poniedziałek, 16 czerwca 2014

Odcinek z dwiema piosenkami, a nawet czterema



13 maja, wtorek

My drogi i Miłościwie Nam Panująca z ciastem prawie rabarbarowym.

Nie popisałem się wieczorem, ale atmosfera strachu nas zjadła.
Dzień nieco sennie (szkolenie BHP).
Ale wolnego nie było.
Ale LeBron musi wygrywać sam.
Ale obżerałem się przez cały dzień, a wystarczyło z czymś poczekać na jutro.
Ale oglądałem ten fajny top gear.
Ale kupiłem botwinkę.
Ale uruchomiłem magneciak na próbie.
Ale popracowaliśmy i wymyśliliśmy fajnie.
Ale pożarłem truskawki.
Ale odcinek do snu.
Ale Ty znowu wcześniej.


14 maja, środa

Odcinek z wtorkiem w środę

My drogi i Miłościwie Nam Panująca na zakupach też.

Mamy maj, zaawansowany, a wciąż 10 stopni. Słaaaabo.
Tymczasem Gortat (bardzo przekonująco) wygrał mecz w Indianie na 2-3. Miło.
Sprawdziłem czystodruki, mam lenia (pracę też), ale dzisiaj szykuję się na chill.
M. Gortat 36 min, 13/15 (31 pkt), 5-7 z wolnych, +35 w +/-, 16 zb. (7 w ataku), 2 as., 1 blok.
Do tego wspaniała końcówka OKC-LAC 3-2.
***
Pożegnanie z kasetą:
Sting — Ten Summoner's Tales (1993) — nudnawe, do posłuchania, ale smętki to wolę swoje.
Natomiast, niemożliwe jak słaba jest The Black Keys — Turn Blue (2014).
***
Obczaj natomiast to!
Carlo Rustichelli — God Forgives... I Don't! (1967)
***
Popołudniowy nerw (nie było TopGear), siąpi deszcz, więc zielono, ale spacerniak bez rozrywki (chatę już rozbierają), na Stogach wyłączyli UPC, musiałem się więcej nasłuchać, wyszukałem słuchalniejsze stare płyty, i — co najważniejsze — znalazłem przejście na bagnach, co prawda naszpikowane setkami hydr, ale jest i mogę się dalej przedzierać na mapie, uff.
***
Terry Pratchett — Wintersmith (2006) — szablonowe, ale niektóre sformułowania wciąż śliczne. No i nowy wspaniały bohater — Horacy.
***
Pokazujesz udany zakup, bez nam napieprza, Gortat gra, Shaq pirogi-barbecue.





Brak komentarzy: