wtorek, 16 kwietnia 2013

Odcinek z prawie lampą



11 kwietnia, czwartek

My drogi i Miłościwie Nam Panująca porobiliśmy sobie scenę w sklepie

No proszę, czwartek, a nastrój nieczwartkowy.
Podobno dzisiaj już ten ciepły prąd przyleciał. A ja — przy trzaskającym łbie (z czego łbie jest bardzo adekwatne) (no nie wiem kto robił to wino) — mam dzisiaj mnóstwo zadań.
Kiedy już zrobiłem te robotnicze (przy okazji: nie te co trzeba, więc w piątek musiałem podganiać to, do czego szykowałem się na weekend), to udałem się na dzielnic(z)ę.
Wtyczki ("paaanie...") nie było, były elementy do samodzielnego montażu, to wziąłem.
Przechodziłem obok osso, to wstąpiłem.
Były okazje, to kupiłem.
Cztery. Ładne. Z dwóch może nawet skorzystasz. Wiadomo: stosunek ceny do grubości jak najbardziej odpowiedni.
Chwila dla nas, a po chwili mieliśmy pojechać, to pojechaliśmy.
Kiedy mieliśmy zawrócić, zawróciliśmy.
Acha — pada wiosenny deszczyk. Tak będzie padał do września.
Skoro mieli białą, to wzięliśmy.
Oraz nasiona oraz podstawki, z czego fioletowa pasuje zdecydowanie lepiej.
No i ona ma za mały gwint, albo ten drugi element ma za szeroki otwór. Brzmi dziwnie, ale wygląda elegencko. Niemniej — do poprawki.
Poprawka już w najbliższy wtorek. Ha, prorok ze mnie.





Brak komentarzy: