czwartek, 18 października 2012

Odcinek z rpg dziecka



13 października, sobota

My drogi i Miłościwie Nam Panująca byliśmy na koncercie Afro Kolektywu, a wieczór) i dzień cały) spędziliśmy baaardzo przyjemnie.

http://www.sfinks700.com/imprezy/302

To znaczy tak, ja dymałem z pytaniami, w międzyczasie było spaghetti, którego to zdjęcia nie mamy, ale było dobre. znakomicie przyprawione i starczyło nam na dłuższy czas. No i mieliśmy beforek. I sęk w tym, że uciekły mi szczegóły, a i bez nich pozostało mi wrażenie pogodnej soboty. Na przykład kupiliśmy mielone. Na przykład do obiadu piliśmy czerwone wino. Potem trzeba było wychodzić on time.

I jakkolwiek zasmucony jestem frekwencją koncertową zespołu, którego "singiel dotarł aż 4. miejsca Listy Przebojów Trójki" (bo to oznacza..., wiadomo co to oznacza), to cała reszta bardzo mile mnie rozczarowała. Muzycznie 3 razy lepiej niż na płycie (= bo może ona dobrze jest nagrana, ale nie oddaje energii i kołyszącego potencjału muzyki) (małe kolumienki? RHCP skacze również telefonu komórkowego). Bo ja w ogóle nie rozumiałem co oni do mnie grają, a teraz to ja czuję, że i funk i disco i Jamiroquai (a to już jest duży komplement) i popu ciut, i sekcja bez zarzutu, i bas bije po klacie, a gitarzysta rasowo umie grać. Do tego perkusjonalia.
 
To też było ważne, ale nie tylko. Bo oprócz koncertu spotkanie, i rpg dziecka, i odwożenie, i piwo, i koncert cały. Nie do ujęcia takie, ale ładnie było. I miło.



14 października, niedziela

Odcinek z łososiem

My drogi i Miłościwie Nam Panująca zaczęliśmy od przedziwnego śniadania (chomik), a zakończyliśmy na przefajnym w.

Bo to było tak, że to było przed 9 i pojechałem na szkolenie z pierwszej pomocy przedmedycznej. Więc Kowale witają, ponury poranek, kawa i ciastka i kanapka i szczęśliwie jakoś zeszło do 14.
 
Szefowa po mnie zajechali i spędziliśmy upojne godziny za zakupach, bardzo owocnych, tak przy okazji, ale całość już do tego momentu mnie wyczerpała energetycznie. Wracaliśmy do domu, a ja już na oparach. Kanapka mało pomogła, rozpakowywanie bogactw też nie za bardzo. Martwica twarzy taka. I sprawdzanie (choć urocze) nie pomagało.
 
Więc się położyłem. Potem lekko w garść, potem te teściątka (nieprzygotowanyyy!), potem krzyżówka, no i niestety, krzyżówka mnie też rozwaliła. Może nie tyle krzyżówka, ile Szefowa. I może nie tyle niestety, a stety. Jak mówi cytata: "z Tobą przegrać, to jak wygrać". I na tym poprzestaniemy.


Brak komentarzy: