środa, 30 kwietnia 2008

play off

mamy środę przed długim weekendem
matula chciała się umówić, ale musiałem się wymówić, więc w ramach zadośćuczynienia umówiłem się na sobotę 10 maja;
więc teraz muszę się odmówić w Wojtasem, takie spraw
***
w poniedziałek ciężko rześmy pracowali nad perkusją do numerów "kevin arnold" i "amerykański samochód"; pod względem logistycznym się udało, bo wyrobiliśmy się w godzinach 18-22, ale pod względem muzycznym to tylko załatwienie normy — podstawowe rytmy i zagranie numeru; solówka na perkusji od biedy też wyszła, ale została nagrana tylko na 2 overheady, podobnie jak druga część "am sam."
***
jakiś koleś na myspace napisał na vreena, żeby mu wysłać mp3 na e-maila, więc mu wysłałem dwie płyty — niech ma — ciekawe, czy to nie jakiś żart
***
we wtorek robiłem właśnie mp3 i zestaw dla Nicolasa, więc już nie porzeźbiłem w Columbusach
***
w nba odpadli już Denver Nuggets 0-4 z Lakers, bardzo słabo im poszło, to już chyba koniec Iversona
podobnie słabo, choć 1-4 zagrali Toronto Raptors z Orlando Magic
dziś w nocy odpadli Phoenix Suns ze Spurs 1-4, choć ten mecz chyba nawet dość emocjonujący był, ale cała seria rozczarowała jednostronnością

podobnie słabość wykazali Dallas Mavericks przegrywając 1-4 z New Orleans Hornets — CP3 już teraz jest jepszy od Jasona Kidda, i kto wie, czy go nie przegoni w osiągnięciach

pokłosiem tych wydarzeń było zwolnienie Avery'ego Johnsona i prawdopodobnie Mike D'Antoniego

***
Detroit na razie wyszło na 3-2
***i jeszcze kilka fot z tego sezonu

wtorek, 29 kwietnia 2008

nba sznytki 2007-2008

NBA 2007-2008 — niespodzianki, o których kompletnie zapomniałem:

Penny Hardaway w Miami — przygoda nie trwała długo (już teraz nie ma go wśród aktywnych graczy NBA); spuścili go jeszcze w grudniu (Penny Hardaway appeared in 16 games (eight starts) for Miami and averaged 3.8 points, 2.2 rebounds, 2.2 assists and 1.19 steals in 20.3 minutes per game).
Steve Francis w Houston (teoretycznie teraz kontuzja, ale chyba raczej na wylocie: 2007-08 Statistics PPG 5,5 RPG 2,30 APG 3,0)
Juwan Howard i Eddie Jones w Dallas — ale to już jest starszny zjazd (Jones 19.6 mpg, 3.7 ppg; Howard 7.1 mpg, 1.1 ppg)
Antoine Walker w Minnesocie — oczywiście słabiutko (19,4 mpg, 8,0 ppg) (Stuck On Bench Rest of Season: Analysis: It will be an interesting offseason for Walker. The final year of his expiring contract at $9.3 million has value to the T-Wolves, so they won't be willing to bargain much on a buyout and Walker is likely stuck on the bench again if he returns.)

listopad 2007: Boston-NYK 104:59

dobry początek Andreia Kirilenko (w sezonie: 30,8 mpg, 11,0 ppg), w play-off nawet gra ciut dłużej
Theo Ratliff w Minnesocie — kontuzja; w marcu do Detroit (Analysis: He will likely serve as Rasheed Wallace's primary backup in Detroit after averaging 6.3 points and 3.9 rebounds in Minnesota; 21,4 mpg) (a tyle ma: 9,5 mpg, 3,0 ppg, 2,0 rpg)
w grudniu Pistons oddali Mohammeda (ale chyba potem wrócił?)(nie!) (In 21 games for Detroit, Mohammed averaged 3.3 points and 3.5 boards, 10,9 mpg) (CHA: 23,3 mpg, 9,3 ppg, 6,9 rpg)
Anthony Johnson z Atlanty — (niezły start w tym roku) — gdzie grał wcześniej? — (w lutym poszedł do Sacramento w zamian za Bibby'ego, stary koleś, 1974 rok, wiele klubów, najlepsze statystyki w Indianie w latach 2004-2006) (Analysis: Johnson didn't put up very big numbers in Atlanta, with only 6.4 points and 4.7 assists per game)
Darrel Armstrong w NJ — jak mu szło? (11,0 mpg, 2,5 ppg, 1,5 apg)
Kurt Thomas — złota jesień w Seattle -> Spurs (Seattle: 25,2 mpg, 7,5 ppg, 8,8 rpg; Spurs: 18,7 mpg, 4,5 ppg, 4,9 rpg); (Analysis: Thomas gives them a solid defender, who can help counter Phoenix' addition of Shaquille O'Neal, the Lakers' addition of Pau Gasol and Houston's Yao Ming).

Grant Hill — druga młodość w Phoenix (31,7 mpg, 13,1 ppg, 5,0 rpg, 2,9 apg)

Alonzo Mourning — kontuzja; czy też koniec kariery? (jednak: Will Make a Retirement Decision After Rehab)

Al Jefferson (Minnesota) — kto to? — to chyba jeden z najlepszych debiutantów tego sezonu (35,6 mpg, 21,0 ppg, 11,1 rpg, 1,4 apg, 1,5 bpg)
Joe Smith (Chicago) — czy to ten Joe Smith? -> Cavs (jak statystyki?) (CHI: 22,9 mpg, 11,2 ppg, 5,3 rpg; CAVS: 21,5 mpg, 8,1 ppg, 5,0 rpg) (Analysis: Smith has been surprisingly productive for the Bulls this season, averaging 11 points and five boards in 23 minutes a night. While his production won't see a spike in Cleveland, he will provide some veteran leadership in the locker room, and provide the C).

Beno Udrih (Atlanta) — jak sobie radził po przyjściu Bibby'ego?/chyba po odejściu? on cały sezon był w Sacramento! (32,0 mpg, 12,8 ppg, 4,3 apg)
Bobby Jackson (New Orleans -> Houston), jak gra? (NOH: 19,4 mpg, 7,1 ppg, 1,7 aps; HOU: 19,2 mpg, 8,8 ppg, 2,4 apg)

Chris Webber zakończył karierę - w słaby sposób w Golden State Warriors, u swojego "przyjaciela" Dona Nelsona
***
26 kwietnia 2008 (sobota)
dziś idziemy na wesele córki Ewy z Jatkiewiczów; co samo w sobie jest wydarzeniem stresującym (nuda, zabieranie czasu, obowiązki towarzyskie) nastrój zwątpienia pogrąża 0-3 Phoenix z San Antonio, tzn., że eksperyment z Shaqiem raczej się nie udała Detroit przegrywa z 76ers 1-2, po pierwszej porażce u siebie, w trzecim meczu przegrali 20 pkt.
***
P.J. Brown (ten staruch?) podpisał kontrakt z Boston (11,6 mpg, 2,2 ppg, 3,8 rpg) (hm, analiza: Analysis: Brown says Paul Pierce and Ray Allen visited with him in New Orleans over the All-Star break and asked him to sign with Boston. "They pulled me aside and asked me if I would be interested in joining them," he said Wednesday after signing with the Celtics).
Damon Stoudamire (mighty mouse) dokańcza karierę w San Antonio (zwolniony z grizzlies) (MEM: 21,5 mpg, 7,3 ppg, 3,9 apg; SAS: 13,3 mpg, 3,4 ppg, 1,7 apg; play-off: 7,0 mpg, 5,5 ppg) (Analysis: Stoudamire and Memphis will amicably part ways to allow Stoudamire to join a team with a chance at the NBA title. A handful of teams have been rumored as possible destinations, including the Celtics, Nuggets, Raptors, Spurs and Suns). (Analysis: Stoudamire gives San Antonio another option at point guard behind Tony Parker, who is currently nursing
a left heel injury).
***
27 kwietnia 2008
ekscesów na weselu nie było, powrót ok. 2 w nocy, nie zaszumiało mi w głowie, nie zaszalałem na parkiecie, tylko same wolne, za to obżarłem się jak świnia (co czuję do teraz), oczywiście zamiast wstać o 10, wstałem o 8 rano, pogłębiając swoje worki pod oczami na ślubie "deja vu" — najstarszy brat Piotra wygląda niemal jak dziadek Edward Jatkiewicz wesele bez ekscesów — nikt się nie spoił na amen, nikt się nie pobił a Boston przegrali mecz w Atlancie, więc chyba wszystkie typy poszły się walić, cuda panie

poniedziałek, 28 kwietnia 2008

przegląd tygodnia

no, skończyły się dobre czasy i zapał do codziennego wpisywania notek umarł
***
czwartek 17 kwietnia, to wieczorem grupowe przygotowywanie się do hiszpańskiego, który nastąpił w piątek (wieczorem robiłem przegląd notatek sezonu nba 2007-2008 — w końcu nadchodzą play-off)
moje typy:

BOS:ATL 4:0
DET:PHI 4:2
ORL:TOR 4:2
CLE:WAS 2:4

LAK:DEN 4:1
NO:DAL 4:3
SAN:PHO 3:4
UTA:HOU 4:2

(ale już kilka dni później widać, że raczej — choć podobne do innych — nie będą trafne)

***
sobota była luźna i całkiem wyjątkowa:
jak rano siadłem do lapsa i zacząłem przerzucać pliki z lapsa do stacjonarnego i z powrotem - to zakończyłem wieczorem

płyta WOJT DE LA VOLT szykuje się nieźle — po odwróceniu fazy "tych" samych plików uzyskałem ładne, pełne brzmienie wokalu - jego wokal w ogóle nieźle się wkleja; pozostanie kwestia aranżacji i miksu

***
niedziela lidelek, spacerek, a wieczorem załapaliśmy bakcyla serialu "Szpital–Królestwo" Larsa von Triera
serial jest szalony i robi na mnie niesamowite wrażenie pod względem scenariusza i charakterystyki postaci; początkowo raził mnie obraz, brak kolorów i ziarno, ale teraz to już nie ma znaczenia


***
przygodę tę kontynuowaliśmy w poniedziałek wieczorem, przedtem zaś robiłem przedostatnie szlify VIS-A-VIS REMIXES
dodatkowo w pobiedziałek miła niespodzianka — "visavis" właśnie było w porcaście Porcysa
http://www.porcys.com/Porcast.aspx?id=146
więc wizytacja na myspace podskoczyła o jakieś 200 odwiedzin — szkoda, ża akurat ten numer, było trochę zjebek, ale ogólnie na plus

***
we wtorek dokończyłem remiksy (zostają tylko do odsłuchania na innych kolumnach) i zająłem się pierwszym numerem z serii MIASTO MADE IT BETTER THAN COLUMBUS — akurat jakiś motyw "żydowski" — początki są obiecujące

***
w środę próba — straszny łomot odczyniliśmy grając numery w celu przygotowawczym na koncert
ale jednak najbardziej mnie wkurwili ci, co dzielą z nami salę, tym razem Ewka dzwoniła do Jurka, że niby korzystamy z ich wokalu — co jest kompletnie bez pokrycia, bo z niego faktycznie nie korzystamy, więc musiało jej coś na czaszkę paść
mecz barcelona-manchester nudy, na szczęscie nie oglądałem

***
w czwartek zadzwoniłem do Marcina Mamprejewa, aby wyjaśnieć ew. wątpliwości co do sprzętu, on rzekł, że Ewka coś tam gada pod nosem, bo nie umie sobie ustawić wokalu, ale on nie ma na to wpływu i bym nie brał tego do siebie, no to ok
potem zacząłem drugi numer z serii MIASTO MADE IT BETTER THAN COLUMBUS — bardzo ładne akustyki tam nagrałem — może być milutkie; no i wdrażam się w klimat nostalgii preferowany przez Columbusów — ja co prawda bazuję na 3 czy 4 dźwiękach, ale co tam, nie?

środa, 16 kwietnia 2008

remanent

środa
Rano szał ze śniegiem. Pisałem już o tym wczoraj.

Po robocie pojechałem do Endriusa. Tam zrzuciliśmy pliki do perki i ułożyliśmy — momentami z mozołem — wszystkie 4 numery. "Batigol" w wersji long i short. Zaczęliśmy nagrywać pilotowe gitary. Te podstawowe wyszły takie sobie (nie mogliśmy wczoraj trafić z odpowiednim brzmieniem), ale wystarczyło, że podczas solówki czy motywu psychodelicznego w "batigolu" Endriu uruchomił podłosy i inne efekty — od razu zaczęło to brzmieć. Szczególnie wesoło było podczas solówki w stylu MONSTER MAGNET.

Na koniec poruszyliśmy temat nowego numeru do LZTZ – "One żbóż". Taki ciężki rock zbudowany na paternie z automatu perkusyjnego. My mieliśmy zabawę przednią.

Długo nam zeszło, od 17:15 do 22:10. Jednak wymęczyło mnie to. Chociaż pobieżna lektura "Orzeł biały, gwiazda czerwona" Davisa w autobusie dała mi ciut satysfakcji.
Dłuugi dzień to był.
_________________
to był stary wpis, sprzed świąt, więc chyba 19 marca 2008_________________
nie było dużego stresu przed powrotem do roboty — gra arki gdynia wyjątkowo mnie zniesmaczyła; widziałem chyba fragment magazynu orange ekstraklasa i tak skończyła się ta "niedziela na sportowo"
w pracy mamy nową koleżankę, która jest na etapie wdrażania się; myślałem, że ma 35 lat (zniszczenia na twarzy, głównie worki pod oczami), a tu tylko 30

przez cały tydzień zmagałem się z obawą, że głównie odczytuję stare newsy i nie będę miał co do bazy wpisać, ale okazało się, że jednak coś tam przeczytałem; ogólnie tydzień okazał się spokojny, niewymagający; nie było jakiegoś "natarcia" na wolność osobistą i zaburzeń stanu psychicznego

w poniedziałek bardzo ucieszyła mnie wiadomość, że numer "wysłałem zdjęcie do agencji NY" ukaże się w "Estradzie i Studio" 4/08


— nie omieszkałem się tym pochwalić przed znajomymi, oceny w sumie pozytywne - główny mankament to "amatorski sznyt realizacji", ale to już wiemy

johnemu podobają się numery z nicolasem — praca gitar; nicolasowi też — wyraził nawet opinię, że trzeba to szybko nagrać, póki jest świeże; innych kontaktów "zawodowych" (muzycznych) nie było — część mediów wyraźnie mnie ignoruje, hi hi

wieczory poniedziałkowy i wtorkowy już zapomniałem, chyba film "Alien vs. Predator 2"




w środę próba kevinów z jurkiem, męczyliśmy numery "kevin arnold" i "am samochód" i odkurzyliśmy salę

czwartek powtórka hiszpańskiego

piątek hiszpański, nauczyliśmy się z Jerzym obsługiwać czat na gmailu — takie sobie popierduchy opowiadamy, jakbyśmy plotkowali


w sobotę 12 kwietnia przedpołudniem przerzucałem foto z Egiptu, a potem trza było jechać do wrzeszcza; z Wojtasem nagrywaliśmy (głównie jego) wokale na jego płytę — ja trochę pokrzyczałem, nagrało się cicho, ale od razu na 4 ścieżki, więc będzie z czego rzeźbić; zawsze można podskoczyć do Endriusa; dobry klimat był, swobodny, no i Wojt przyniósł oryginalne "złote bażanty", potem jeszcze po leszku; skończyliśmy późno, ok. 22 (od 15), Wojt
ujął mnie, że kiedy z przystanku odjeżdżał 162 wyskoczył na ulicę i go zatrzymał


niedziela — wypoczyn


w poniedziałek spotkanie z Maciejem Głąbiowskim, naszym pierwszym menago, który ma się jakoś tam zająć kwestią naszych koncertów i koncepcji na wydanie płyty; byliśmy w pubie "Stacja" na byłej stacji benzynowej we Wrzeszczu


we wtorek przyjechał Tomek Swoboda, posiedzieliśmy dwie godzinki pogadując okołomuzycznie i przepalając mp3 — na razie na MIASTO 1000 DISCO MIDI 2000 nam się nie spieszy, zaczekamy aż będą teksty do klimatu, ale wczorajszy pobieżny odsłuch utrwalił mnie we własnym zauroczeniu w ten materiał


film z Jodie Foster "brave one" skończył się dobrze, więc jakoś dokończyłem ten smutny seans




nowa płyta HOMOTWIST "Matematyk" — potworny kawał razowca, jakiś heavy-blues-rock z koszmarnymi nowofalowymi solówkami, błe

środa 16 kwietnia 2008
ostatnio wysłuchałem:
prawie pełna dyskografia JON SPENCER BLUES EXPLOSION: 1993 — Extra Width - mistrzostwo świata

POP LEVI — The Return To Form Black Magick Party — bardzo ok pop w stylu brytolsko-glam-rokowym

Jim Noir — Self Titled — wesoły beach-boysowy pop, fajnie instrumenty nagrane po kanałach w stylu lat 60., np. perka w jednym kanale


Pavement — Wowee Zowee sordid-sentinels — 11 dodatkowych numerów dla dyskografii, zawsze przyjemnie i lepiej niż solowy Malkmus

The Raconteurs — Consolers of the Lonely — w ogóle mnie nie przekonała, straszmnie wtórna muzyka, nawet w stosunku do pierwszej płyty, co zakrawa na logiczny błąd


Peter Bjorn i John — Writersblock — taki gitarowy popik w stylu Belle & Sebastian, jacyś Szwedzi, ale przyjemnie się tego słucha


Marnie Stern — In Advance of the Broken Arm — współczesny alternatywny heavy-rock — trochę przypomina Battles i innych post-prog-rockowców — koszmarne te gitary i zdublowane wielokrotnie wokale

Helios — Eingya — niezwykle plastyczny album elektro jak nic przywołujący Sigur Ros, ale na mnie zrobił bardzo dobre wrażenie


Papa Dance 1985 — no koszmar lat 80 w Polsce po prostu, więc wszystkie pozytywne hype'y są niewspółmierne i przesadzone, nie można się nimi kierować
(http://www.porcys.com/Reviews.aspx?id=1046;
http://screenagers.pl/index.php?service=articles&action=show&id=62)

no jak dla mnie — straszny obciach i chałowatość w połączeniu ze szczerą naiwnością przekazu


wtorek, 15 kwietnia 2008

egipt

semana santa

właściwie minęły szybko i bezboleśnie, zakupy zrobione tydzień wcześniej oraz w ciągu tygodnia, w wielką sobotę sałatka i sprzątanie — ciut się namachałem — i relaks. w sobotę zadzwoniłem do tomka swobody i piotra migdalskiego z poznania - okazało się, że w styczniu zmarła mu matka na raka — w sumie sporo mnie to stropiło — jednak szok. w niedzielę niespodziewanie pojechaliśmy na zaspę (wydawało się, że to będzie w poniedziałek, ale co tam). tam już oba wujki dobrze sobie popijały, ciotka w pracy, przemek ze swoją dziewczyną pobyli i poszli, honory domu pełniła magda, justyny nie było. Tak więc piłem ciepłe niesmaczne drinki i oglądaliśmy któregoś z kolei pottera, szybki powrót do domu i szlus. wielkanocny poniedziałek bez historii
co najważniejsze po tych świętach — mieliśmy 2 tygodnie urlopu!yeahwtoreki wpadliśmy na pomysł, żeby wziąć jakiegoś lasta — z gdańska nie ma za wiele możliwości, braliśmy jeszcze ewentualnie maderę (gdzieś w gdańsku była wywieszka) lub wyspy kanaryjskie, madera okazała się być dawno wykupiona, wyspy z warszawy w nie aż tak tanio jak chcieliśmypadło na egipt z gdańska, tydzień, alfa star, pozostawała wątpliwość, czy traf 4 gwiazdki z HB 1240, czy traf 3 gwiazdki z all inclusive — 980 zetapadło na tańszy wypoczynek (do tego trzeba było doliczyć jeszcze wizę egipską 2 x 15 $).w środę? nuul, wypadła z kalendarza, wieczorem próba kevinów, wziąłem lapsa z kartą, naprędce zarejestrowaliśmy większość numerów na płytę w celu materiału dla Nicolasa, by miał wzór, z którego mógł czerpać wymyślone przez siebie partie gitarowe - było ok, choć dopiero jak słuchałem nagrań okazało się, jak pasjonująco to brzmi, zacząłem to obrabiać przed wyjazdem i potem tylko czekałem, kiedy będę mógł do tego wrócić - obecnie słucham tego pasjami (a jest bez wokalu!) (może to i dobrze, he he)
reprezentacja Leo przegrała 0-3 z USA kompletnie bez stylu, trochę to przypomina zmory Engela przed Koreą, być może coś w tym jest, że Beenhakerowi wyczerpały się zdolności motywacyjne (nie oszukujmy się — jesteśmy raczej wyrobnikami w piłce nożnej — musi wyjść na raz wiele elementów w połączeniu ze szczęściem, aby wyszedł nam mecz), nie ma co się martwić na zapas, ale fakt, że drużyny z eliminacji już nie ma, nie wiadomo czy cokolwiek da się z tych co są (bez formy) wycisnąć

w czwartek pojechaliśmy z Jerzym wozem do Sopot, poszperaliśmy w dwóch antykwariatach — nawet miałem niezły połów, także i dla Reni dwa Koontze, potem relaks połączony z rozsnącym podnieceniem przy układaniu gitar z próby
to chyba w środę przed południem wykupiliśmy wycieczkę

w piątek pakowanie i żmudne jeżdżenie i samolotowanie się, oczywiście pietrałem się jak zwykle, na szczęście obyło się bez żadnej katastrofy, może nie tyle dlatego, że mogę to teraz gryzdać — to oczywiście jest jawnym skutkiem — sam fakt niebycia jest dla mnie przerażający — tak więc — na razie jestem — mawiają niektórzy, że to tylko sen szaleńca(co jest nadzwyczaj ciekawe, jak szaleńczo spędzamy swoje życie przy biurkach) (potrzeba wyzwolenia? eh, zamartwiałbym się co mam do garnka włożyć, z czego opłacać czynsz; wolę moje biurko, siedzący tryb życia, alkohol itp.)
w konsekwencji wyboru traf 3 gwiazdki trafiliśmy bardzo dobrze — full jedzenia i picie bez ograniczeńokazało się, że forma all inclusive jest męcząca, na dłuższą metę nie do zniesienia, i taka żałosna — Renia mówi, ze wyobrażała sobie, że taki człowiek to już żyje jak król, je i pije, a oni tylko donoszą mu drinki!to nie jest kwestia tego, że trzeba samemu sobie przynieść i to w plastikowym kubeczku, ale to jednak takie żałosne jest — jednak turysta drugiej kategoriiale, ponieważ alkohol w egipcie jest drogi, a my nie planowaliśmy żadnych wydatków, ta opcja była trafiona
a więc, egipt godzina po godzinie:pobudka ok. 9, idziemy na śniadanie, tzw. szwedzki stół, ale tłumnie, po omleciki trzeba stanąć w kolejce, ale facet robi na 4 patelnie na raz, cały czas, więc idzie gładko, poranną ichnią kawę wypiliśmy tylko raz — to była zbożówka, sok pomarańczowy przesłodzony, za to sok z porzeczki (bodajże) bardzo dobry, do tego można było małe naleśczki, wiele rodzajów pieczywa, pomidory, ogórki, sałata, oliwki, słony twaróg, mortadela, kwaśny przyjemny jogurt, dodatki chrupkowe lub miód, pomarańcze i grejfruty w cząstkach — było się czym najeść
ok. 10, po śniadaniu meldujemy się nad basenem, przy stolikach, wypijamy normalną kawę rozpuszczalną z mlekiem, jest git, czytamy książeczki, szybka kąpiel w basenie, woda cholernie zimna, tyle żeby przepłynąć się i wygrzewać się na gorących płytkach; hotelowy animator wyciągał nas na pseudo streching (Renia) bądź na strzałki (oboje), pierwszy raz był najlepszy — wygrałem prawdziwy ładny drink

ok. 12 zbieramy się z pokoju i idziemy 200 dalej do drugiego hotelu, nad morzem; trzy baseniki, jeden podgrzewany — w nim pełno luda; na szczęście jest morze z co najmniej 21 stopni Celsjusza, nawet ja mogę sobie popływać; woda w Morzu Czerwonym nie jest taka słona jak w Śródziemnym, lokujemy się na jakichś wolnych materacach (raz popełniliśmy błąd); pijamy drinki, zaczęliśmy od piwa — dużo piany, mało płynu, potem tradycyjne rumy, giny, w końcu rozsmakowaliśmy w brandy — oczywiście wszystko trunki lokalne, ale dobrze imitowały poszczególne rodzaje, czasem pojawiał się rausz, co skutkowało drzemką poobiednią

ok. 14 przechodzimy do części barowej, gdzie na lunch do wyboru jest 5 rodzajów pizzy plus cuda z cyklu hamburger, hot-dog, omlet, kanapka z kurczakiem, na szczęście te drugie z frytkami, więc można było coś zakąsić; pizze nam smakowały, z pozostałych rzeczy też byłem zadowolony — bardzo dobrze zjeść taki posiłek w ciągu dnia

ok. 16-18 zbieraliśmy się z powrotem, dwa razy uczestniczyliśmy w zachodzie słońca o godzinie 18, ładny, choć niespecjalnie widowiskowy; prysznic, tv, książeczki, zjedzone kanapeczki z podróży (w pokoju duża lodówka); dwa razy byliśmy na krótkiej przechadzce w malutki wgłąb miasta, wersja budowlano-mieszkalna i wersja bardziej miejscowa, z ichnią kawiarnią, rondem i "dworcem" autobusowym

ok. 19 idziemy na obiado-kolację; mięso z reguły wydzielane, co nie znaczy, że nie można podejść w kolejce jeszcze raz; sporo ciepłych dań, dodatkowo surówki, oprócz tego cały zestaw słodyczy w postaci ciast, pudingowatych ciast czy schłodzonych daktyli; do kolacji raczyliśmy się piwem, nawet było w szklance

po 20 spacerek (pojedynczy) po mieście lub krótki czas nad basenem albo seans filmowy z kanałem MAction — amerykańskie filmy w wersji oryginalnej z napisami

zasypialiśmy różnorako, od 21 do 24, mieliśmy okazję się wyspać, choć przy otwartym oknie atakowało nas kilka komarów, a o 6 rano wycie muezinów, z kolei praca klimatyzacji mi przeszkadzała, średnio mi się przy tym spało, ostatecznie zapocząłem przeziebienie, które skutecznie kontynuuję w Polsce (gardło, teraz doszedł katar)

i tak na okrętkę, prawie pełne 7 dni, jak wypoczynek, to wypocznek, jeszcze kiedyś obejrzymy te kwestie przy okazji rejsu po Nilu

zdążyłem doczytać "Orzeł biały, gwiazda czerwona" Normana Davisa, "Zapiski z małej wyspy" Billa Brysona - bardzo miłe wspomnienie podróży dookoła Wlk. Brytanii; "Księgę piasku" Borgesa — nie zrobiła na mnie wrażenia, zacząłem jego zbiór "Opowiadań" o nożownikach, pamięci i zapomnieniu — to wzięło mnie bardziej, "Lochy Watykanu" Andre Gide'a — bardzo miło mnie zaskoczyły, zabawnie staroświecka w języku powieść łotrzykowska, "Czwarta ręka" Johna Irvinga — jedna ze słabszych, a może już po prostu z niego wydrosłem, "Cyfrowa twierdza" Dana Browna — kompletna bzdura, która nie ma nawet krzty tej nutki zaciekawiającej intrygi, pod koniec w samolocie nawet machnąłem "Ścianę strachu" Deana Koontza — to już moja druga przygoda z tym autorem, kompletność w oczywistościach, zdaje się że Alistaira McLaina czytałbym z większą ochotą — tak czy inaczej, poczytałem sobie, co prawda nie było to "Powstanie 44", ale w sumie jestem zadowolony z "poczytania sobie" właśnie

sam powrót był rzecz jasna męczący — głównie przez długi lot z międzylądowaniem w Krakowie, lekkie spóźnienie i trafiamy na ostatni dzienny autobus, który jedzie tylko do Wrzeszcza, tam taksówką do domu za 35 zeta — a kierowcą taksówki był Janusz Sokołowski z Żabianki - moje "rozpoznanie" potwierdziłem na podstawie kwitu z kasy fiskalnej — aż nawet przez chwilę przypomniało mi się dzieciństwo z przyszywanymi kuzynami: Maćkiem i Wojtkiem — trocheśmy się zabawiali w zawody sportowo-rekreacyjne w mieszkaniu tudzież pod blokiem, pamiętam też "gadający samochód" — czyli film z Hasselhofem oraz jakieś filmy kung-fu na wideo, ho ho, niewiele osób miało wtedy wideo
wieczór/noc w domu trochę tak nieswojo, zwłaszcza, że byliśmy głodni i wsuwaliśmy jakieś zupki, w sobotę już norma, masarnia (doziębiłem się), Renia na miasto, ja do "miksowania" kevinów z próby

niedziela też nie odbiegała od normy, książka o El Greco z serii "Rzeczpospolitej" bardzo atrakcyjna, w sobotę zakupiłem nowy "Futbol" z meczem z 1977 Polska-Dania 4-1, fajny, choć bez emocji, aktualną "Piłkę Nożną", w końcu tyle afer ostatnio, popłynął Dariusz Wdowczyk, popłynęła Korona już nie Kolporter Kielce, Klicki zrezygnował z jej finansowania, Arka Gdynia przegrała dwa ostatnie mecze, ale gra taką biedę, że nie stać biedaczki na awans (widziałem mecz ze Zniczem Pruszków 2-2, żenada), Lechia sobie radzi, a na pierwszym miejscu Piast Gliwice — ho, ho; w orange ekstraklasie Wisła przoduje, reszta bije się tylko o drugie, przekręty ze spadkami, PZPN, który ma zebrać się 13 kwietnia oczywiście wciąż będzie uważał, że wszystko jest ok, jak bym był na górze, też bym się stamtąd nie zabierał; w "Piłce Nożnej" nabrali mnie z transferem Radosława Majewskiego do MU, to chyba taki żart prima aprilisowy, numer ukazał się 1 kwietnia — nawet nie wiem, kiedt ten dzień był, nawet nie przypominam sobie, czy tradycja takich żartów jeszcze jest kultywowana

Kubica w sobotę wywalczył pool position, a w niedzielę był trzeci, zaś BMW-Sauber jest na 1 miejscu wśród konstruktorów — naprawdę niezła sprawa, chyba Małysz powoli idzie w niepamięć
Prokom Trefl zdobył puchar Polski w koszykówce, więc może jeszcze nie wszystko stracone w tym sezonie, NBA zbliża się do końca, na wschodzie już wszystko jasne, na zachodzie walka trwa do końca, tabela będzie niezwykle zaskakująca