Sheed, wrócił, zagrał, pokrzyczał, znowu było fajnie i musiał się połamać i odejść, znowu |
19 kwietnia, piątek
My drogi i Miłościwie Nam Panująca zażywaliśmy i ruchu i powietrza.
No zadziwiony jestem. 5 i pół godziny snu, a lepiej niż w dniach indeksowanych. Wciąż oczarowany pakunkiem śniadaniowym, który mi przygotowałaś. Fakt, że się oszczędzałem. I jeszcze z rana słucham akustycznych wersji Wojt&Vreen oraz Where is Jerry z zeszłego tygodnia. Jestem zadowolony. Gadda jak zwykle wymaga uwagi skupienia. No pięknie się nam zaczął ten dzionek.
Potem słuchałem słuchałem i niczego się nie bałem.
Wszystko wpisane i rozpisane. Ano miałem plany popołudniowe wobec Twoich, ale Gadda mi je popsuł, więc teraz nie wiem, ale chyba szkoda rezygnować z atlasu chmur, nawet jeśli to nie jest wczoraj 24 stopni.
Trafiłem z czasem, trafiłem z doborem ekip, my (słabsi) wygraliśmy z nimi (lepszymi) dzięki ambicji i poświęceniu trafiając 53 rzuty wobec 51, z czego ja (wyjątkowo) trafiłem 8, a to był prawdziwy mecz na całym boisku i miało to zupełnie inny, prawdziwszy wymiar:
— duże boisko, gra się 3 x wolniej
— istnieje coś takiego jak ustawienie
— mamy centra!
— center ów zbiera!
— gramy w dużej mierze przez centra
— czasem ktoś trafi z półdystansu, z rzadka z dystansu
— ale zdarzają się kontrataki
— żal każdej straconej piłki
— bronimy jak dzicy
— żeby nie mieli łatwych rzutów
— no, się grało!
Wszystko już wiesz, było co wspominać.
TEN (wczorajszy) odcinek i do snu.
I powtórka:
My drogi i Miłościwie Nam Panująca zażywaliśmy i ruchu i powietrza.
No zadziwiony jestem. 5 i pół godziny snu, a lepiej niż w dniach indeksowanych. Wciąż oczarowany pakunkiem śniadaniowym, który mi przygotowałaś. Fakt, że się oszczędzałem. I jeszcze z rana słucham akustycznych wersji Wojt&Vreen oraz Where is Jerry z zeszłego tygodnia. Jestem zadowolony. Gadda jak zwykle wymaga uwagi skupienia. No pięknie się nam zaczął ten dzionek.
Potem słuchałem słuchałem i niczego się nie bałem.
Wszystko wpisane i rozpisane. Ano miałem plany popołudniowe wobec Twoich, ale Gadda mi je popsuł, więc teraz nie wiem, ale chyba szkoda rezygnować z atlasu chmur, nawet jeśli to nie jest wczoraj 24 stopni.
Trafiłem z czasem, trafiłem z doborem ekip, my (słabsi) wygraliśmy z nimi (lepszymi) dzięki ambicji i poświęceniu trafiając 53 rzuty wobec 51, z czego ja (wyjątkowo) trafiłem 8, a to był prawdziwy mecz na całym boisku i miało to zupełnie inny, prawdziwszy wymiar:
— duże boisko, gra się 3 x wolniej
— istnieje coś takiego jak ustawienie
— mamy centra!
— center ów zbiera!
— gramy w dużej mierze przez centra
— czasem ktoś trafi z półdystansu, z rzadka z dystansu
— ale zdarzają się kontrataki
— żal każdej straconej piłki
— bronimy jak dzicy
— żeby nie mieli łatwych rzutów
— no, się grało!
Wszystko już wiesz, było co wspominać.
TEN (wczorajszy) odcinek i do snu.
I powtórka:
John Wall 47 pkt. |
J.R Smith ponownie — gamewinnery i takie tam |
Chicago zatrzymali Miami na 27 wygranych z rzędu |
zmiana warty, bo... |
...LAC wyrośli i latają |
laurka |
27 |
Monta Ellis — własna kategoria, Bucks (nie)chcąc są w playoff |
najgorzej wydane blisko 17 milionów dolarów w historii ligi |
nate-robinson-emo-35 |
właśnie, Kirk również wrócił do formy i zespołu |
Raja Bell — jego już nie zobaczymy |
a oni kiedyś razem tam grali |
Vince Carter odnalazł chyba to samo źródło młodości, które przed nim odkryli Garnett i Duncan — 36 lat |
Tayshaun opuszcza Detroit — o tym już miałem wstawkę |
Stephen Curry 54 pkt. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz