poniedziałek, 30 września 2013

Odcinek z fobry e fyfą



24 września, wtorek

Odcinek z koźlarzy szał

My drogi i Miłościwie Nam Panująca ciężko zapracowani wieczorkiem.

Mały szał produkcyjny, ale taki spoko. I do tego pękł kolejny rekord:
On Her Majesty's Secret Service (1969) 17.2 GB
Następnie robię zakupy, wyszedłszy nieco później, zażeram się, wędruję, zajeżdżam.
A tam było zajęć z zajęć, popakowałem, przeczytałem, pozdjęciowaliśmy, 1/10 skończył się nie wiadomo kiedy, wracam.
Miechuneczka do wymianeczki.
I się tak jeszcze zrobiło (Ty zrobiłaś surówkę), że miast odcineczków trza było nizać grzybeczki. Ale kozaków szał. I mamy wiele korali w domu.
A no i wciąż różowy bukiecik. Z krotochwilą.


25 września, środa

My drogi i Miłościwie Nam Panująca w przededniu decyzji.

Rano jeszcze trochę do obrobienia, a potem porządna praca od rana do popołudnia. Tyle że popadywa. I czasem senność, bom się nie dospał.
Dawno nie widziana próba, zwarcie szyków przed następnym atakiem orków. I zdaje się, że nawet okazjonalnie byłem wcześniej w domu, byśmy mogli cały wieczór spędzić na przeglądaniu połączeń lotniczych, ale nic z tego nie wyszło. Z tych połączeń. Ciepłe kraje wyszły wcześniej, wróciliśmy zatem do starszego pomysłu. Poszedł es bez odpowiedzi. A potem w nocy walczyłem na argumenty. Ale te nie były potrzebne.


26 września, czwartek

Odcinek z wyszykowaniem decyzji

My drogi i Miłościwie Nam Panująca wyszykowaliśmy decyzję i poczyniliśmy starania.

Nie były potrzebne, bo akcja była szybka i od razu dostałem com chciał. No bo właściwie wszystko zrobione zostało. Więc pół dnia na mailach, drugie pół dnia bez zapłaty, bom budżetu nie zrobił, a strona wisieć musi. Zatem pędzę.
W domu obracamy szczegółami, mam zalążek weekendu, oglądamy odcinki.


27 września, piątek

Odcinek z dentystą

My drogi i Miłościwie Nam Panująca jeszcze chwilę nerwów przed weekendem.

Wchodzę, pędzę, dokańczam. Udało się i nawet zrobiłem troszkę porządków w korytkach, łącznie z opisywaniem. Przy okazji po, zatem troszkę luźniej, ale na fragment z agentem nie starczyło już czasu.
Potem zmagamy się z finansami i mieszkaniami po kolei (co by odhaczyć wszystko). Jedni nie odpowiadają, inni odpowiadają za nich, zatem bierzemy i już.
Children of Men (2006) — przyzwoicie, aczkolwiek na motywach questu (ho ho — nowe sformułowanie). Zatem emocjonująca sensacja w świecie sf, dobrze się oglądało, szczególnie widowiskowe sceny z gier komputerowych.
Acha, ostatni raz u dentysty byłem w grudniu 2011. Sporo tam się pozmieniało w okolicy, taka podróż w czasie i przeszłości, bo mi plomba wypadła. Nie zgrzytać zębami. I tak już jestem posunięty w czasie i szyjkach.
Z tego też powodu, jak już znieczulenie zeszło dodatkowo znieczuliłem się piwem i winem porzeczkowym. A ponieważ z okazji weekendu godzina była jeszcze wczesna — starczyło na dwa odcinki.


28 września, sobota

Odcinek z całkowitym leniuchowaniem

My drogi i Miłościwie Nam Panująca zrobiliśmy jeno cebularze, ale za to pyszne. KINO NOWEJ PRZYGODY — gooodnie. I nie spodziewałem się (bo resztę albo znam albo znać wcale nie muszę), że Iron Man i Watchmen będą tak dobrze potraktowani przez grono naukowców.
W ramach obcowania z klasyką po dwóch dniach nerwówki już nie wracałem do "Thunderball", jedynie muzycznie, powróciłem chwilowo do Nando, przy okazji wyskipowałem sobie French Connection (1971), żeby przyuważyć inne elementy architektoniczne (i bingo), więc krotochwila z tostami, czasem słońce, czasem deszcz.
A racja, wczoraj ja zakupiłem, dzisiaj Ty zakupiłaś euro, jest co położyć na cebularza, a jak zwykle jestem zadowolony z ciasta drożdżowego. No i dodanie drożdży oraz cukru przysłużyło się winu w butli. Nic tylko leniuchować, co czynię od czwartku z przerwami.
Zatem powrócili nasi dawno nie widziani przyjaciele i było smacznie.



29 września, niedziela

Odcinek z jeszcze większym całkowitym leniuchowaniem

My drogi i Miłościwie Nam Panująca prawie szykowaliśmy się do wyjazdu — znaczy się nie ja.

Bo ja obejrzałem Hobbita (2013) czym się mile rozczarowałem. Udawałem, że zajmuję się pisaniną (ale Mediolan dokończony) (prócz zdjęć). Ukradną portfel albo zęby. I będziemy oglądać Obywatela Kane'a.
Ale pdfy i obrazki ładne.
Sraczka, a potem smacznie zjedliśmy cebularze, kupiliśmy bilety na Medeskiego (bardzo szybki zimny marsz marsz Dąbrowski), pozakańczałem sprawy, wybrałem książki — eeee, to już było dużo wcześniej — i się wyszykowaliśmy na krotochwilę, relaks i wypoczynek z nudnym filmem. No, to mamy odhaczone. Nerwowo jest. Ale już prawie wakacje.





środa, 25 września 2013

Odcinek z pizzą!



23 września, poniedziałek

My drogi i Miłościwie Nam Panująca nawżeramy się pizzy na ZAŚ.

Robię, działam, opisuję.
Jest szlachetny plan na kolejny fragment do zrobienia, woda-las-miotło nieś.
Trafił się jeszcze kawałek pogody, trafiona jest ta świetna książka, pizza, w końcu jak dojechała, to też się trafiła. Nawtykałek sięk, żek chej.
Idę przez ten las, kawałek skrótu, a w drodze powrotnej niemal oko wykol. Dzisiaj bezszałowo, ale punkt programu zaliczony. Pani Redaktor (ależ) oddała swoje pismo do druku i w mieszkaniu od razu czyściej (hihihi). Ale firanek nie będzie.
Krótki przewodnik filmowy (Akira), foty, karciochy (tak, nie) i do snu. W innej kolejności, ale ale.



wtorek, 24 września 2013

Odcinek z, a nieeee — z imieninami



21 września, sobota

My drogi i Miłościwie Nam Panująca mieliśmy, dosłownie i w przenośni POM.

Wstajemy rano. O 14.
Dostałem oczekiwany (choć niespodzianka) prezent! Teraz już dopełniona pełnia.
Ja jem jeszcze flądrę — smażona o wiele bardziej. Chwila na rozruch. Krotochwila. Wiadomo, praca, ale to tylko ten weekend. Niektórzy w pracy to mają wolne od dwóch tygodni. W sam raz przyjemnie.
I jeszcze wyjątkowo słonecznie i ładnie w naszym mieście. Prezent do noszenia, z grzybami.
Bistro Pasta and More spełniło swoje zadanie — najeść się makaronem, ale nie jest to miejsce na powrót. Chciałem tagliatelle, ale jadłem lepsze.
W A la Française wypiliśmy cydru, zjedliśmy naleśnika tudzież creme brule — wypada, że słodycze okej i jeszcze coś zostało do spróbowania.
Wpadliśmy do Pułapki, gdzie dopełniliśmy się do pełna, a było czym i ponieważ to takie pierwsze imieniny w moim życiu, to różnorodność była przyjemna w tym przypadku. Miło to wymyśliłem.
Potem jeszcze po maluchu w Czarnej Wołdze — taka okazja była nie do przepuszczenia, że mamy zaliczone przynajmniej do przyszłego miesiąca.
I co dziwne — wszystkośmy zakończyli przyzwoicie i bez szczęku. Naprawdę gratulacje.



22 września, niedziela

Odcinek z imieninami na drugą nóżkę

My drogi i Miłościwie Nam Panująca znowu nie mogliśmy usiedzieć w domu.

Część usmażyłem, a część powiesiłem do suszenia — jak w domu.
Bawiłem się w katalogowanie i napisy i już trzeba się było zbierać na schabowe.
Minęło smacznie, acz bez gier (z grami byłoby lepiej), no ale maszynki to już nie będziemy musieli pożyczać — taka to ci niespodzianka. Ho ho.
I nagle zrobiło się późno i trzeba się było natyrać i nadźwigać, ale ładnie nam poszło z odcedzaniem. Kolor ma dobry, zjadło cukier, ale nie za bardzo, może teraz jeszcze trochę zadziałać. Liczę na to. Wieczorny zjazd, FILM, że miesięcznik i zasadniczo to człowiek sobie w pracy odpocznie chyba, tak się szykuje jak zazwyczaj, prace wykończone, będzie się można zająć serialami.
Telefony dwa, jeden w niedzielę w południe — taka tradycja.



poniedziałek, 23 września 2013

Odcinek z, a jakże, piątkiem



20 września, piątek

My drogi i Miłościwie Nam Panująca spędziliśmy czas szykując się do.

Drugi raz kolei udałem się na ściankę — zaraz spadnie śnieg, trzeba korzystać.
A potem w promocyjnej cenie, ale za to kosztem nocy obejrzeliśmy:
W IMIĘ... (101 min), Polska, 2013, reżyseria: Małgorzata Szumowska
DZIEWCZYNA Z SZAFY (90 min), Polska, 2012, reżyseria: Bodo Kox
UKŁAD ZAMKNIĘTY (119 min), Polska, 2013, reżyseria: Ryszard Bugajski
IMAGINE (105 min), Francja, Polska, Portugalia, Wielka Brytania, 2012, reżyseria: Andrzej Jakimowski
— już się trochę nagadałem na ten temat. Uogólniając, z polskim filmem nie jest bardzo źle. Ale czy zatem z kolei iść na Tolkiena? Sam nie wiem.
Plus, duży plus, za Lizbonę.
Najważniejsze, że starczyło jedzenia i picia.



piątek, 20 września 2013

Odcinek z odcinkiem



17 września, wtorek

Odcinek z wtorkiem

My drogi i Miłościwie Nam Panująca tradycyjnie spotkaliśmy się na grzybach wieczorem.

No tyle skarbów na raz oddałem do druku, że hej.
Smętnie i deszczowo było, bez przygód, aż to porównać z zeszłym na krótkim rękawie! Boczek.
Pewnie dlatego, że zaczął się jesienny smęt to i zmęczenie wpadło, wymagające na przykład balsamowania. Okrycie miesięcznika "FILM" (poniewczasie). Zauważalna degradacja jakości papieru, ale tekst na wysokim poziomie. Więcej!


18 września, środa

Odcinek ze środą

My drogi i Miłościwie Nam Panująca rozważamy na sucho.

Nie grają, a my tańczymy. Na razie szykujemy się na przygodę, już rozwiązujemy rebus ze spisem treści naszego fantastycznego perjodyku.
Tymczasem ponownie zrobiliśmy sobie (niecelowo) wolne, więc czekam na telefon od mojego kolegi, a on nie telefonuje.
No to patrzymy różne opcje i przewalamy samoloty, ale żadne tam na razie, bo nie mamy wiadmości jeszcze. Odnośnie plażowania. W bikini. I nowym bobie.
Dysk nie gra i ścianka nie gra, ale jakoś to będzie. To przez ten alert energetyczny.


19 września, czwartek

Odcinek z czwartkiem

My drogi i Miłościwie Nam Panująca prawie nawet nie zauważyliśmy.

Że wstałem i pojechałem. I jeszcze zakupy zrobiłem. I tylko dwa zagaśnięcia. A że pod górkę na jednopasmowej? A co tam. Się jechało, się oglądało. Octopussy (1983) 16.67 GB — rekordzista. Ależ on jest stary. A Marsylia lata. Zatem: jeździsz autem — kupujesz alkohol. Dużo. Do tego filety z flądry i lody.
Aktywność na świeżym powietrzu na ściance. Chwila z przewalaniem z dysku do dysku i bierzemy się za smażenie ryb. Wybornie. I z prawdziwym piwem. Wybornie. Wczoraj słuchanie meczu, dzisiaj czytanie meczu. Jak rozpoznać obrazy część druga i już właściwie zaraz weekend. Wybornie.

Prairie immortelle — wpisujesz: masz


środa, 18 września 2013

Odcinek z artefaktami w brodzie



16 września, poniedziałek

My drogi i Miłościwie Nam Panująca w poniedziałek przed wtorkiem.

"Kino Nowej Przygody" ze słowo/obraz terytoria jest fantastyczne. Nawet jeżeli na dworze jest ponuracko.
Down on the Upside (1996) na tyle bardzo, że teraz moja ulubiona. Bo taka łagodna. Prawie jak Julie London smęty.
Nawet jeżeli Goat — World Music (2012) to hipsterka, to ja przez chwilę na tak.
Obczaić Star Crash (1978) — wygląda na wspaniały film.
Jak rozpoznać malarzy? — przezabawne.
A potem poszedłem na próbę, byłem kierownikiem wycieczki.
Potem piliśmy piwo i zaliczyliśmy schody.
No i czekam na efekty naszej poniedziałkowej "pracy", bo idziemy jak burza i klepiemy numer za numerem.
A się sprawiłaś z surówką (przyprawy) i obiadem dla nas. Bardzo ładnie. Ale inny niż na zdjęciu. To dla zmyły.



wtorek, 17 września 2013

Odcinek z jestem sobotą pracującą


chmiel na żywo, chyba prawdziwy
14 września, sobota

My drogi i Miłościwie Nam Panująca żadnej pracy się nie boimy.

Tzn. ja to nagrywałem piloty i zostałem skazany na banicję do drugiego pokoju.
Za to po krótkich zakupach sprawiłem się w trymiga niby master czif i przy okazji kawałek naczynia zmyłem. A schabowy i sałatka wyszły wybornie, zwłaszcza w takim tempie.
Był jeszcze czas na lekturę, ale co poniektórzy się nudzili.
Potem jeszcze nagrałem kawałek szkicu i już można było się relaksować.
Z odcinkami również i na cztery kolumny.



15 września, niedziela

Odcinek z piciem starych dziadów po krzakach

My drogi i Miłościwie Nam Panująca byliśmy na wyjazdach, bo ja w naturze.

Wstałem, zebrałem się i pojechałem. Na czas. Floyd Mayweather jr pokazał, że Saul "Canelo" Alvarez ma jeszcze czas. Również. Zwiedziliśmy z Jerzym Ptasi Raj i nawet mamy dowody. Wszystko na bieżąco i nawet słońce nam zaświeciło. Bardzo zadowolony (może prócz procentów).
A potem oglądałem tych murzynów (dla przypomnienia: nie oglądam koszykówki, lecz nba). I jeszcze trafiłem z plikami w sedno. (a dysk nie halo). Krotochwila nam się przedłużyła na cacy na przykład na ZAŚ.
22 bullets (2010) — Jean Reno: zrobiliśmy to tylko dla Ciebie. Ale zdaje się, że Marsylia ładna ("ja tam żadnego miasta nie widziałam").

 



poniedziałek, 16 września 2013

Odcinek z drożdżówką przyniesioną z nagła



12 września, czwartek

Odcinek ze schizą

My drogi i Miłościwie Nam Panująca w trakcie samochodowego treningu.

Wstajemy. Rano. Jajeczna/buraczkowa pierzynka/kołderka. Jedziemy. Do PG bardzo ładnie, a potem ta głupia baba za kierownicą (buchachacha) wjechała mi nie tam gdzie trzeba. Z małą pomocą przyjaciół (no dobra, wyjechałaś za mnie) udało się ruszyć w drogę, gdzie już tylko z jednym zagaśnięciem silnika dojechałem.
Pracuję, wpisuję, oddaję, publikuję.
Pada. Pada dużo deszczu. To jednak autentyczny strach. Na pożegnanie puściłem sobie "Live and let die". Jadę między 50 a 60. Często poniżej 50. Dużo stania na światłach. Stwierdzam, że nie warto się pchać przez Gdańsk, jadę przez Morenę, jest szybciutko. Dwa razy zgasł. Wrzeszcz, Zaspa i Przymorze okazały się łatwe. Najtrudniej jednak z parkowaniem. No to "równolegle" i nawet potem udało się wyjechać. A potem — co za zbieg okoliczności!
A zatem 100 lat!
Jakoś wracam, pod domem parkuję bardzo bliziutko, ale bez stukania. Chętnym mogę opisać całą trasę, ze szczegółami. To, w połączeniu z tamtym, chyba jednak szkodliwe dla zdrowia. Nie mam tamtego numery, stara karta nie działa, nie ma internetu. Jest internet! Podłączam, znajduję, telefonuję, uff. No to do następnego.
W związku z nabytymi okolicznościami już nawet nie oglądałem nba, chociaż czas i miejsce były, zająłem się czymś dla potomności. No, Nando by mi dzisiaj nie podszedł.
Dwa odcinki i do domu.



13 września, piątek

My drogi i Miłościwie Nam Panująca rozpoczynamy weekend a bardziej ja.

Mniej smętnie na pogodzie dzisiaj. Jesteśmy umówieni na niedzielę. Kolekcjonuję kolekcję. Sporo do przodu, z czego bardzo się cieszę. Jest już ZAŚ na poniedziałek.
007 Man with the Golden Gun (1974) 15.4 GB
ta dam!

Takie mam jakieś stare artefakty, że przeczytałem zaległe fragmenty (kiedyś: zawsze po pierwsze) akurat o 7 meczu Lakers-Denver w I rundzie play-off 2012, który właśnie oglądam. Dodatkowo jestem na bieżąco i ze starymi Lakers i niedawnymi Denver. No i miło.
I oglądaliśmy wymagany film, aczkolwiek to tylko Copolla. Jakkolwiek: tym razem nie poszło jej najgorzej, szczególnie po dwóch piwach i krótkiej rozmowie o wiedrze.
Bling Ring (2013)
.



piątek, 13 września 2013

Odcinek z human body



11 września, środa

My drogi i Miłościwie Nam Panująca mieliśmy wyjściówkę z okazji wolnej środy.

No się zarobiłem i deszcz spadł, a oni będą dopiero o północy akceptować. Ale w sumie lecimy dalej. Chyba nawet z pilotem. Na ten numer Umpy to już czekałem od wczoraj. Podobnie jak na mastery. I tak mi zeszło.
Trochę sprasowane (sprawdzałem w domu), ale chyba już nie mam za bardzo ucha do tego. Odsłucha się jeszcze parę razy i będzie dobrze.
Pojechałem, przeszedłem kawałek i już byłem pod garnizonem. Obejrzeliśmy wystawę, ale nie zrobiła ona na mnie specjalnego wrażenia — jacy tam prawdziwi ludzie — zresztą no i co z tego — ale się człowiek poduczył choć ciut jak wygląda. I jak skończy.
Jednak klu wieczoru to był dawno nie odwiedzany kebab, który okazał się smaczny, do tego kawałeczek zakupów w P&P (kolorowe długopisy!) i R. W domu kawa i prawie wolne. Nawet na odcinek starczyło.
Se tera myślę, że ta brzona na 11 września to taki piękny symbol! 



czwartek, 12 września 2013

Odcinek z efektem (pochyleniowym)


Giovanni Segantini (1858-1899) - album: Lombardia 1829-1926

9 września, poniedziałek

My drogi i Miłościwie Nam Panująca w przelocie.

A należy nadmienić, że w mp3 jestem znowu w fazie Barry. Może wyłączywszy kolejną kasetę (tak, Twoją), do której dojrzałem, by mówić: uczcie się na tym, to encyklopedia. Superunknown (1994). Ogólnie jestem w fazie, kiedy mam czas i mogę się zastanawiać, jak oni tam umieścili stopę w miksie. I że np. Paweł gra podobnie.
Więc byliśmy na próbie Umpy i nawiązaliśmy do starych dobrych czasów polskiego rocka o jakieś 20 lat za późno. A co tam. Przynajmniej byliśmy efektywni.
Głaskałem się z wielkim psem, gryzłem z kotem, to znaczy on mnie gryzł, ale ja nie dałem po sobie poznać, piliśmy na schodach i jeszcze kompot winny z porzeczek u Wojta w kuchni i bardzo późno wróciłem do domu. Ale z gitarą.

bo przecież to nawet na żywośmy widzieli
10 września, wtorek

Odcinek z zakupów szałem

My drogi i Miłościwie Nam Panująca w nieco dłuższym przelocie ale na bogato.

I nagle, w dobrym tonie, mamy robotę, ale w dobrym tonie mówię.
Minęło, wybrałem się w ten ostatni letni dzień, na krótkim rękawku, idę, zajrzałem do osso — a tam już zakupów szał! Sobie też kupiłem prezent, a co.
Potem jeszcze kostki dwie, filmy trzy i na Stogi. Zabrakło i siatki i słoików, ale poradziliśmy sobie z pakowaniem, jajeczna pierzynka na buraczkowych śledziach bardzo znakomicie, do tego kuleczki mięsne, a jakże pasztet(owa), relaks przy gazecie i piwie, a atlas grzybów bardzo trafiony, 1/10 jakoś zbyt szybko leci. No i kureczki!
Więc jak tylko wróciłem ze skarbami, to zasmażone kurki z jajkiem, a nawet dwoma, rozpakowywanie, a potem już byłem do snu, chociaż rekord (nie wiedzieć jak) pobiłem.



środa, 11 września 2013

Odcinek z jak poprzednio



8 września, niedziela

My drogi i Miłościwie Nam Panująca wolno spędzamy... a z tym wolnym to dopiero teraz zauważyłem że to napowtarzane.

Z okazji tego wolnego wolno sobie pozwalam na powolne skubanie przyjemności. Połowa filmu za mną — tym razem odkrywam szczegóły scenariusza i znaczenie drobnych scen. Zdaje się, że ci tam reżyserzy i scenarzyści robią to/planują nawet dogłębniej.
Tosty z wędzonkami.
Ładnie, ale nie ma potrzeby wychodzenia z mojej strony (jezioro? grzyby? — w przyszłym tygodniu), bawię się kolejnymi szczegółami w ramach relaksacyjnego spędzania czasu. Korzystać póki czas.
Odhaczam kolejne plusiki w zbiorach, co do których nie było pewności, że kiedykolwiek to widziałem. A przecież po to miało to być. Zatem kiedy już skończyłem z Bryantem i Bynumem przyszła pora na Tyreke Evansa, DeMarcusa Cousinsa, Amare i J.R. Smitha — to była strasznie widowiskowa ekipa. Mimo że mecz zaczął się od 1/12 z ich strony, ale potencjał ofensywny był zachwycający. Do tego dorzucam aspekt historyczny zjawisk (NY już może być tylko słabszy) wobec nadchodzących jeszcze małymi kroczkami przyszłych wydarzeń (Tyreke w Pelicans). Sezon zapowiada się ekscytująco głównie z powodu wielkiej liczby graczy w nowych koszulkach. Mniam.
Jeżeli chodzi i marnotrawienie czasu: przynajmniej omijam szerokim sikiem występy polskich sportów drużynowych.
I ścianka z krotochwilą i jeszcze okazało się, że niektóre piłki jeszcze dają radę, choć nadgarstki to już niekoniecznie, po czym jedzonko, pieczenie ciasta śliwkowo-kokosowego, relaksy i antrakty. I statecznie jesteśmy gotowi na nowy tydziążek.
Było wybooornie.


wtorek, 10 września 2013

Odcinek z wolną sobotą



7 września, sobota

My drogi i Miłościwie Nam Panująca spędzamy wolno wolną sobotę a na pewno ja.

Wstaję i znajduję zajęcie w przesuwaniu napisów. Bo muszą pasować do wersji mkv filmu. Taki relaks. Ponadto zużywamy na śniadanie resztki jedzenia z lodówki (wędzonki) i bardzo dobrze. Miała być praca, ale z tego niechcenia zakupy przydomowe (cola i chipsy). 
Ach, ponadto dysk odmówił posłuszeństwa, ale aż tak bardzo się nie przejąłem. Uruchomiłem skanowanie (bo wszystko jest zabezpieczone w innym miejscu) i po ponad dwóch godzinach było gotowe. Czy teraz będzie działać? No nie wiem. A co tam.
Wdrożyłem się w te napisy, cyferki za cyferkami, plus drobne poprawki. Do tego odkryłem kilka szczegółów interpretacyjnych. Na obiad kurczak pieczony z ziemniakami. Jak w końcu przyszła pora, to ścianka aż do zmierzchu i zaprzepaściłem naszą najlepszą piłkę, ale gra była najlepsza jaką mieliśmy. Brawo.
Cuba libre, obrazy lwowskie, czipsy (okropne mniam), odcinki, i wcale nie było komediowo. Nie ma nowego "La tierra de cuochi".
A na foto zaległa hokkaido.


poniedziałek, 9 września 2013

Odcinek z weekendem, weekendem, weekendem!



5 września, czwartek

Odcinek z wczesnym wieczorem

My drogi i Miłościwie Nam Panująca kolekcjonujemy własne wieczory.

Wreszcie po 3 tygodniach zmieniłem kasetę. Kolejna ciężka pozycja w katalogu. Stephen Farthing, Sztuka. Od malarstwa jaskiniowego do sztuki ulicznej — w znakomitej cenie.
A do rozpoczęcia sezonu zostało:
50 dni 11 godzin 33 minuty 55 sekund
 
Ha, to było, że tak powiem, kolejne wolne popołudnie. Co prawda światełko skończyło się szybko, ale było sporo zdjęć do przewalenia, niektóre bardzo stare. Plus zestaw obowiązkowy: kuchnia/sałatka.
Wieczorem nowy zwyczaj: popcorn z pół porcji — mała patelnia ok.
I drugi nowy zwyczaj: rzucamy kości po kolei.
Przed snem chwila na krotochwila, książki, groźby, postrzeżenia, minęło że ho ho. A z gryczanym smakuje całkiem okej.



6 września, piątek

My drogi i Miłościwie Nam Panująca u progu weekendu, weekendu, weekendu.

Jakoś tu się oprawiam smacznie i pracowicie. I wreszcie nie na wczoraj (taki mechanizm mam wbudowany). Live and Let Die (1973) 12.4 GB i to z trzema różnymi komentarzami!
Ha, właśnie, tymczasem prawie bym zapomniał, że przecież wozem przyjechałem w 30 min, chociaż raz mi zgasł i musiałem w końcu wyprzedzić tę koparkę. Mogę opowiadać w szczegółach.
Powrót: zapomniane zapalenie świateł, prawie jeden przejechany pieszy, ale jeden przepuszczony, no i wyjątkowa trasa wycieczkowa, przez Orunię Górną, Chełm, Morenę i Wrzeszcz — żeby było na nowo  ciekawie.
A potem już tylko poczucie weekendu, weekendu, weekendu! Kawa, relaks, Heat-Spurs nie widziani od pewnego czasu, potem w przerwie na pracę idziemy na ściankę. Nawet nam idzie. Po nagłej utracie energetycznej intensywna kolacja, po czym kości i Social Network (2010) i jeszcze mi było mało tego rozpoczęcia weekendu. Weekend, weekend, weekend!



piątek, 6 września 2013

Odcinek z do szkoły




2 września, poniedziałek

My drogi i Miłościwie Nam Panująca w zaciekle szczęśliwym poszukiwaniu rumu.

Zimno i pada. Nie zdążyłem  do słowo/obraz, ale Goldfinger (1964) 13.30 GB aż błyszczy. Dzisiaj zaliczyliśmy 3 lidle i w ostatnim był ostatni biały rum. Bo myśmy zebrali wczoraj miętę z górki. Więc i brązowy cukier i tłuczony (kruszony) lód i mojito wypadło jak trzeba. Do tego oliwki i lody i mieliśmy naprawdę ekskluzywną kolację.


3 września, wtorek

Odcinek z frajdą

My drogi i Miłościwie Nam Panująca przeglądamy książki że aż miło.

Wiem, że to nie nowe i już to kiedyś wymyśliłem, ale jak żesz aktualne:
— Co byś chciał synku robić w życiu?
— Ściągać!

Pięknie się sprawiłaś i przyniosłaś wspaniałe, ciężkie, grube książki ze słowo/obraz. Jak już człowiek zdecydował się w końcu odwiedzić ABO, to właśnie je zamknęli. Słonecznie z widokiem na port stoczniowy. A 1/10 już premierowo. Do tego silikon oraz drzwiczki.
Za to jak wróciłem do domu, to od razu usmażyliśmy te grzyby + jajko i bardzo pysznie było i niezdrowo przed nocą. Mniam.
Więc oglądaliśmy przed snem książki, trailery i zasnęliśmy na wizji "Umberto D." w stylu "Machete 2" (człowiek i jego pies! akcja i przygoda! starcie z krwiożerczą właścicielką domu! ukryte namiętności!).


4 września, środa

Odcinek z jazdą po ciemniaku

My drogi i Miłościwie Nam Panująca gościmy wieczorem

Dni, choć prawie pracowicie mijają mi miło (nie wspominam o polskich koszykarzach). Henry Green i wracam do domu. Pakuję drobiazgi i zasuwam 2 x 15 minut rowerem na próbę. Nie ukradli. A ja szybki jak błyskawica. Lekka nadwrażliwość w lewym uchu. Pracujemy nad numerem. Chłopcy z próby zapamiętali "srtututu" oraz "tłustybigos". Takie zabawy. Kawa, Henry Green, odcinek. Szybko nam dzisiaj minęło.
I skończyły się aronióweczki.
Medeski, Martin and Wood — Let's Go Everywhere (2008) — przezabwane i rozrywkowe. 

Podobno taki przycisk działa:

 



czwartek, 5 września 2013

Odcinek z przekopem



31 sierpnia, sobota

My drogi i Miłościwie Nam Panująca zwiedzamy łachę foczak

Teraz widzę, że to ostatni dzień lata był.
Wstałem nie za wcześnie, do sklepu, śniadanie i w drogę. Kobyłka u płota.
No to jedziemy.
Pomylony kierunek na wysokości Koszwałów, no ale most czynny, więc zawody w 7/10 zatrzymań. Miejsce gdzie zatrzymał się czas. Ale powstała Mewia Łacha.
Śluza w Przegalinie.
Chodzimy, zwiedzamy, uciekamy przed potencjalną burzą, aż się zmachałem. Na łasze.
Las, las, wracamy, krajobraz polski, asfalt polski, ale przystań Błotnik to ładne zwieńczenie Wisły Śmiałej. Nie mylić z elementem auta. I do domu.
I skoro bezobiadowi jesteśmy to ciel curry i wol pic i starczyło nam prawie na dwa obiady i Wietnamczyk na wynos okazał się dla nas bardzo udany.
Reszta nam zeszła na spożywaniu czasu i relaksie.



1 września, niedziela

Odcinek z niespodziewanym rozpoczęciem września

My drogi i Miłościwie Nam Panująca mieliśmy pracować, a jednak nie.

Wstałem normalnie i się zabawiałem z filmoteką. Nowe wieści nowe wiadomości.
Lista 2011.
Lista 2012.
Następnie relaks z relaksem.
Polskie kryminały.
Czytanie słownika.
LnŚ — Henry Green.
Ścianka.
Archiwizowanie zdjęć, skoro już odżył mega dysk.
Kukurydza — malutkie pyszne ząbki.
Depilowanie nad uchem.
Zmywanie na czysto, spodenki też na czysto.
Ciasto drożdżowe rośnie.
Będą babeczki.
Serial i zrobiło się późno.
Ale i tak daliśmy radę.


środa, 4 września 2013

Odcinek z przejechaniem falki i pulsem na nosie



30 sierpnia, piątek

My drogi i Miłościwie Nam Panująca pamiętamy i nie pamiętamy ale pamiętamy o 17-miesięcznicy chociaż to 15 miesięcy dwa razy liczone i się zgadzało a takież foto do tego pasujące

A zabawiałem się tabletem i to jest całkiem udany gadżet, pewnie można oglądać mecze nba w tram, a w dodatku — zaskoczenie — odtwarza mkv bez niczego. I tak to było w tym tygodniu w pracy nawet całkiem porządnie. Moonraker się kłania. Zamawianie książek.
Potem słowo się rzekło, a 10 kg aronii czeka, więc do wozu i siup na Stogi w 35 minut. Owoce do wielkiego zamrażalnika na zaś, płyty, loda w łapę i z powrotem. Acha, no dwa razy mi objazd zrobili i człowiek musiał sobie radzić. Jakoś.
Oglądamy "Usta usta", a potem Iron Sky (2012), co było nawet zabawne, trochę obrazoburcze, nieźle skręcone i miało przecudowne efekty komputerowe, dzięki czemu wyglądało imponująco. Głównie za ten nazi-sztafaż należy się plus.

 
 
 
 
 



wtorek, 3 września 2013

Odcinek z chyba bociany



27 sierpnia, wtorek

Odcinek z grzybobraniem

My drogi i Miłościwie Nam Panująca zabawiamy się w przetwórstwo domowe.

Końcówka lata na zboczu górki rewelacyjna. Dlatego foto. (robiłem) (na komórce)
Na Stogach pół stołu grzybów, gazety, zakreślanie, 1/10, wiadomości.
Po czym wracam.
Arkadiusz Gajewski, Polski film sensacyjno-kryminalny (1960-80) — wciąż znakomicie. Jeden z lepszych prezentów jakie dostałem.
I skoro kobyłka u płota, to wieczorem smażenie grzybów, aroni, kaszy i wszystko razem. Z takiej aronii to może nawet być sok.
Ja za późno do łóżka, a ono wciąż bulgocze.
==============================

28 sierpnia, środa

Odcinek z odzyskanym

My drogi i Miłościwie Nam Panująca spędzamy tradycyjnie krótką środę z opowieściami z.

No się dobrze bawiłem na próbie (mimo przemeblowania tymczasowego).
Następni w rodzinie. Fantastycznie.
From Russia with Love (1963) 12,6 GB
Moonraker (1979) 6.534 GB 


29 sierpnia, czwartek

Odcinek z ciao-bunny

My drogi i Miłościwie Nam Panująca robimy plany najbliższe.

Ponownie zawizytowałem, zrobiłem zakup i siup na krzaczek. Wybornie były, bo one wielkości małych wiśni niemal (mam wrażenie, że takich dużych jeszcze nie widziałem), łapaliśmy (one i ja) jeszcze letnie promienie słońca, one — dojrzałe — były nawet ciepłe, nagrzane, chwilami tak miękkie, że mocniejsze ich ściśnięcie powodowało wypływanie soku, co przy aroniach przecież wcale nie jest takie oczywiste.

I wieczorem nawet miałem czas, a w weekend pojedziemy na wycieczkę!