środa, 22 września 2010

(zen i karma)

sobota, 18 sierpnia

Mieliśmy taki plan i go zrealizowaliśmy. Jako że telefon ze Stogów działał w jedną stronę, zahaczyliśmy o Gdańsk, w osolineum kupiliśmy obtaniony przewodnik po Rzymie oraz "Rycerzy okrągłego stołu" Garlickiego i jak głupki szukaliśmy przystanku autobusowego za tramwaj. Już na Stogach zakupiliśmy gigantyczne etui do okularów przeciwsłonecznych i zestaw piwa. Tym razem trafiliśmy ładnie, bo był żubr w promocyjnej cenie i większej objętości: 586 ml — ekstra!


Obiad mieliśmy nasz. W ramach ostatniego przywiązania do gier planszowych wyciągnęliśmy prehistoryczny eurobiznes i pograliśmy chwilkę, a ja przypomniałem sobie, dlaczego setki są najbardziej wymięte, i jak łatwo ustawić grę, kiedy się ma Austrię. W kanastę już poszło nam tradycyjnie. Dzień minął nam szczęśliwie i po trzech piwach wracałem do domu w całkowitej jedności z kosmosem (zen i karma).
***
Nawet obejrzeliśmy do końca "Salt" (przynajmniej ja).
***
A na We Are From Poland jest recka:
http://wearefrompoland.blogspot.com/2010/09/in-name-of-name-in-name-of-name-radio.html

Brak komentarzy: