sobota, 18 kwietnia 2009
Wstałem rano, porobiłem trochę, przygotowałem filmy i trza się było zbierać do Jerzego. Obniżyłem siodełko, sprawdziłem ten kulawy pedał, co nie obraca się sprawnie i pojechałem. Droga w sumie zajęła mi jakieś 18 minut. Po bożemu przeprowadzałem rower na przejściach dla pieszych. Jednak przestrzenie przemierza się szybciej niż na piechotę. Nie powiem, nie było lekko, szczególnie "na wzgórze" musiałem podjechać na stojaka, więc kiedy byłem pod blokiem Jerzego, zadzwoniłem, on zszedł, to mówię, że dzisiaj już nie gram w kosza, bo zmęczony jestem. Taki żart. On na to, że zarosłem i że rower wcale nie taki zły. Ja na to, że wszystko co potrzeba ma, tylko nieco lat już ma. Jerzy mówi, daj się przejechać, dawno już nie jeździłem. Wziąłem pompkę i piłkę, Jerzy wsiada, do boiska jest prosto z góry, wzdłuż parkingów, które kilkoma platformami opadają po zboczu jedna za drugą. Wsiada, jedzie i krzyczy:
— A gdzie tu są hamulce?
— Tam z przodu — krzyczę, no bo gdzie mają być.
I pojeeeeeeeeeeeeechał!
Zdążyłem raz odbić piłkę, przemknęło mi, co on tak szybko napiera z tej górki, i nagle jak się wypierdolił!
Widziałem, jak już leżąc na boku z rowerem przesunął po chodnikowych kostkach ze 3-4 metry. Auć.
Schodzę na dół, w końcu Andrzej na nowym rowerze przedwczoraj też się wywalił; kiedy stałem w czwartek na przystanku widziałem dzieciaka, kiedy wyłożył się przez kierownicę, sam nie wiem, jak to zrobił na prostej drodze.
A tu masz, chłopak wsiadł na rower po raz pierwszy od ilu lat — i już kraksa.
Jerzy wstaje, idzie do mnie, dziwię się, że zostawił rower, a on mówi, że się nieźle walnął w głowę. Trochę krwi mu poszło z nosa, czerwone obtarcie na lewej skroni, ale żadnych poważniejszych objawów nie widać.
Natomiast od razu chciał i zadzwonił po karetkę. Wziąłem sprzęt i poszliśmy do domu. Lekka opuchlizna zaczęła być widoczna w okolicy lewego oka, ale Jerzy choć oszołomiony, przytomny, gada do rzeczy.
Sanitariusz stwierdził, że Jerzego twarz wygląda jakoś niesymetrycznie. Być może. Zawsze był chudy.
***
Pęknięty oczodół, strzaskane zatoki i kość jarzmowa oraz ich przesunięcie. Po jakiś 7 dniach, aż ustąpi obrzęk mózgu, będzie miał operację.
A po koszu miała na niego czekać urodzinowa niespodzianka, no masz. Cholera.
— A gdzie tu są hamulce?
— Tam z przodu — krzyczę, no bo gdzie mają być.
I pojeeeeeeeeeeeeechał!
Zdążyłem raz odbić piłkę, przemknęło mi, co on tak szybko napiera z tej górki, i nagle jak się wypierdolił!
Widziałem, jak już leżąc na boku z rowerem przesunął po chodnikowych kostkach ze 3-4 metry. Auć.
Schodzę na dół, w końcu Andrzej na nowym rowerze przedwczoraj też się wywalił; kiedy stałem w czwartek na przystanku widziałem dzieciaka, kiedy wyłożył się przez kierownicę, sam nie wiem, jak to zrobił na prostej drodze.
A tu masz, chłopak wsiadł na rower po raz pierwszy od ilu lat — i już kraksa.
Jerzy wstaje, idzie do mnie, dziwię się, że zostawił rower, a on mówi, że się nieźle walnął w głowę. Trochę krwi mu poszło z nosa, czerwone obtarcie na lewej skroni, ale żadnych poważniejszych objawów nie widać.
Natomiast od razu chciał i zadzwonił po karetkę. Wziąłem sprzęt i poszliśmy do domu. Lekka opuchlizna zaczęła być widoczna w okolicy lewego oka, ale Jerzy choć oszołomiony, przytomny, gada do rzeczy.
Sanitariusz stwierdził, że Jerzego twarz wygląda jakoś niesymetrycznie. Być może. Zawsze był chudy.
***
Pęknięty oczodół, strzaskane zatoki i kość jarzmowa oraz ich przesunięcie. Po jakiś 7 dniach, aż ustąpi obrzęk mózgu, będzie miał operację.
A po koszu miała na niego czekać urodzinowa niespodzianka, no masz. Cholera.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz