no patrz, jest taki gość: Bert Kaempferti
specjalizuje się w easy listening zaaranżowane na orkiestrę, big band oraz dodatkowe instrumenty, okazało się, że "stranger in the night" to jego numer, a płyty to składankowa klasyczna klasyczność — niewiarygodna przyjemność słuchania(przypomina co bardziej frywolne kawałki Johna Barry'ego, np. z "Dr No")
środa, 29 kwietnia
Zacznijmy od tego, że w sobotę oglądaliśmy jeszcze całkiem ekstra nieordynaryjny film "Jabłka Adama". Duński. Zdaje się, że drugą główną rolę grał znany z 007 LeSzyfr. Film niezwykły nie tyle w treści, ile w przekraczaniu ukazywania ludzkich postaw i postaw wobec tych postaw. Momentami wyglądało to jak żart błyskotliwego scenarzysty, ale przecież przedstawiono tam multum spraw ważkich, a jednocześnie z niezwykłą ironią, czasem nawet sarkazmem. Zdrowy film. Kameralny, ale profesjonalnie skrojony w full kolorze, z poetycko-mitologizującymi ujęciami. Żadnej fuszerki, czy polskiego teatru telewizji. I niech nikogo nie zmyli tekst:
Zacznijmy od tego, że w sobotę oglądaliśmy jeszcze całkiem ekstra nieordynaryjny film "Jabłka Adama". Duński. Zdaje się, że drugą główną rolę grał znany z 007 LeSzyfr. Film niezwykły nie tyle w treści, ile w przekraczaniu ukazywania ludzkich postaw i postaw wobec tych postaw. Momentami wyglądało to jak żart błyskotliwego scenarzysty, ale przecież przedstawiono tam multum spraw ważkich, a jednocześnie z niezwykłą ironią, czasem nawet sarkazmem. Zdrowy film. Kameralny, ale profesjonalnie skrojony w full kolorze, z poetycko-mitologizującymi ujęciami. Żadnej fuszerki, czy polskiego teatru telewizji. I niech nikogo nie zmyli tekst:
— Jedziemy do Indii, bo tam dziecko z zespołem Downa nie będzie się tak wyróżniać.
Acz, taka odwaga cechuje cały film. Byłem pod wrażeniem.
Zaś w niedzielę (26.04) wpadłem na genialny w swojej prostocie pomysł. Nastawiliśmy babkę ziemniaczaną, a potem Skarbie na rower, kocyk i browary do plecaka i poszliśmy/pojechaliśmy na kwietniową majówkę. Parę kroków od naszych bloków, na zaplecze parku, na nasłonecznionej stronie wzgórza, gdzie można znaleźć nieduży fragment płaskiego terenu. Zabarłożyliśmy tam niemal dwie godziny, w pełnym oszałamiającym słońcu, czasem owiewani wiatrem, rozdziani do przyzwoitych elementów. Widzieliśmy nawet fantastycznie zieloną jaszczurkę, na polskie warunki gigant — miała ponad 10 cm. Skarbie — choć niechętna niedzielnemu wychodzeniu z domu - pomysł się spodobał. I pierwszy kontakt z rowerem niestraszny. Ba, nawet zachęcający. Być może poszukamy drugiego używanego rowera. Być może jakimś razem gotowy obiad wyniesiemy na świeże powietrze, na majówkę.
Skoro trasa już wypróbowana, to w poniedziałek (27.04) na próbę do Endriusa wybrałem się rowerem. Poszło sprawnie, nawet przy okazji zaśpiewałem "oryginalny" wokal do "Farelki" w wersji disco. Endriu był kierownikiem.
Skoro trasa już wypróbowana, to w poniedziałek (27.04) na próbę do Endriusa wybrałem się rowerem. Poszło sprawnie, nawet przy okazji zaśpiewałem "oryginalny" wokal do "Farelki" w wersji disco. Endriu był kierownikiem.
We wtorek (28.04) Johny zachorzał na zatoki, więc teoretycznie próba okrojona, ale Nicolasowi nie chciało się ruszać, więc zaprosił mnie do siebie. Podymałem rowerem. Było sprawnie, bo od Gdańska po Oliwę prowadzi wygodna ścieżka rowerowa, więc komfort jazdy jest. Zajęło mi to godzinę. Na miejscu Nicolas głównie zajmował się kuchceniem, i wypichcił zupę z bakłażanów, następnie sajgonki. Okazało się, że z niego niezły łasuch. Zanim więc zabraliśmy się za "krytyczną ocenę" występów zespołu na żywo na podstawie dostępnych filmików z koncertów zrobiła się 22, a potem 22:40. Paliliśmy nawet tytoń, choć nienawykły do tego jestem. W drodze powrotnej grzałem ile wlezie, ale specjalnie mnie to nie przyspieszyło. Do domu zajechałem baaaardzo późno.
A teraz uwaga: w jaką grę (głównie/jedynie/nałogowo) gra Nicolas?
W Heroes, tyle że IV. Ha!
Środa znowu nie widziała mnie za bardzo w domu. Pojechałem do Karoliny, aby z Jaśkiem "pograć" trochę na gitarze. Więc znowu umiem grać "Autobiografię" oraz nauczyłem się "Baśki". Co ciekawe, gra szła do metronomu, urządzenia, którego prawie nigdy w życiu nie używam. Oczywiście zostaliśmy obdarowani pełnym zestawem obiadowym — nawet na wynos. Jako bonus — tokaj.
Uff, tyle zdarzeń, aż jestem trochę od nich otępiały i nie wiem jak się odwdzięczać. Może odpocznę jutro w robocie.
Ponieważ teraz wydarzenia z play-off dzień po dniu, to: Pistons odpadli gładziutko 0-4 z Cavs; Lakers bez problemów popchnęło Utah 4-1; dosyć zaskakująco Spurs po raz pierwszy od czasów Duncana (11 lat?) odpadło w I rundzie, zaskakująco, bo z Dallas już 1-4. Reszta par wciąż się mierzy, najbardziej zażarta jest seria pociętych kontuzjami Boston i młodych Chicago — same dogrywki i rzuty w ostatnich sekundach. Z innych ciekawych wydarzeń Denver w jednym meczu (na 3-1) rozgromili NO Hornets w ich własnej hali różnicą prawie 60 pkt. Jest nawet ciekawa idea o nowych Bad Boys
***
łał, jaka futurystyczna wizja (a propos świńskiej grypy) — pierwszy post z góry:
http://prawda2.info/viewtopic.php?t=6342
(nie pójdę po żadne żarcie do wojskowych!)
http://prawda2.info/viewtopic.php?t=6342
(nie pójdę po żadne żarcie do wojskowych!)
(zresztą, ci od nas prędzej sprzedaliby te zarażone żarcie na rynku, niż rozdawali za darmo = w Polsce to nie grozi)
no to Dobranoc!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz