25 października, czwartek
My drogi i Miłościwie Nam Panująca prawie nic nie robiliśmy.
Szkolenia. Radyjko. Zajęty byłem. Na tyle, że zwracałem uwagi na radyjko, bo zajęty byłem. A byłem na tyle zajęty, że...
Dzień pełen afer. Ona mówi: "Kaziu, a pamiętasz...", a potem nastroje i przewijki, atmosfera gęstnieje w powietrzu. Śledzą nas. Okazało się, że to przez tę surówkę z rzepy. Jej aromat zainfekował kuchnię, korytarz i pomieszczenie z włoskimi meblami. I jeszcze ten docent. Gapił się.
Szczęśliwie podążam, wymieniając po drodze bardzo ważne informacje. Szpiegowskie. ĆĆĆĆśśśśś. Żeby nikt się nie dowiedział. Tajemnic służbowych się nie sprzedaje. Nic ważniejszego ponad lojalność. "Z jazdą samochodem jak z seksem — przyjemność dopiero po paru latach".
Zatem podążam.
Podążam.
Podążam.
Co dalej?
Ach, zmiana planów -> zmiana trasy.
Dobrze trafiłem, klatka C, nr 10. Dobrze trafiłem z autobusem. Potem zasiadam, robimy na białe (ja to się jednak znam na tym programie graficznym), eksportujemy. I jak napisał Wojt, i jak to już się zbliża, to jednak ekscytacja jest. Już niedługo efekt finalny, materialny. Jednak jest różnica w szybkości komputera. Kolosalna. Tyle że na moim już zostało niewiele miejsca, nie da rady. Sprawiłem się pilnie. I sprawnie. Idę przez las w podskokach. Tak z radości.
Ścierwnisty kotlet rybny. Och, że ten chleb wyjadłem! Bez chleba przecież nie można się najeść na kolację. Pliki tu pliki tam, kto dziś indeks zrobi nam. I drobiazgi, cudowności, picassa, nic mi więcej nie potrzeba było dzisiaj. A któż to tak się wstrzelił z telefonem o tej porze? No ja to przynajmniej zdążyłem :D
Prócz tego oniemiałem, jak zaczarowany. Mniam. Pyszności. Pytanie do poduszki.
http://www.soundtracks.pl/reviews.php?op=show&ID=1046
ps. zacytuję sam siebie:
osobiście się przyznam, że dla mnie soundtrack skyfola składa się w dużej mierze ze starych klisz, momentów wzmacniających akcję/klimat (w zależności), z typowym do bólu wykorzystaniem instrumentarium (elektronika), kilkukrotnym (wręcz natrętnym) zaznaczeniem nawiązań do klasycznych bondowskich motywów
wszystko jest wyprasowane na ostatni kancik
= nic odkrywczego, raczej pełna służba konwencji
ale to w końcu bond
więc jak miało by być inaczej
i tak tego słucham :P
My drogi i Miłościwie Nam Panująca prawie nic nie robiliśmy.
Szkolenia. Radyjko. Zajęty byłem. Na tyle, że zwracałem uwagi na radyjko, bo zajęty byłem. A byłem na tyle zajęty, że...
Dzień pełen afer. Ona mówi: "Kaziu, a pamiętasz...", a potem nastroje i przewijki, atmosfera gęstnieje w powietrzu. Śledzą nas. Okazało się, że to przez tę surówkę z rzepy. Jej aromat zainfekował kuchnię, korytarz i pomieszczenie z włoskimi meblami. I jeszcze ten docent. Gapił się.
Szczęśliwie podążam, wymieniając po drodze bardzo ważne informacje. Szpiegowskie. ĆĆĆĆśśśśś. Żeby nikt się nie dowiedział. Tajemnic służbowych się nie sprzedaje. Nic ważniejszego ponad lojalność. "Z jazdą samochodem jak z seksem — przyjemność dopiero po paru latach".
Zatem podążam.
Podążam.
Podążam.
Co dalej?
Ach, zmiana planów -> zmiana trasy.
Dobrze trafiłem, klatka C, nr 10. Dobrze trafiłem z autobusem. Potem zasiadam, robimy na białe (ja to się jednak znam na tym programie graficznym), eksportujemy. I jak napisał Wojt, i jak to już się zbliża, to jednak ekscytacja jest. Już niedługo efekt finalny, materialny. Jednak jest różnica w szybkości komputera. Kolosalna. Tyle że na moim już zostało niewiele miejsca, nie da rady. Sprawiłem się pilnie. I sprawnie. Idę przez las w podskokach. Tak z radości.
Ścierwnisty kotlet rybny. Och, że ten chleb wyjadłem! Bez chleba przecież nie można się najeść na kolację. Pliki tu pliki tam, kto dziś indeks zrobi nam. I drobiazgi, cudowności, picassa, nic mi więcej nie potrzeba było dzisiaj. A któż to tak się wstrzelił z telefonem o tej porze? No ja to przynajmniej zdążyłem :D
Prócz tego oniemiałem, jak zaczarowany. Mniam. Pyszności. Pytanie do poduszki.
http://www.soundtracks.pl/reviews.php?op=show&ID=1046
ps. zacytuję sam siebie:
osobiście się przyznam, że dla mnie soundtrack skyfola składa się w dużej mierze ze starych klisz, momentów wzmacniających akcję/klimat (w zależności), z typowym do bólu wykorzystaniem instrumentarium (elektronika), kilkukrotnym (wręcz natrętnym) zaznaczeniem nawiązań do klasycznych bondowskich motywów
wszystko jest wyprasowane na ostatni kancik
= nic odkrywczego, raczej pełna służba konwencji
ale to w końcu bond
więc jak miało by być inaczej
i tak tego słucham :P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz