środa, 2 grudnia
Miałem zaległości, więc po pracy praca, a potem już tylko dobranocka.
***
"City of the Living Dead" (1980) naprawdę nie było takie złe. Niezły pomysł, specyficzny klimat, kilka dobrych scen, tylko niestety wykonawstwo i efekty nie przystające do współczesnych wymagań. No i momentami koszmarna muzyka.
"Indiana Pacers (...) robili dokładnie to co mieli robić, czyli szukali punktów z pomalowanego, gdzie Warriors mają tyle miejsca, że mogliby nocować bezdomnych",
albo z zeszłego play-off:
"(...) miało się nijak tylko do Eddie'go House'a (mój Boże, eddie house jest tak gorący, że mógłby uzdrawiać ludzi. 6/7 z gry, 3/4 za 3 - 24/31 z gry i 13/16 za 3 w 4 ostatnich meczach)".


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz