8 października, poniedziałek
My drogi i Miłościwie Nam Panująca dokańczaliśmy niedzielę w poniedziałek, ten lepsiejszy.
Kiedy już człowiek się popisał umiejętnością konwersacji (teściowie), wdrożył w kierat (umiejętność organizacji i zachowania zimnej krwie), zjadł sałatkę (niach), podczytał trochę książki (pani Małgosia), zaliczył udane zakupy głównie serowe z przeznaczeniem dla, zrobił rundkę, zagrał pięknie, pokołysał się, przebył schody, pobył trochę, posłuchał dzika, to wreszcie mógł nastąpić WIECZÓR. A wraz z nim z jabłek sok, grzanki dwie, taniec też, zestaw majtek do liczenia, teledyski musimy zrobić, jestem młody i silny i dźwigam, miałem jakąś taką myśl mistrzowską o chwil trwaniu.
A w ogóle to zapomniałem nauszników — no to się jeszcze nie zdarzyło.
Tym razem świństw przed snem nie było, jeno staranne przygotowanie doń i to dobrze.
Małgorzata Musierowicz, Opium w rosole
My drogi i Miłościwie Nam Panująca dokańczaliśmy niedzielę w poniedziałek, ten lepsiejszy.
Kiedy już człowiek się popisał umiejętnością konwersacji (teściowie), wdrożył w kierat (umiejętność organizacji i zachowania zimnej krwie), zjadł sałatkę (niach), podczytał trochę książki (pani Małgosia), zaliczył udane zakupy głównie serowe z przeznaczeniem dla, zrobił rundkę, zagrał pięknie, pokołysał się, przebył schody, pobył trochę, posłuchał dzika, to wreszcie mógł nastąpić WIECZÓR. A wraz z nim z jabłek sok, grzanki dwie, taniec też, zestaw majtek do liczenia, teledyski musimy zrobić, jestem młody i silny i dźwigam, miałem jakąś taką myśl mistrzowską o chwil trwaniu.
A w ogóle to zapomniałem nauszników — no to się jeszcze nie zdarzyło.
Tym razem świństw przed snem nie było, jeno staranne przygotowanie doń i to dobrze.
Małgorzata Musierowicz, Opium w rosole
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz