czwartek, 18 lipca 2013

Odcinek z kolejną rocznicą w okolicznościach festiwalowych



30 czerwca, niedziela

My drogi i Miłościwie Nam Panująca tym razem już w pełni festiwalowego lata.

Bawimy się latem, dobrym nastrojem i szczęściem.
Śniadanie w barze + mega omplet. A piwa to się można napić przy stoliku już od 9.
Zwiedzamy park i pałac Branickich (Akademia Medyczna) — klasa.
W muzeum w ratuszu pełny przegląd polskich malarzów
kończymy Witkacym w stylu pop.
Modernistyczny niezwykły kościół aż łapie nas deszcz.
W esperanto jemy kolejne kartacze i babki i boimy się, że nie zwrócą 50 zeta.
Zwracają.
Ponownie leżakujemy drzemiąc. Takie leniwe wakacje.
Drugi dzień festiwalu ładnie się zwieńczył: GinGa, Emiliana, Local Natives. Bigos, piwo, zimno, miętowa kawa, całą dobę czynna jest apteka.
Kolejna noc. Późno już.


GinGa trochę oszukali organizatorów festiwalu, bo miast delikatno-rockowej-folkowej-nieco muzyki z "They Should Have Told Us" (2011), zagrali głośną mieszankę współczesnego "alternatywnego" gitarowego disco-rocka, w dużej mierzez opartego na modnych bitach, ale energia i żywiołowość grania zacne, wokalista z charyzmą, granie na 3 gitary robiło bardzo dobre wrażenie, jednak ekspresja grania chyba ciut przesadzona.

Emiliana zagrała jednak wcześniej, bo pewnie gwiazdorzy chcieli grać na końcu. Zespół zagrał wspaniale, choć gitarzysta wyglądał, jakby strasznie mocno pracował. Głosowo bez zarzutu, zeszyt z tekstami, choć i tak jeden pomylony, a psychofani z Polski nie pomogli za bardzo, ale kamyczek do legendy festiwalowej jest. Były stare smętne numery, były przeboje, były whisky i wzruszenie, przyjęcie, nastrój i klimat wszystko bez zarzutu i bardzo bardzo. 


Local Natives wcale nie było jakoś mega głośno, zwieńczenie całkiem ok, mimo że to przeboje bez przebojów. Wokalnie wypasione, choć trochę przesadzają, płyty "Hummingbird" (2013) da się słuchać, chociaż uważam, że wobec brzmienia koncertowego jest to realizacyjna porażka. Poszaleli, pogibali się, wyglądali jak Ormianie czy inni Rumuni, mieli wąsy, trochę szpanowali ubiorem. Prawdopodobnie dawno nie grali tak małego koncertu.


Byłbym zapomniał o Domowych Melodiach dobrze siedzieliśmy i wszystko widzieliśmy. Może się podobać, chociaż zachowanie wokalistki w przerwach (MODULACJA! głosu) naganne i dyskwalifikujące. Psychofani zadowoleni, wykonawcy również.




Brak komentarzy: