wtorek, 15 grudnia 2009

promocja

wtorek, 15 grudnia

Nie sądziłem, że zrobię to z własnej woli, ale w takim dziwacznym nastroju nawet przyjemność sprawiało mi słuchanie "Wow!-The Magick Fire Music" Jackie-O Motherfucker. W weekend dwa razy podłączyłem się do sieci i odrobiłem dniówkę w relacji meczy nba. Może dlatego poniedziałek był bardziej pusty niż zazwyczaj? W nocy spadło coś w rodzaju śniegu. I taka śniegowo-deszczowa skorupka utrzymała się do rana.
Nie powiem, że nic nie czułem po tym znieczuleniu, ale dałem radę, nie trwało to długo, kiedy pani zaproponowała transakcję wiązaną na drugi ubytek. Trochę mnie zmroziło. Myślałem, że nie starczy mi kasy, ale oferta była świąteczna, więc się skusiłem — dwa za stówkę. I tak musiałem to zrobić. Teraz mam takie dwa płaskie drewniaki wyklepane jak przez dobrego kafara. Do świąt mi przejdzie to dziwne uczucie nieprzystosowania zgryzu.

A potem przygody. Szybciutko do sklepu po znieczulacze — akurat tego nie lubię, jak schodzi znieczulenie. Wychodzę ze sklepu — 162! Podymałem na przystanek, udało się i nawet zdążyłem na umówioną godzinę. U Endriu trochę porządków porobiliśmy, trochę to trwało, bo Endriu lubi od razu nadawać efekty. Dokonaliśmy ustaleń, które przejścia ma skopiować, a które wersje perkusji usunąć. Wstępne plany na smyczki, basy i kontra, harmonijka ustna — a co. Na razie najbardziej podoba mi się ta końcówka bossa novy. Może reszta też jakoś ujdzie.
I straaaasznie późno wróciłem do domu, a następnego dnia bolała mnie głowa. Znieczulenie zadziałało.
***
Jak przeczytałem porcast:
to se pomyślałem, że ktoś mnie kurcze ubiegł ze tym stonerem, jak Bill Callahan z tą swoją płytą. Ale na szczęście nie:

Brak komentarzy: