21 stycznia, poniedziałek
My drogi i Miłościwie Nam Panująca mówimy nie mów hop.
Lista moich czynności ledwo się mieści na kartce kalendarza, a zadania, realizowane w 40% przepisuję na następny dzień. O dziwo, w międzyczasie coś schodzi do druku. Mało nas. No teraz to już wypadki losowe albo zwolnienia masowe. Wracam do domu, robimy dwa rzuty, przepakowuję manele, a Ty robisz tosta (nie mylić z grzanką). Śmiechu było.
***
Z Wojtem i chłopakami trenujemy przed czwartkiem, łatwo poszło, zabawiamy się w Umpę 2. Wracamy. "Mateusz, tylko nie idź tak szybko". Dźwigam. Biorę skarby i prezenty. Las, księżyc, zapiekanka. Ach, a myśmy machnęli taki nr w stylu Becka. Będzie na trzecią płytę. A my pójdziemy do kina.
==============================
22 stycznia, wtorek
Odcinek z drożdżami
My drogi i Miłościwie Nam Panująca robimy szał na biurku się potem okazało.
Tak się zabawiałem w formularze i szkolenia, że zabrakło mnie do roboty papierowej. Końca nie widać — jak w tym teleturnieju. To też trochę jak teleturniej, tylko nagród nikt nie wygrywa, jeno można odpaść.
***
Kurier ma przyjechać, Szwedzi piszą, jest nowa recka, jutro rzondzę, a filmy nie chcą się ściągać — dranie. Marzy mi się "Potop" 15 giga i "Jak rozpętałem II wojnę światową" 3 giga, wersja koloryzowana. Lidl ok, choć bez pasztetu, lody w zimie extra, ale mróz piłuje, ręce do wymiany. Szkoła youtube tego hindusa ok, do tego Gierek, zamarznięta rzeka, drożdże, piszę, piszę, piszę, co mieliśmy na obiad?
***
Zapomniałem dodać, że od paru dni czynię zakusy by podsumować 30 giga mp3 z 2012, ale daleko jeszcze.
==============================
23 stycznia, środa
Odcinek z risotto
My drogi i Miłościwie Nam Panująca (nie)pijemy wina.
Nie było prądu, było dość wygodnie, jak zwykle przepracowanie/prze/szkolenie. Kolejne mvp, zasypiam w tram, jedna gazeta do zwrotu. Trza się będzie dokształcić.
A na biurku szokujący błysk!
Przyszedłem, zjadłem, wypiłem, wyszedłem. Przyjechała głowa konia i przywiozłem płyty. Było sporo radości plus klasyczne opowieści. Dzisiaj w temacie imprezy z wódką, filmy najnowsze, kiepskie horrory. Musimy się przygotować jakoś bardziej do występu.
Nie było jakoś długo, więc przybyłem i znowu zjadłem. Śledź wędzony. Chałka. A potem przeglądaliśmy apartamenty, które ceną nie powalają, ale niektóre bardzo bardzo jak dla mnie. I to było fajne. I potem też było fajne, choć już spałem spałem.
My drogi i Miłościwie Nam Panująca mówimy nie mów hop.
Lista moich czynności ledwo się mieści na kartce kalendarza, a zadania, realizowane w 40% przepisuję na następny dzień. O dziwo, w międzyczasie coś schodzi do druku. Mało nas. No teraz to już wypadki losowe albo zwolnienia masowe. Wracam do domu, robimy dwa rzuty, przepakowuję manele, a Ty robisz tosta (nie mylić z grzanką). Śmiechu było.
***
Z Wojtem i chłopakami trenujemy przed czwartkiem, łatwo poszło, zabawiamy się w Umpę 2. Wracamy. "Mateusz, tylko nie idź tak szybko". Dźwigam. Biorę skarby i prezenty. Las, księżyc, zapiekanka. Ach, a myśmy machnęli taki nr w stylu Becka. Będzie na trzecią płytę. A my pójdziemy do kina.
==============================
22 stycznia, wtorek
Odcinek z drożdżami
My drogi i Miłościwie Nam Panująca robimy szał na biurku się potem okazało.
Tak się zabawiałem w formularze i szkolenia, że zabrakło mnie do roboty papierowej. Końca nie widać — jak w tym teleturnieju. To też trochę jak teleturniej, tylko nagród nikt nie wygrywa, jeno można odpaść.
***
Kurier ma przyjechać, Szwedzi piszą, jest nowa recka, jutro rzondzę, a filmy nie chcą się ściągać — dranie. Marzy mi się "Potop" 15 giga i "Jak rozpętałem II wojnę światową" 3 giga, wersja koloryzowana. Lidl ok, choć bez pasztetu, lody w zimie extra, ale mróz piłuje, ręce do wymiany. Szkoła youtube tego hindusa ok, do tego Gierek, zamarznięta rzeka, drożdże, piszę, piszę, piszę, co mieliśmy na obiad?
***
Zapomniałem dodać, że od paru dni czynię zakusy by podsumować 30 giga mp3 z 2012, ale daleko jeszcze.
==============================
23 stycznia, środa
Odcinek z risotto
My drogi i Miłościwie Nam Panująca (nie)pijemy wina.
Nie było prądu, było dość wygodnie, jak zwykle przepracowanie/prze/szkolenie. Kolejne mvp, zasypiam w tram, jedna gazeta do zwrotu. Trza się będzie dokształcić.
A na biurku szokujący błysk!
Przyszedłem, zjadłem, wypiłem, wyszedłem. Przyjechała głowa konia i przywiozłem płyty. Było sporo radości plus klasyczne opowieści. Dzisiaj w temacie imprezy z wódką, filmy najnowsze, kiepskie horrory. Musimy się przygotować jakoś bardziej do występu.
Nie było jakoś długo, więc przybyłem i znowu zjadłem. Śledź wędzony. Chałka. A potem przeglądaliśmy apartamenty, które ceną nie powalają, ale niektóre bardzo bardzo jak dla mnie. I to było fajne. I potem też było fajne, choć już spałem spałem.
ps. a foto robił Przem dlatego takie żółte nieprofesjonalne
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz