niemalże powtórka z soboty (ino bez wyjścia)
wieczorem "Inland Empire", który potwornie mnie wymęczył, ja rozumiem, że Lynch mógł być zafascynowany polskim krajobrazem, ale w pewnym zimowym obrazie tylko niedźwiedzia brakowało na ulicy — no i te niedoświetlone mroki i nieustanny szum w połączeniu z kiepską dykcją i fatalną rejestracją głosu w scenach z polskimi aktorami
rozczarowałem się (biorąc pod uwagę poprzednie filmy, którymi byłem zachwycony) (jak wszyscy zresztą, racja?)
przesłuchałem nagrania kevinów z zeszłego wtorku — rewelacja — jeszcze nigdy tak dobrze nie udało mi się nagrać basu (Wojtek też był pozytywnie zaskoczony): świetna dynamika, brzmienie bez zarzutu, czytelność i dobre prowadzenie piosenki (ja grałem na basie, he he), chyba jednak 3 mikrofony zrobiły swoje
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz