czwartek, 12 listopada 2015

3–4.11.2015



3 listopada, wtorek

zatę Żono ma

spacerniak tradycyjnie, się pościskałem dzisiaj w ubrania, chociaż też dresy
boże jaka lekka teraz wydaje się LnŚ, na razie zaliczam zaległego egipskiego Greka
trochę odetchnąłem od tej wielkiej cegły
***
mnóstwo małych posiłków i przekąsek
i szkolenie migusiem, coś tam nawet porobiłem, zaliczywszy obowiązkowe hobby
***
dusty: szukałem tanich płyt we wszystkich przedziałach dekad — na razie nic nie ma, pozostałe muszą stanieć
***
przyznam się, że potwornie jestem zniesmaczony faktem, że każdy musi mieć swoją/jakąś opinię w każdej niemal kwestii
(ja nie mam, mnie powiewa)
***
złapałem się na tym, że ogladam od czasów Billa Laimbeera, i przez ten cały czas do tego tępego łba nie doszło, żeby obczaić i zakumać co to ISO, pick'n'pop itp. (to ostatnie to też taka zagrywka)
tylko te emocje dziecięce związane z odbiorem, dobrze, że chociaż przestałem się jarać samymi dunkami
***
i jeszcze chciałem wyjawić, że nie lubię jak kobieta ma duże stopy
***
i podążyłem szybko z randkowym zapachem, bo mieliśmy wyjście na zaliczenie chińska hong
2 sajgonki
kaczka z warzywami
wołowina z warzywami
na deser jabłko i banan w cieście
dobrze, że nie braliśmy ryżu czy innego wypełniacza, bo i tak byłem wypełniony
***
dziecko nam wytrzymało, wieczorne cacy, niewiele spóźnione
zasypianie sprawnie, sam też prawie zasnąłem
podciągnąłem się znowu w wordzie, bo mam braki
i zasnąłem przed filmem, bo zmęczony
***
ciekawostka, właśnie "Tabu", będzie leciało na, gdzie Columbusy:
http://swiatlocienie.com.pl/columbus-duo-gra-na-zywo-do-filmow-wladyslawa-starewicza/ 


4 listopada, środa

zatę Żono ma

NBA
pierwsze śliwki są takie, że po zapowiedziach (których jeszcze nie czytałem, na Berlin!)
— Anthony Davis pod Alvinem Gentry pod koniec dnia miał być drugim koszykarzem na planecie, tymczasem jest słabo (nawet mimo kontuzji)
— Houston, czołowka zachodu?, dopadła klątwa Kardashian
— mimo że Derrick Rose nieoficjalnie umarł, to Fred Hoiberg wypada lepiej niż Billy Donovan, który na razie nie zaproponował nic nowego
— Detriot zaczynają trybić (MotorTown przecież)
— zaś GSW pokazują wielkiego fucka wszystkim niedowiarkom
***
The Killers (Don Siegel, 1964)
aaaarghhh!
Lee Marvin, Angie Dickinson, John Cassavetes
oraz
Ronald Reagan!
***

PORA NA AKTORA
(któremu się należy)

Jean Reno
 
wszyscyśmy poznali go jak robi Johna Wayne (a dzieci nie kumały) i rzuca w ciebie butelką EB (niby wróciło, ale)

77 filmów (bo wyciągneli wszystkie stare fr)
widziałem 13, bo on grał w wielu kiepskich sensacyjniakach, z których najważniejsze widziałem, ostatni był ten film o kucharzach, a wiek już poważny
a i sentyment wciąż mam
do obejrzenia
Subway (1985)

***
z LnŚ obecnie najbardziej mi pasują te rzeczy historyczne w literaturze, pycha i interesujące
***
i spacerniak był i pączek i hobby, a teraz zaległości i mogę się zabierać
***
Jazz Icons — Nina Simone Live In '65, '68
(w ramach xlsów, odsłuchu WSZYSTKIEGO)
VIDEO, avi, 63 min, pierwszy koncert, ok. 40 min, kameralny, początkowo zbyt odrzucała mnie jej powaga, zbytnie przejęcie się wykonaniem, może smutek (jest tam ten jeden smutny nr), urodą to oczywiście nie grzeszy, ale jest charyzma, a potem pojawiło się i poczucie humoru i kontakt z publicznością (wspólne śpiewanie extra), zatem bardzo poszło na plus; drugi jest z większym zespołem, muzyka bardziej popowa (hippie-rock), gitara, bas zamiast kontrabasu, grają znakomicie, i ona wygląda też na bardziej pewną siebie; z tego powodu nawet nie oglądałem filmu pod koniec roboty, a właśnie patrzyłem na koncert; publika wygląda na wzruszoną, a zespół jest w pełni zaangażowany
***
stąd nie było filmu, tylko pobiegłem do lidla po chleb
z pośpiechu nie było czasu na sentymenty, tylko desperados, czekoladowe eura oraz dwa rogale prawie marcińskie
ciemno w parku, ładnie, przyjemnie
***
przegadaliśmy słuchawki, muzykę, filmy i problemy życiowe Przema
ciut pograliśmy, spoko
tradycyjna najebka
***
jak wracałem złapał mnie nastrój, więc poszedłem przez las, co oznacza krótsze czytanie
zrobiłaś pyszne mielone, pożarłem
przeczytałem internet, głównie dniówkę
i wydaje się, że skończyłem film, aczkolwiek nie wiem, czy nagle po prostu nie zaczęły lecieć napisy




Brak komentarzy: