środa, 21 października 2009

chicken balls

czwartek, 15 października

Wtorek charakteryzował się jeszcze chicken balls zamówionymi z jadłodalni nudlles (?) — dobre było — oraz porwistym zimnym wiatrem z deszczem, który dopiero zaczął narastać. Na próbie byłem króciutko, co mi się akurat podobało.
***
Zaś w środę od rana rozpoczęła się wichura, która wyrywała drzewka i zrzucała konary. Najbardziej jednak martwiłem się o to, że ten porwisty wiatr zerwie wszystkie liście z drzew. Szkoda.
Potem, jak pojechałem na miasto, obawiałem się, że akurat nie będzie prądu i nie przyjmą mojego wzmiacniacza, który tachałem wbrew przeciwnościom. Na szczęście się udało, a potem zjadłem naleśniki z barze. Z surówką. (akcentuję surówkę).
***
Dotarłem na salę, rozpakowałem się, tym razem nie było tak komfortowo, gdyż zapomniałem okularów. Ponadto, po tak ekscytującej poprzedniej sesji jasne było, że nie da się utrzymywać takiego poziomu entuzjazmu. Ale dokończyłem nr 3 i w całości zrobiłem nr 4. To te najdłuższe, najbardziej "techniczne", pozostał jeszcze "foo fighters". Oczywiście będą następnie jeszcze dogrywki do wokalu i inne historie, ale gitary rytmiczne postarałem się sprawić rzetelnie. Nawet jest kilka dodatkowych elementów, których nie uwzględniałem wcześniej, a nieco ubarwiają jednolitość zagrywek.
***
Meczu na pustym śląskim nie oglądałem w ramach mojego prywatnego protestu.

Brak komentarzy: