piątek, 17 sierpnia
Ha! vis-a-vis i sacreble. Przyjechał Tomek, zrobiła się pogoda, przyszedł Arek i nawet pograliśmy we 4, a potem lujnął deszcz. Choć i tak zdążyłem się zmęczyć. Coś ostatnio nie mamy szczęścia do pogody.
***
Przeczytałem wywiad. Można to ująć "w ch.. długi", ale warto było. Co prawda w opcji zen/karma v. a może bym sobie zmielił dzisiaj pieprzu do opiekanki zawsze wybieram to drugie, to ten słowotok był wciągający. No i z nowości: "szyszki u dupy" — to ciekawy zwrot.
http://www.pawnhearts.eu.org/~gregland/w-matni/burdel/totart/totart1.html
Niemniej wciąż uważam, że "Bigos Heart" jest dla nikogo prócz wiernych fanów i nie ma znaczenia, jakie pokłady duszy otwiera tam przed sobą autor angielskich tekstów. Co innego ITNON!
***
Obejrzeliśmy połowkę "Salt". Nawet nie takie najgorsze, jak się spodziewałem. Pyszczku słusznie mówi, że to taka żeńska wersja tożsamości berna, no i trzeba przyznać, że scenarzyści dokonują cudów i naginają rzeczywistość do granicy prawdopodobieństwa, żeby jeszcze utrzymać zainteresowanie widza pośród tego łubu dubu. Mimo to, da się to oglądać. To jest historyjka o tzw. ukrytych zabójcach, którzy czekają w uśpieniu na sygnał. Koncepcja ukuta zaraz po wojnie, była opisywana w tej książce o cia i innych nielegalnych spiskach/doświadczeniach. Ba, wystarczy zajrzeć do "On her Majesty's secret service", by znaleźć ten bajkowy pomysł, zrealizowany w romantycznym, szpiegowskim stylu niepoważnych lat 50.
Do snu oglądałem mecz Cavs-Nuggets 2010, który był bezpośrednim pojedynkiem dwóch strzelb: Carmelo i LeBrona, ale mimo blogowego zachwytu nie wzbudził moich emocji. Miło popatrzeć na obrazek historyczny — James i Shaq w Cavs, ale same wyniki 40-punktowe nie robią na mnie wrażenia. Co innego Rondo.
Ha! vis-a-vis i sacreble. Przyjechał Tomek, zrobiła się pogoda, przyszedł Arek i nawet pograliśmy we 4, a potem lujnął deszcz. Choć i tak zdążyłem się zmęczyć. Coś ostatnio nie mamy szczęścia do pogody.
***
Przeczytałem wywiad. Można to ująć "w ch.. długi", ale warto było. Co prawda w opcji zen/karma v. a może bym sobie zmielił dzisiaj pieprzu do opiekanki zawsze wybieram to drugie, to ten słowotok był wciągający. No i z nowości: "szyszki u dupy" — to ciekawy zwrot.
http://www.pawnhearts.eu.org/~gregland/w-matni/burdel/totart/totart1.html
Niemniej wciąż uważam, że "Bigos Heart" jest dla nikogo prócz wiernych fanów i nie ma znaczenia, jakie pokłady duszy otwiera tam przed sobą autor angielskich tekstów. Co innego ITNON!
***
Obejrzeliśmy połowkę "Salt". Nawet nie takie najgorsze, jak się spodziewałem. Pyszczku słusznie mówi, że to taka żeńska wersja tożsamości berna, no i trzeba przyznać, że scenarzyści dokonują cudów i naginają rzeczywistość do granicy prawdopodobieństwa, żeby jeszcze utrzymać zainteresowanie widza pośród tego łubu dubu. Mimo to, da się to oglądać. To jest historyjka o tzw. ukrytych zabójcach, którzy czekają w uśpieniu na sygnał. Koncepcja ukuta zaraz po wojnie, była opisywana w tej książce o cia i innych nielegalnych spiskach/doświadczeniach. Ba, wystarczy zajrzeć do "On her Majesty's secret service", by znaleźć ten bajkowy pomysł, zrealizowany w romantycznym, szpiegowskim stylu niepoważnych lat 50.
Do snu oglądałem mecz Cavs-Nuggets 2010, który był bezpośrednim pojedynkiem dwóch strzelb: Carmelo i LeBrona, ale mimo blogowego zachwytu nie wzbudził moich emocji. Miło popatrzeć na obrazek historyczny — James i Shaq w Cavs, ale same wyniki 40-punktowe nie robią na mnie wrażenia. Co innego Rondo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz