poniedziałek, 13 września 2010

black death

niedziela, 5 września

Bodaj zaliczyliśmy sklep, kosza do 150, troszkę nie pamiętam. Zaczęliśmy oglądać angielską obyczajówkę romantyczną "My Last Five Girlfriends" (2009) w obcym języku, co dokończyliśmy w poniedziałek. Było to o tyle dziwne, że związki były z perspektywy ciut wrażliwego mężczyzny, zaś szalenie atrakcyjna i pomysłowa była forma filmu, gdzie pojawiały się rozmaite plany, animacje kukiełkowe i inne rozwiązania przedstawiania przestrzeni i czasu opowieści.
***
Zajrzałem do Masywu Śnieżnika, ułożyłem wokale Wojta i na razie dalej nie ruszam. Tutaj eq będzie potrzebny, bo nie podoba mi się brzmienie basu, brakuje trochę gitar, perkusja jest zbyt niewyraźna.

poniedziałek, 6 września

Wreszcie spędziłem wieczór porządnie, na układaniu plików. Okazało się, że z mojej winy zgubiłem jedną violę, ale reszta pasuje idealnie. Co prawda pomysł, aby słuchać tylko smyczków nie jest do końca wyważony, bo popisy czasem przeradzają się w tło bez tła, ale chyba mam pomysł na inną wersję i wtedy rzeczywiście "destroy columbus" będzie się składało z dwóch cd. Tak czy inaczej, kiedy grają wszystkie instrumenty, trzeba będzie bardzo dokładnie wyważyć, co ma być słyszalne, a co mniej. Nie wiem czemu, na razie czuję potrzebę, aby każde uderzenie perkusji było najbardziej wyraźne w miksie.
***
Dokończyliśmy obyczajówką.

wtorek, 7 września

W konsekwencji nie mieliśmy próby, a ja chyba obejrzałem kosza mecz.
***
Acha, zakupiliśmy ełr na wyprawę i kupiliśmy na drobnej wyprzedaży opiekacz. Od tego dnia nie jemy już obiadów, tylko opiekany chleb tostowy. Mam nadzieję, że obiady kiedyś wrócą.

Chyba wieczorem obejrzeliśmy niezobowiązujący film "Black death" (2010) z Seanem Beanem umiejscowiony w czasie średniowiecznej zarazy. Całkiem wystarczające do oglądania.
Podkolorowanie obrazu oraz zastosowanie nowoczesnych technik kręcenia było ciekawe, a sama fabuła i pomysł wystarczająco wciągające.

środa, 8 września

To pamiętam dość dobrze, bo był mecz, a potem go nie było, więc zająłem się indeksem. I tak sobie rzeźbiłem do późnych godzin wieczornych. Więc i w pracy "fajnie" i w domu "fajnie".

Brak komentarzy: