poniedziałek, 22 października 2012

Chłopcy z zapałkami



18 października, czwartek

Odcinek z zakalcem

My drogi i Miłościwie Nam Panująca widzieliśmy się krótko, acz znacząco.

— nagrywanie gitar z Przemasem
— ciasto jabłkowe
— lody gruszkowo-migdałowe


19 października, piątek

Odcinek z chemią

My drogi i Miłościwie Nam Panująca mieliśmy nocny maraton filmowy co tydzień, to chyba niezdrowo.

psz = przewód słuchowy zewnętrzny
co = ciało obce
50 tysięcy odsłonek ja, drugie tyle grzybiarze
= rekordzik
 

20 października, sobota

My drogi i Miłościwie Nam Panująca cieszyliśmy się okolicznościami jesieni.

A bo jeszcze wracając do piątku, to chwilę (no nie chwilę, ale zaraz) (ach, park) (Lao Che) po pracy udaliśmy się do Delfina występnie:

http://bubblepie.bandcamp.com/album/bathroom-stories

I było więcej niż przyzwoicie (brzmienie i moc) (czyli znowu koncertowo lepiej) (dobrze się patrzało) (acha, wiele przyzwoitych recenzji, a miejsca siedzące jeszcze były), aczkolwiek po wstępnym zachwycie oderwałem się od rzeczywistości i uczestniczyłem cieleśnie. Do tego rozpoczął się weekend z nietrafianiem płynów do otworu gębowego. Krzyżówka. Kaź.

Znowu poranne wstawanie (kiedy się wyśpisz twarzowy wraku?), benzyna,
rozpuszczalnik, gaśnice proszkowe i jedziemy ekonomicznie z Wojtem.

Co planują chłopcy, którzy z karnistrem i gaśnicami idą do lasu?

Miejsce klasyczne, pogoda niemal jak w lato (dziewiętnaście stopni Celsjusza), słowem —  nie mogliśmy lepiej trafić. Muszę przyznać, że jak dostałem kamerę do ręki, to się zająłem tym — czyli jednak ujmujące to było. Jestem zachwycony 12-krotnym zoomem oraz jakością podglądu. Oczywiście nie twierdzę, że wyjdzie nam coś więcej niż k... film przyrodniczy (Wojt). Ale miejsce i światło trafiło nam się ładne.

Byłem oczarowany. Niemal tak samo, jak wtedy kiedy po raz pierwszy ujrzałem to miejsce. I potem ujęcia takie, śmakie, przejdź tu, pójdź tam, więcej drzew i światła niż sylwetki, no jestem ciekaw, co się z tego wytnie. Ale raz zadziałałem, mówiąc że kręcenie ujęcia w tym miejscu nic nie da, gdyż jest brzydkie i straci efekt, więc warto jednak wrócić do lasu. Reżyser i scenarzysta w jednym k...

Czego nie mają chłopcy, jak idą do lasu z karnistrem i gaśnicami?
Zapałek.

Pobawiliśmy się jak trzeba, wróciliśmy ekonomicznie, zmarnowaliśmy czas na nieprawidłowym przygotowaniu formatki, do tego odbierałem telefony, a odebrać mam płytę matkę. Wracam, a tu Niespodziewanka. Proszę.

Zatem spacer z déjà vu, ścieżka edukacyjna ponownie zrobiła nas w konia, obiad ryżowy. Ale to już późno było. Tzw. klasyka — zapiekanka z ryżu z jabłkami, cukrem i cynamonem. Prawie nieźle. Znowu zmitrężyłem trochę czasu (że obowiązeczki), 1000 mil i na kolację klasyka z klasyką plus klasyka.

Star Wars: A New Hope (1977)
Star Wars: The Empire Strikes Back (1980)
Pop Corn (2012)

Ach.


Brak komentarzy: