środa, 17 kwietnia 2013

Odcinek z wolnym dniem w weekend



12 kwietnia, piątek

My drogi i Miłościwie Nam Panująca rozpoczęliśmy tradycyjnie w formie.

Zachciało się biegania, to proszę. Nie miałem siły biegać, zdechłem i zmęczyli mnie. Ponadto się grało w tego kosza, ale znowu nie tak. Więc czem prędzej po kanapce udałem się do domu na wieczorne okoliczności. Piątek!

My Fair Lady (1964) — nagradzany i nienajgorszy, ale jakoś tak nie mogłem do niego podejść i późną nocą stał się już trudny do udźwignięcia. Beczącej jak koza Audrey nie mogłem znieść, a para jak z samowara. Ale i tak lepsza niż
Jerry Mulligan & Lise Bourvier. Więc niech będzie Rex Harrison. Dobra partia.


13 kwietnia, sobota

Odcinek z jabłkami za 99 groszy

My drogi i Miłościwie Nam Panująca zasadniczo mieliśmy udany i wesoły weekend.

Nie było porannego lekturowania, bo ktoś późno wstał! Ale za to szczypiorek był. A potem wycieczki. Najpierw dużo dużo jabłek. Wcześniej jeszcze kantorek z przepiękną zakładeczką do książek. Potem zaatakowało nas ciepłe powietrze po pętli w parku. Rzeczy widziane uprzednio i widziane po raz pierwszy. Park, park, no wiadomo.
Potem udajemy się na Stogi, by podnieść nasz związek na wyższy poziom. Krótko, szybko, dobrze. To wszystko przez ten sklep warzywny. Po dodatkowych zakupach trzeba było się zająć obiadem (zeszło) trzeba było nań zaczekać (zeszło) i zrobił się wieczór (zeszło) i tak do nocy pracowicie (zeszło).
A kurczak pyszniutki, w pieprzu syczuańskim. Pieczyste, panie.
I jeszcze nadmienię, że dzięki Miłościwie Nam Panującej odsłuchuję 9 giga soundtracków 007 w wersji flac. No muszę sprawdzić, czy są tak samo dobre.

Są.



Brak komentarzy: