zeszły czwartek miałem chyba wolny, ale zapomniałem co robiłem — i już go nie ma
weekend był dosyć wyjątkowy z tego względu, że w ogóle nie zajmowałem się muzyką — może to i dobrze, że odpoczęły uszy; od kilku dni Skarbie schorowane na gardełko, ledwo co tam zje; ręczni rozczarowali mnie w meczu z Chorwacją (z Francuzami też nie mielibyśmy szans), więc mecz z Duńczykami już nie był specjalnie ważny
zresztą niedziela "na sportowo" — najpierw Federer po raz kolejny nie dał rady Nadalowi, potem ręczni raz, następnie ręczni dwa — finał to było niezłe widowisko; w tym czasie odprawiałem też robótkę, w kosekwencji nie obejrzeliśmy żadnego filmu, kurczę — a tyle Allenów nas czeka
w sobotę na Stogi do matuli, zbyt krótki spacer (ale Skarbie chore — dziubie jak wróbelek), w domu dobry obiad, i jakoś tak bezboleśnie, nic nie robiąc przeleżakowaliśmy całe popołudnie
w niedzielę zrobiliśmy rosół (już zjedzony) oraz pieczeń z kurczaka (starczy na kilka dni); w poniedziałek musiałem wciągnąć ser z pieprzem — aż za dużo go było na raz — szkoda, że tak nagle termin mu się skończył, bo bardzo go lubię
miałem zająć się prasowaniem plików Wojtka (częściowo się to udało), ale oczywiście zajrzałem do "podkładu" pod filmik, wyciąłem kawałek, zacząłem się bawić i czas poleciał — noooo, ale podkład będzie depresyjny — akurat pasujący do obrazu
miałem zająć się prasowaniem plików Wojtka (częściowo się to udało), ale oczywiście zajrzałem do "podkładu" pod filmik, wyciąłem kawałek, zacząłem się bawić i czas poleciał — noooo, ale podkład będzie depresyjny — akurat pasujący do obrazu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz