czwartek, 8 kwietnia
Holy Fuck — Latin (2010). To nic, że właściwie to grało już Trans Am (ej, a oni wciąż żyją!, płyta ma być w tym roku — ba, za kilkanaście minut będę jej słuchał). Holy Fuck, podobnie jak Trans Am czasem bywa zagubione w mało przekonywających pomysłach, ale numer "Silva & Grimes" jest naprawdę wypasiony. Choć oczywiście nie aż tak, jak mój ulubiony hit.

***
Środa dosyć tradycyjnie. Opamiętałem się w porę i zająłem się "brainstorm" (dr abbey road, solówka) i całość poszła sprawnie, aczkolwiek końcówka zdaje się przesterowywać, ale nie mam już siły obniżać poziomów na wszystkich ścieżkach. Zaczekam, może za dwa tygodnie samo się obniży, a może nikt nie zauważy. Na głośniczkach ujdzie, na słuchawkach jest maksiarsko — głośniej od Hendrixa.
***
Tradycyjnie również słuchałem pół meczu (potem jest you can dance), a ManU sobie przegrał.
***
Na tapecie znowu bossa w różnych odcieniach. Najbardziej zaskoczył mnie zestaw do ćwiczeń, podkłady audio + pdf z nutkami, gdzie oprócz rozpisanych solo jazzowych klasyków jest rozpis na perkusję, a nawet rysunek instruktażowy na smyrganie miotełkami po werblu (którą ręką, w którą stronę jakie okręgi i inne ruchy zataczać). Bajka.
***
No i już przed samą nocą wypacykowałem dodatki gitarowe dla Wojta, więc ostatnie wieczory mogę uznać za udane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz