środa, 28 października
Podjechałem szybko na Wrzeszcz. Można powiedzieć, że byłem nawet za wcześnie, więc zaszedłem do baru na naleśniki z jabłkami (Pyszczku lamentowało, bowiem zawsze kiedy szliśmy tam razem, to miała ochotę na naleśniki,a nidgy nie było), następnie po katalog triady (potworna drożyzna na przyszły rok, Polska to dziwny kraj, ceny sięgające zachodnich, oferty w niemieckim neckermanie są tańsze niż w polskich, co za bzdura).
Odebrałem z naprawy wzmacniacz wokalny Malroy, oba wejścia działają sprawnie, powinien jeszcze pożyć. Bardziej byłem zdziwony burdelem, jaki zostawili chłopcy z KA pod moją nieobecność, porozrzucane kable, woreczki, butelki, kartki na "cudzych" perkusjach — oj, oj.


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz