piątek, 31 grudnia 2010

James Bond #3


W nowym roku życzymy sobie kolorowych obrazków, ciekawostek technicznych (yei!), dwa razy wakacji, radości po kolacji, a także dobrze brzmiących perkusji (oraz innych instrumentów w całości).

środa, 29 grudnia 2010

reminiscencje de BCN #8


We Fundació Joan Miró byliśmy onegdaj i można było robić zdjęcia! Teraz doszedł film o twórczości oraz oszałamiająca nas wystawa czasowa Pipilotti Rist (Partit amistós — Sentiments Electronics). Pierwsza w życiu solidna podstawa do uznania instalacji za coś więcej niż wydumany bełkot. Opisywanie nic nie da, trzeba po prostu walnąć się na miękkiej wykładzinie/poduszce/kanapie i chłonąć. I to jest, proszę państwa, galeria. Ach, wystawy czasowe są za darmo.



wtorek, 28 grudnia 2010

świątecznie


środa, 22 grudnia
Zdjęcia z zimówki może nie są porywające (= trudno edytowalne/niewyjściowe), ale za to wesołe. Wesoło też mieliśmy na próbie. A bigos wystawiamy na balkon, żeby ostygł. A oprócz tego niewiele było czasu na inne aktywności. W pracy puchy, a robota zostali.

czwartek, 23 grudnia
Hurra! Dostałem pozwolenie na mecza. I wziąłem dwa. I wszyscy zadowoleni. Jeden już sobie obejrzałem w ramach prezentu świątecznego.
***
Odwilż, padał deszcz, następnie zmroziło. Fantastycznie! Szklanka niesamowita, a samochód spowity lodem. Ostro
***
Sprzedawcy w okolicy chyba przesadzili z cenami za drzewka, donice i stojaki. Wystarczyło się przejść kawałek dalej, gdzie za 40 zeta mieliśmy takie drzewo w donicy, że takiego nie widziałem w mieszkaniu od ponad 10 lat. Śnieg, a potem lód na gałęziach spowodował, że całość ważyła ponad 50 kg. Niosąc to "na ramieniu" miałem wrażenie, że kręgosłup zaraz zrobi trach i że to, co codziennie rano mam po wyrku, to właściwie drobiazg. Na szczęście trafiliśmy na Andrzeja i reszta drogi wozem.
***
Pomysł Pyszczku za zakup krajacza był wyśmienity — czas krojenia sałatki skraca się o 2/3.

piątek, 24 grudnia
Zabajdurzyłem niepotrzebnie za chlebem, z Pyszczku z odkurzaczem. Potem małe coś tam coś tam i w końcu można było się ładnie ubrać. Aj, szkoda, że nie pyknąłem foty. Łosoś (wędzony na zimno) wyśmienity.

sobota-niedziela, 25-26 grudnia
To był dobry pomysł, żeby nie kupować wędlin w masarni w tym roku. Pieczony boczek ok, ale nie miał szansy z bigosem i łososiem. Sporo nadrobiłem zaległych EiS, nawet wypisałem kilka szczegółów. Podciągnęliśmy się w "powrocie do przyszłości" (nigdy nie byłem fanem tego filmu).
***
Pierwszego dnia dosyć odwilżowo i spacer stosunkowo krótki, ale widoki wciąż oszałamiające. Drugiego było ostro z mrozem i wiatrem, aronii na wzgórzu już nie ma, ale owoce dzikiej róży w odosobnieniu wyglądają dość zachęcająco. Wszystkie oblodzone drzewa, krzaki, trawy — czegoś takiego jeszcze nie było. Na przykład delikatne gałęzie brzozy uderzające o siebie niemal jak dzwoneczki.
***
I Hope They Serve Beer in Hell (2009) — wulgarne, ale dobrze oglądalne. W sam raz na święta. Ok, zdjęcia Bridget Powers tu nie umieszczę. "Hangover" jednak bardziej pomysłowe i zabawniejsze.
***
W niedzielę wieczorem mieliśmy ekstra święta, specjalnie z dedykacją dla mnie: "Dr. No" oraz "From Russia with love". A co. (A trzeba przyznać, że brakowało mi już tego. Taka rozłąka była!)

poniedziałek, 27 grudnia
Trochę się zawiesiłem w związku z licznymi zastępstwami. Bardzo szybko zleciało.
***
"Sergio" Columbusa poszedł mocno do przodu. Udało mi się uruchomić nową maszynę i na razie nie wyobrażam sobie bez niej korekcji. Kompresor działa nieco zbyt mocno, ale jest spektakularny. Pierwszy numer, w którym ogarnąłem smyczki. I nawet część wyciszyłem. Zadowolony.
***
Kolejne zaskoczenie: Pyszczku mówi, że oglądamy ten ze śniegiem, tylko po polsku. To lecimy "On Her Majesty's Secret Service". Bombeczka.

czwartek, 23 grudnia 2010

ciąkasz po stępkim lodzie


środa, 15 grudnia
Wreszcie nadszedł mróz i trzyma wszystko do kupy. Słonecznie. Szałowo.
***
No to teraz coś o mnie.

Środa pomyliła mi się z wtorkiem. ChYcił mróz (-14), więc nie poszedłem na spacer. Nieco większy obiad, a potem zrobiłem obróbkę demo wokali. Solidnie. Pogłosy, szmegesy.
***
Już drugi dzień męczymy się z "Quintetem". Filozofia (?!) tego filmu jest zastanawiająca. Już pal diabli to samo chodzenie po wciąż tych samych nieruchomych ruchomych schodach. Pomysł, że po katastrofie ludzie będą się ubierać w średniowieczne ciuszki: kobiety wyglądają jak królowa Bona, a faceci mają przyklepane poduszki na głowach. Mróz na obrazie nie jest straszny, bo bohaterowie rozbierają się (częściowo) do snu. Psy są szalenie wychowane, bo spokojnie (bardzo spokojnie) zabierają się do jedzenia wyłącznie martwych ludzi. Acha: jest elektryczność, ale nie ma ogrzewania. Muzyka to połączenie syntezatorów z dźwiękami stylizowanymi na muzykę "dawną". Zaś jakie są reguły tytułowej gry, trudno dociec.

czwartek, 16 grudnia
Do mrozu zerwał się wiatr. Co nie przeszkodziło mi kupić Magnusa.
Na razie dla nas najlepsze ciemne piwo.
http://terazpiwo.blogspot.com/2010/06/magnus-browar-jagieo.html
***
Przyjechał dysk! Mamy teraz 500 giga na trzymanie. Ha, "Blade runner" wielkości 11 giga (i tak malutki) aż się chce oglądać.
***
Dograliśmy z Wojtem jakieś szu-szu marakasy i tamburyny do numerów. Ustaliliśmy dwa skróty. Zatem płyta jest cała. Teraz miksowanie. Nawet jak pójdzie źle, to i tak jest już dobrze. (ale strach trochę jest) (taki jak przy ITNON). Wszystko połączone d degustacją piwa. Dobrze.

piątek, 17 grudnia
Mróz trzymie. A my dzisiaj inaczej ubrani, bo wigloza państwowa. Z rana jakoś jak skowronek. Po południu mi przeszło.
***
Wigloza nudna. Ani nie tak szałowo, jak 2 lata temu, ani nawet rozmownie, jak w zeszłym roku. Korzyści — prawie szybko w domu.

sobota, 18 grudnia
Pobudka i dymiemy na spotkanie do parku. Tam z Johnym, Przemasem i jego rodziną biegamy po górkach, skaczemy po śniegu, a Pyszczku jest fotoreporterem. Dobry mróz. Zabawy.
***
Robimy bigos.
***
Zrobiłem stopę i werbel do "dirty sheets". Mam teraz takie maszyny, że sam nie wiem, jak brzmienie sobie wybrać. W ogóle nie trzeba kręcić, bo perkusja brzmi genialnie.
***
Jacob's Ladder (1990), cześć pierwsza. Zaskakujący nas, poważny, interesująco zrealizowany obraz. Na szczęście wszelkie możliwe interpretacje nie przesłaniają oglądywalności filmu. Sceny znakomicie ułożone, bardzo przekonująco zaprezentowane, sugestywne. Brawo.

niedziela, 19 grudnia
Spadło 2 cm i przykryło żółte plamy oraz brązowe zagłębienia w zaspach.
***
O Gortatu już było. O filmie też. O Beefhearcie również.
***
Zatem zebrałem się w sobie i zrobiłem porządek z setką wtyczek, przejrzałem, porozdzielałem, usunąłem nieużywane. Brawo.
***
Domowy fryzjer. Pyszczku zrobiła na cacy. Bardziej brawo.

poniedziałek, 20 grudnia
Była audycja. No proszę:
http://sundayatdevildirt.blogspot.com/2010/12/i-do-not-care-for-winter-sun.html
***
Się przeziębiłem i musiałem za karę pić grzane piwo. Mini zakupy. Zmiksowaliśmy z Endriusem "country" oraz "on days like this". Mieliśmy z ciche 5 minut, ale obyło się bez rozlewu krwi. Jest nie najgorzej, ale coś czuję, że trzeba będzie to podszlifować. Angielski w coverze lepiej niż w autorskiej piosence, bo było z czego zrzynać. Wróciwszy do domu, byłem znacznie zmęczony.

wtorek, 21 grudnia
No, gardziołko pobolewało, zatem korzystając z okazji umówiliśmy się na środę. A wieczór spędziłem pracowicie i satysfakcjonująco. "Village" Columbusa brzmi jak ma brzmieć. Łatwa robota, nawet podgrubiłem trochę parówki, będzie grać lepiej niż w oryginale. Tak maszyna powiedziała. Perkusja jak malowanie. Np. werbel w "Sergio " fantastycznie. Akurat tutaj trzeba było ciemnego, niskiego brzmienia. Wydaje mi się, że głośniej słyszę niż kiedyś, bo muszę ściszać dotychczasowe ustawienia potencjometrów.

Sean Connery is James Bond
a Paul Newman is Harper
Dwa filmy to jeszcze nie seria, a szkoda. Harper (1966) to klasyka "czarnego" technicoloru. Znakomite aktorstwo, kryminalna intryga, stylowa muzyka, nostalgia lat 60., przeurocze możliwości techniczne filmowania w tamtym czasie no i Paul Newman. Prywatny detektyw na miarę nowych czasów. Tak, Jake Gittes wygląda przy Lew Harperze karykaturalnie.

No to wesołych!


środa, 22 grudnia 2010

Donald Glen Vliet nie żyje


There was a time, awhile back, when Bono from U2 had heard that Captain Beefheart was living in a trailer in the desert. So he sent him a letter and said “Captain Beefheart, if you’d like to come perform on our tour or open up or play a few dates with us — we’d be very proud — I want to write with you”... and Don writes back:

Dear ...Bongo, I don’t know who you are or what you want from me but don’t call me again”.


wtorek, 21 grudnia 2010

Czekając na sobotę (2010) — nokaut


Czekając na sobotę (2010)
. W ogóle to uważam, że to prowokacja mająca na celu wypromowanie nieprawdziwie złej opinii o bywalcach dyskotek na polskiej wsi. Nawet jeżeli Klub NOKAUT istnieje.

Wysyłaj sms na wioski.


Osobiście trochę wtłoczyło mnie w fotel. Ponadto myśleliśmy, że film dotyczy rzeczywistości sprzed 10-15 lat. Nie dotyczy. Gdzieś pomiędzy mam ciepłe uczucia wobec niewymuszonej szczerości bohaterów i — cokolwiek nie powiedzieć — pogody ducha jaką prezentują. Tak jak nikt nie oczekuje obiektywizmu od Michaela Moore'a, i tak jak każdy (ja) jest podatny na kolorowe obrazki, tak film spełnia swoje podstawowe zadanie — bije po głowie.

poniedziałek, 20 grudnia 2010

Gortat => PHOENIX SUNS


Trochę się zszokowałem, ale można było się spodziewać handlu mięsem.
Plus: wreszcie ktoś k... temu Gortatu poda tę piłkę pod kosz (patrz: vangandyzm).
Minus: ktoś może zauważyć, że Gortat nie umie rzucać i to będzie początek jego końca.
Plus: być w drużynie z Nashem i Grantem Hillem — klasa.

1. Rashard Lewis heads to Washington, where he hopes to regain the form that earned him a six-year, $118 million contract from the Magic in 2007

2. Gilbert Arenas and the Wizards can finally start fresh, as Arenas takes his 17.3 ppg average to Orlando

3. Hedo Turkoglu returns to familiar territory in Orlando, where he helped the Magic reach the NBA Finals in 2009

4. The Magic bring in Jason Richardson, who is averaging 19.3 points a game and shooting 42 percent from 3-point range

5. Vince Carter heads to Phoenix, where he will provide backcourt scoring alongside Steve Nash and an expiring contract to help out the possibly-rebuilding Suns

6. Big man Marcin Gortat will add depth to the Suns' frontcourt

7. Mickael Pietrus, heading to Phoenix, joins his third team in his 8th season

8. Earl Clark, the 14th pick in the 2009 NBA Draft, will provide some of the frontcourt depth the Magic lost in trading away Marcin Gortat and Rashard Lewis
***
Śmiech 1: Vince "spalam się" Canada nie został z czarnymi kolegami, tylko przehandlowano go z nielubianym białasem. "Sorry Vince, z tobą nie zdobędziemy mistrzostwa".
Śmiech 2: Turek znowu w domu, hi hi hi.
Śmiech 3: Orlando: "Hej, jesteśmy 22-0 w grach przedsezonowych!".
Bo: 1. wzmocnienia przedsezonowe to nie były wzmocnienia.
2. ileż można grać tym samym systemem (Howard albo odrzucamy na obwód).
3. Howard. Ok, sam nie wygra. Ale ostatnio jakoś nie wygrywa. A przecież tego oczekuje się od bestii w obronie i lidera drużyny. W komentarzu ktoś napisał, że Howard jest przeceniony, a Kevin Love jest lepszym centrem (ja go lubię). Love też nie wygrywa, ale gra dopiero 2 lata. Cyferki już ma lepsze. Technikę pewnie też. Howard v. James = namaszczone gwiazdy, jeden przegrany finał, różne perspektywy na przyszłość. James ma raczej szansę. Howarda nie widzę.
3. Rashard "każdy punkt warty miliony" Lewis. Dawno trzeba było coś z tym zrobić.

Trzy plusy dla Orlando: Arenas — będzie wesoło, Jason Richardson — ktoś kto potrafi rzucać
i nie pęka, przynajmniej będzie ciekawie.
***
A teraz przeczytam, co piszą inni.
***
Phoenix Suns get two big wishes in 6-player trade with Orlando Magic:

The Suns marked two hard-to-find items off their wish list — a big man who defends and rebounds and another home for Hedo Turkoglu.
Saturday's trade with Orlando was more complicated than getting Marcin Gortat to fortify the middle and shedding Turkoglu's contract and ill fit but that was the impetus after a 12-13 start. It necessitated losing top scorer Jason Richardson in a six-man trade the Suns made for better balance.
The Suns acquired Gortat, eight-time All-Star Vince Carter, swingman Mickael Pietrus and a 2011 first-round draft pick from Orlando in exchange for Richardson, Turkoglu and seldom-used Earl Clark. The new trio likely will debut in Thursday's home game against Miami.

Piszą w takiej właśnie kolejności.

http://www.azcentral.com/sports/suns/articles/2010/12/18/20101218phoenix-suns-orlando-magic-close-6-player-trade.html
http://www.azcentral.com/members/Blog/PaulCoro/110985

Forward Jared Dudley called Gortat a "perfect center" for the system and "the key to the trade."

http://www.azcentral.com/sports/suns/articles/2010/12/19/20101219phoenix-suns-optimistic-three-newcomers.html

I 15 zdjęć mu zebrali:

http://www.azcentral.com/photo/Sports/Suns/17351

piątek, 17 grudnia 2010

reminiscencje de BCN #7


Mała salka w ogromnej fabryce sztuki. I fabryce i sztuki. Z ochroniarzem, gdyż zbiory (nazwiska: Dalí, Picasso, Tapies) tam zebrane wartością przewyższają pewnie dostępne zbiory wszystkich galerii w Polsce. I nawet nie o nazwiska chodzi, gdyż lepsze ich dzieła widzieliśmy w innych miejscach. Pomysł, możliwość jego realizacji, rozmach na miarę tej miniaturowej (wobec skali innych wystaw) prezentacji. Na środku sali mała sala kinowa, tam dwudniowy repertuar filmów dokumentalnych i fabularnych od 11 do 20. Na stolikach obszerny zestaw książek i albumów z reprodukcjami do przejrzenia. Za darmo.



czwartek, 16 grudnia 2010

Ringo!

poniedziałek, 13 grudnia
Prezenty, życzenia. Jeden właściwie w ciągłej realizacji. Mimo temperatury w okolicach dodatniej, spadło (zawiało?) nowe 15 cm. Czad.
***
No tak, miałem ciche niedzielne przedpołudnie i wyklatkowałem 4 obrazki z 007, tylko gorzej z tekstami do nich. Nic to, zawsze znajdzie się coś głupiego.
***
dĘtysta mnie wymęczył przez godzinę. Reszta podróży się udała. Dawnośmy się tak z Endriusem nie bawili. I Ringo! Dokończenie "templariuszy" oraz rozwałkowanie sobotniej sesji etno. Odsłuch lepiej niż wrażenia z nagrania, po prostu za mało śpiewania było. Za to wyszły dwie piosenki: "I Ringo" (pełna radość) oraz "Łzy" (pełna szydera). Oprócz tego widoki zimy zniewalające. A noc była zbyt krótka.

wtorek, 14 grudnia
Sceneria zimowa. Od połowy dnia siąpi śnieżek. Może być jeszcze nieźlej.
***
Zapodałem spacer po parku. Śniegu po kolana. Gałęzie uginają się pod czapami. Na uszach oprawa muzyczna podwodnych scen "Thunderball". Biel może bardziej w ciemnej tonacji, ale widoczność dobra i poruszanie się nie stanowi żadnego problemu (inaczej niż przy podmokłej jesieni).
***
Założyłem nową pończochę i zaśpiewałem 4 nowe do JZTZ 2. Ten z falsecikiem trzeba będzie normalnie pojechać, ale podoba mi się podstawowa głębia mego szeptu z wypasionej pojemnościówki.

Quintet (1979). Paul Newman, Robert Altman i "Świat przyszłości po nieokreślonej katastrofie. Pokrywa się on wieczną zmarzliną". Co powinno z tego wyjść?

Z komentarza na filmweb: "Gęś nie zmienia faktu, że film jest nudny... jak flaki z olejem. Główny bohater przez 1:30H chodzi z miejsca na miejsce i za cholerę nie może załapać, że sam stał się członkiem gry o przetrwanie"
(http://www.filmweb.pl/film/Kwintet-1979-6937/discussion/Aby+%C5%BCy%C4%87+nale%C5%BCy+czu%C4%87+blisko%C5%9B%C4%87+%C5%9Bmierci...,251745).

środa, 15 grudnia 2010

reminiscencje de BCN #6


Barceló (Miquel) — objawienie drugie (pierwsze?) (w końcu, chcemy namalować wielki obraz na starym prześcieradle). Wspaniała wystawa w nieocenionej Caixa Forum.
http://www.totbarceloabarcelona.com/es/caixaforum_exposicio.php?idSec=1

Głównie za wielkie formaty, miksowanie materiałów i technik, kolory, wystawanie z płaskości (pomidory!), Pinokia, Yeti i żebym nie zapomniał o słoniu.

Więcej szczegółów tutaj:
http://www.miquelbarcelo.info/index.php

wtorek, 14 grudnia 2010

reminiscencje de BCN #5


Mariscal (Javier) — jest jednym z naszych "artystycznych" odkryć. Głównie za design, liternictwo, plakaty, torby ikei, film "Chico and Rita" i tak dalej, niemal za wszystko. Głównie kolor i kreska. Wystawa, na początek, znakomita.




poniedziałek, 13 grudnia 2010

pomarańcze

piątek, 10 grudnia
Spadło kolejne 10 cm. Genialnie. Jedyne ale, to temp. w ok. 0. Ale śnieg daje dalej.

Wczoraj końcówka "Dotknięcia nocy" oraz "Social Network" (2010), trzymający w "napięciu", a nas do późnej nocy z sangrią typowy jednak "dramat sądowy" z jedynym wyróżnikiem, że dotyczy aktualnie bieżących "rewelacji". Warto przypomnieć sobie aktora Andrew Garfielda (Red Riding: In the Year of Our Lord 1974, Imaginarium of Doctor Parnassus) — przyszłego Petera Parkera.
Proszę, pierwsze na świecie polskie napisy do filmu "The Quiller Memorandum" (Misja Quillera) (1966):
http://www.opensubtitles.org/pl/subtitles/4001166/the-quiller-memorandum-pl
Pewnie są literówki, ale przecież redaktor nie czyta swoich tekstów, tylko cudze. Dla przypomnienia, Senta Berger:

A w meczu, gdzie każdy rzucił po 40 razy i trafił połowę: 8/28, 10 as., 3 straty, 4 przechwyty, 7 zb. (4 w ataku). Mimo mizernej skuteczności miałem o wiele lepsze samopoczucie niż ostatnio. Może dlatego, że grało się na luzie, może dlatego, że zacząłem od 3/4, może dlatego, że dobrze mi się latało.
***
Skyline (2010). No. I jeszcze dwójkę nakręcą.

sobota, 11 grudnia
Odwilż. Pojechałem do Endriusa. Z Agnieszką nagraliśmy kilka pomysłów, ale nie było tak odkrywczo, jak zdawało mi się dotychczas. Ale może to będą te brakujące pomysły do kompletu płyty. W domu odsłuchałem sobie dotychczasową twórczość i ogólnie jest to zadowalające, ale trzeba będzie teraz zrobić rytmikę i elektronikę, co może stanowić pewne wyzwanie.
***
Wieczór spędziliśmy na wyciskaniu i obieraniu pomarańczy (wtedy przyniosłem 20, nie 16 kg). Trochę nam zeszło. Ale wino nas od razu usatysfakcjonowało swoją postawą: pracuje, aż miło.

Ôdishon (1999). Dobre. I na przykład w tym filmie (vide Hitchcock) historia była tak poprowadzona, że zmiana postrzegania oraz zakończenie nie stanowiły ze sobą historii nie do przyjęcia. Ponadto realizacja konceptu była wzorowa. Abstrahując od wszelkich psychologizacji:
http://horror.com.pl/publicystyka/art.php?id=72

niedziela, 12 grudnia
Dalej odwilż + koniec świata. Przedpołudnie oczywiście się rozeszło. Dopisałem 2 teksty do JZTZ 2. Styka. Na wieczór poszliśmy do rodziny Adamsów na spotkanie. Nieźleśmy się zabezpieczali przed atakiem pogody — jak na wyprawę biegunową. Zabawnie z tą dzieciarnią.

Suspicion (1941) Hitchcocka strasznie nieprzekonujące, że tak powiem portrety psychologiczne, kolejne sceny, scenografia, wszystko to miało dla mnie wymiar komediowy. Plus niewiarygodne, spartaczone zakończenie (podobno wg książki miało być inne).

piątek, 10 grudnia 2010

oh-yeah!

poniedziałek, 6 grudnia
Mikołaj nie przyszedł. Grunt, że mamy obiad na zaś.
***
Benny Carter/Dizzy Gillespie — The New Continent (1962) — po stosach stereophonicsów i innych tegorocznych objawień z ulgą posłuchałem kawałka jazzu. A jak jeszcze "with compositions and arrangements by Lalo Schifrin" to już w ogóle. Miejscami filmowo i bardzo Komedowo, że tak powiem.
***
Niesamowicie szybko zachodzi słońce. Ledwo omija dachy na naszym horyzoncie.
***
Miksowanie u Endriu. Dokończenie smyczaków "holmesa", cały "bird" i zaczątek "templariuszy". Dobry bas. Dobrze idzie.
***
"Rzym" z National Geographic przeszedłem ścieżka po ścieżce. To był dobry tani zakup. "Rycerze okrągłego stołu" Garlickiego — suplemencik do poprzedniej książki. Mini lekcja historii odrobiona.

wtorek, 7 grudnia
Nie za mocno, ale znów przymroziło.
***
Wygrałem w losowaniu na trzy płyty. Jeee. Ciekawe, czy otrzymam.
http://open.fm/konkursy-1
***
Subways "Rock & Roll Queen", Pearl Jam/The Who "Leaving here" i kilka naszych kilerów jeszcze graliśmy z Przemasem. Mocno było. Udało się tak ustawić wokal, że był głośniejszy od perkusji. A potem szumiało mi w uszach. Na dłuższą metę potrzebowałbym piec, gitarę oraz przystawkę z dopalaczem. A tak jeszcze trochę pokręcę gałkami, może coś się ukręci. Chórki wychodzą dobrze.

środa, 8 grudnia
Dwa znakomite dokumenty na planete. Wiedeń 1900 (Francja 2005, 53 min, reż. Valérie Manuel),

Zgiełk i furia (14-18, le bruit et la fureur, Belgia/Francja, 2009, 100 min, reż. Jean-François Delassus).

Fajnie nie było prądu (na szczęście, rzecz jasna, na chwilę). Widok dzielni zjawiskowy.
***
Żubrówka. Oglądaliśmy jakiś mecz z Marcinem. Dostał taki prezent na święta, że lepiej nie wspominać.

czwartek, 9 grudnia
Napadało co najmniej 10 cm. Pięknie. Jedyne ale, to temp. w ok. 0. Ale śnieg daje dalej.
***
http://www.afera.com.pl/plyta/7295
i takie coś znalazłem.
***
Gdybyś był chłopakiem gitarzystki z Kylesa, chyba nie odważyłbyś się jej zdradzić.


czwartek, 9 grudnia 2010

James Bond #2





POZD NR 400 — JUBIMATEUSZOWY

wtorek, 7 grudnia 2010

reminiscencje de BCN #4

Ależ swojszyzna! Jakbym niemal czuł szczochy.

poniedziałek, 6 grudnia 2010

i-nie-pytajcie-o-kolor-jego-prezerwatyw

czwartek, 2 grudnia
Mróz mniejszy. (czyli miałem rację). Ale wiatr potężny. (czyli nie miałem racji). Po drodze do pracy przeżyliśmy trzy zamiecie. Ogólnie lubię zimę. (ponadto lato, wiosnę, jesień też mi nie przeszkadza) (byle tylko piwo mieli). Pyszczku mówi, że na święta i tak stopnieje, żeby dzieci nie miały za wesoło.
***
Rocco Deluca & The Burden — I Trust You To Kill Me (2006) - tak, rock. Mogłyby być to nawet rock'n'country płyty alice in chaince/soundgarden/stone temple pilots, ale ponieważ głos wokalisty jeszcze nieosłuchany, a produkcja wypasiona, to miło nam się tego słucha.
***
To chyba najdłuższy tydzień, jaki ostatnio doświadczam. Dzisiaj będzie pierwszy wieczór od nie pamiętam kiedy, gdy będę mógł zasiąść do swoich parówek. Czekam z utęsknieniem.
***
Hurra. Cięcie wokalu do "becka" => "space reality" poszło dobrze. Podoba mi się ten wokal, w miarę chwytliwy refren, przejmujący szept pod koniec II zwrotki, dodatkowy okrzyk w połowie refrenu. Lubię takie imitacje. Tylko martwi, że trzeba się będzie bardzo zapracować, żeby wszystko zabrzmiało, bo na razie tylko buczy jak numery KA.
***
Wreszcie pracowity wieczór. Stopa do II zwrotki "elanki" po wybramkowaniu z dwóch overhadów wyszła tak dobrze, że wszelkie eq zaburzają jej trafność. Uwaga: nie da się zrobić stopy z blachy, czyli w refrenie trzeba użyć jakiejś próbki.

piątek, 3 grudnia
Hi hi: -13. Wyszło nam przepiękne zimowe słońce i na chwilę zapomnieliśmy o zimnie w pokoju w pracy.
***
Podczytuję: http://kaspargrauen.blogspot.com, bo natknąłem się przy okazji recenzji HP1.
To się nazywa mieć trzeźwe spojrzenie.

***
Endriu wymyślił niezły wokal do "Pan Ga": między Ewą Braun a Nawrockim.
A Johnemu nawet podoba się tekst ("Nie lękajcie się-ę..." — he he he, na oba).
***
A u nas 4/4. Trochę się nabiegałem, bo latałem za młodym, co i tak nie miało głębszego sensu, bo co miał rzucić, to rzucił. No dobra, parę razy nadepnąłem mu na stopę i nieprawidłowo zagradzałem drogę rękoma. W meczu, w którym każdy rzucił 40 razy i trafił połowę zacząłem od wysokiego A: 2/20. Potem na szczęście podciągnąłem do 8/28. Ponadto 10 as. przy 3 stratach, 2 przechwyty, 5 zb. (3 w ataku).

sobota, 4 grudnia
Barbórki na Stogach, zimny spacer, obiad, ciasto.
***
"Huo Yuan Jia" (2006), "30 Days of Night" (2007) do kosza. W tym wszystkim "Dotknięcie nocy" (1961) jest zjawiskowe ze względu na realia, muzykę, bardzo specyficzną grę aktorską, no i pierwszy polski kryminał.

niedziela, 5 grudnia
Przytaskałem 16 kg pomarańczy, zima w parku mi niestraszna (to dzięki walkmenu).
***
Porzeźbiłem sztuczne stopy i werble do "Elanki" — brzmią lepiej niż oryginalne. Pozachwycałem się wtyczkami vst. Niektóre wyglądem przypominają old schoolowe maszyny z racków. Aż dostaję wypieków na twarzy. Nie wiem, jak działają, ale coś tam robią, jak się kręci.

Na foto najnowszy piosenkarski typ Pyszczku: Caro Emerald. Fest babeczka.


piątek, 3 grudnia 2010

reminiscencje de BCN #3

Miejsca takie i śmakie. Na folderach jakie zgromadziliśmy. Kolory jak malowane. Ponownie do tego miasta zawitamy dopiero za kilka lat, bo oprócz muzeum zoologicznego obcykaliśmy w miarę wszystko.