wierzcie lub nie, ostatnio moją "piosenką tygodnia" jest "the fear" Lily Allen — prawdziwie rockowo-chill-out-owy numer — szczególnie wokal przez swoją delikatność wydaje mi się bliski przez konotacje do Emiliany Torrini i Kate Nash
coś jednak wczoraj było na rzeczy (na drodze), bo Wojt pośliznął się wozem, przeciął całą jezdnię, wylądował w przeciwległym rowie i jeszcze poszorował 20 metrów — na szczęście osobowo mu się nic nie stało (ale próby nie było — psi!; zwozili go lawetą dopiero po 17)
pełna duma w majtkach — jakaś maszyna sobie zadała trud i upchnęła płytę w sieci — płytę? przecież to demo — ale jest
można nawet odsłuchać całość/we fragmentach
zdaje się, że odkryłem, że moja nagrywarka nie wypala napisów, zaś wieczorem oglądaliśmy "Paloma de papel" — peruwiański film o ważnych w sumie sprawach, ale bardzo naiwnie nakręcony, w scenach pokazujących idylliczne dzieciństwo czy partyzanckie szkolenie — wręcz łopatologiczny; napocząłem też umieszczanie tytułów na okładce JZTZ i zleciało
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz