środa, wreszcie (!) podciągnąłem pliki Wojt the la Volt swoim masterem, w ryzykownych momentach wystarczyło obniżyć o 1 dB i w sumie jestem zadowolony; ucho jednak ma to do siebie, że woli "grubszą parówkę" od "chudszej parówki" — ponadto basy i tak miałem obcięte poniżej 100 Hz, więc ich ogólne "dogęszczenie" na pewno nie zaszkodzi
odwaliliśmy hiszpaniozę i doobejrzałem ten mecz McGrady'ego (62 rzucił) — zachowam sobie na pamiątkę — w końcu to jeden z graczy, który mocno roztrwonił swój talent
w czwarteczek (tłusty — 5 pączków) pojechałem do Brętowitz, spotkaliśmy się wyjątkowo wcześnie, zagraliśmy przy trzaskającym mrozie co potrzeba, w sumie jesteśmy nieźle przygotowani do występu; dokonaliśmy zmiany w wykonywaniu "super soul" ja siedzę na stołku i udzielam się w refrenie, Wojt gra na elektrycznej
zaczęliśmy sobie później jamować, całkiem ok, w konsekwencji Wojt stwierdził, że chciałoby się już nowe numery robić; ja na to, że spoko, wydajemy i startujemy z nagrywaniem nowych rzeczy, a Wojt, że już nie takie smęty, tylko bardziej w stronę bluesa — co mi odpowiada — więc może teraz płyta bluesowa?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz