środa, 8 marca 2017

10–20.11.2016


13.02.2017

10 listopada, czwartek

zatę Żono ma

a jakby piątek, już odliczam
***
pełne 7 ha, karmienie o 5, a potem chyba nawet jeszcze jakieś spanie z pomrukami, nie wyspałem się, kaca nie ma, wysikany do pokala
***
jedziemy, czytam, tyramy
acz są gwiazdeczki: będą seanse na Dirty Harry'ego a nawet Gold! (skoro już tak dobrze znamy płytę)
***
drożdżówka była wielka, miękka i pyszna
***
wracałem po ciemku, trochę obarczony obowiązkami, które ruszą od poniedziałku (nie będzie dwóch osób), ale w sumie samopoczucie nieźle, bo seanse przygotowane, nawet pokazałem dzieciom
***
z tego wieczora niewiele pamiętam, pewnie miksowałem, a potem, skoro miałem juz wolne spanie, to oglądałem (choć nie było zachwycające, to juz taki stary, zaczerwieniony, pozbawiony dystansu, urody i humoru Clint Eastwood; ci aktorzy tacy brzydcy):
Sudden Impact (1983)

dirk 30 — 6. w historii

11 listopada, piątek

zatę Żono ma

Mama miała udaną noc, a tata udany poranek, więc po śniadaniu (mało) zebraliśmy się na wro
nowością było dużo śniegu i taki to był atrakcyjny spacer, chociaż zmarzłem, szczególnie na huśtawkach, ale palmy dobrze się słuchało
***
ach, jeszcze zaliczyłem zakupy (wino) w warzywniaku oraz rogale w cukierni "Polanka", jak zwyczaj każe, acz się okazało, że tych słodyczy mnóstwo było u dziadków
***
do zasypiania dziecka miałem film "She" oraz koszykowy internet
a potem długo czytałem w kuchni magazyn książki, może nawet za długo w tej przymusowej ciszy (jedna pobudka, bo dziadek miał głośny sygnał telefonu)
***
przyjeżdżają drugie dzieci i jemy wspólny rodzinny obiad (wylałem mnóstwo sosu na biały obrus): zupa cebulowa, pieczeń z gęsi, ciasta, a także sporo alkoholu: wino, whiskey, nalewki x 2
tyle że później dziecko mnie zaanektowało, w sumie więcej przybywałem w innych miejscach, co nie było jakimś złym rozwiązaniem
***
wróciliśmy później do domu, więc już bez kąpieli, tylko od razu do snu, bo dziecko bardzo zmęczone, Mama je dokarmiła i zasnęła, albo pomyliłem, bo przecież kiedyś dokończyłem
She (1965)
***
acha, zupełnie przeoczyłem, że był mecz
Polska-Rumunia 3-0
***
coś pomiksowałem a do snu dokończyłem bardzo długie
Sudden Impact (1983)
(miałem wnioski)

G.L.O.S.S

12 listopada, sobota

zatę Żono ma

Mama miała udaną noc, a tata udany poranek, więc po śniadaniu (mało) zebraliśmy się na wro, ale po wózek
potem do bankomatu
potem do Kidzińskich
potem na Stogi
***
jeszcze o poranku udało mi się ściągnąć mecz, bo chciałem "na żywo" obejrzeć Embiida, marnie mu szło, ale wynik obiecujący
***
i spacer i obiad były bardzo udane, niesamowite korzyści ze świecącego słońca i przejrzystego nieba mimo 0 stopni
oczywiście to ja spacerowałem, a potem jeszcze wysłuchałem, ile to czasu spędzam z dzieckiem, ja to kurwa dużo czasu spędzam z dzieckiem
więc do pewnego momentu chill był (znakomite opowiadanie w LnŚ), ale wróciła Mama
***
powrót, wieczorne i zasypianie Mama załatwiła, w tym czasie udało mi się dokończyć pierwszą wygranę 76ers w lidze
następnie wieczorem obejrzeliśmy
The Martian (2015)
nie wiem, czego oczekiwałem, ale skończyło się amerykańską kiszką, ładne, ale gupie, w sumie czego się spodziewać teraz po Ridleyu Scocie, ale Mamie się podobało
po tym długim filmie jeszcze udałem się do snu na seans
Sudden Impact (1983)


13 listopada, niedziela

zatę Żono ma

tym razem Mama miała noc fatalną, a i my z dzieckiem prowadziliśmy wojnę, acz starałem się nie przereagowywać, w końcu dwa przewijania się udały
może to jednak jest ten wpływ księżyca
***
w każdym razie były cyrki przy śniadaniu, ale Mama brała na przetrzymanie, w końcu dziecko się uspokoiło, i już zaraz Mama musiała iść na spacer
***
I WTEDY
na głośno domiksowałem te 7 numerów i zrobiło mi się extra
***
dzieci wróciły, przyszła wysoka Ciocia, poszły na lunche itd., a my do drzemki = bardzo dobrze (choć krótka), wstawanie również
w tym czasie skatalogowałem LnŚ i zaległe slyvinyl
***
potem mieliśmy akcję z księżycem w książce (bardzo zabawne), bardzo dobry obiad, wróciła Mama, i na podwieczorek wszystko się zepsuło, a ja już miałem dosyć (a może kwestia tego, że obejrzałem ten dupowaty mecz
Washington @ Chicago 95:106 (Morris 24 – Butler 37)
a może brak wina
co prawda wyszliśmy jeszcze na spacer, ale było krótko, zimno i ciemno
więc jedynie księżyc nas ratował
do tego stopnia, że siedzieliśmy po ciemku w pokoju, by było go widać
***
kąpiel z włosami (oczywiście tata) tym razem minęła szybko, wieczorne poszły, Mama zasypiała, zamuliłem na nie wiadomo czym
po czym już wieczorem zasiadłem z porterem do dwóch ostatnich numerów, które poszły błyskawicznie i szalenie satysfakcjonująco
9 numerów = 37:29
aż nie chciało mi się spać z tego pobudzenia

Isle of Skye_7

14 listopada, poniedziałek

zatę Żono ma

mam już dwie podniety z rana, jedną jeszcze z wczoraj: pod wpływem alkoholu zakochałem się w najnowszej produkcji W&V, więc nie mogę się doczekać i chce mi się słuchać
dwa: obtanili Serrę, więc pojawił się dylemat — brać/nie brać?
***
długi weekend był na bogato, wiele do opisywania
***
jakoś się z tym uporałem, pocieszony wieścią, że od jutra skład osobowy się powiększy
siedziałem niemal sam w pokoju, dostawili nam nową koleżankę z pokolenia selfie, zrobiło się późno i ciemno, a komunikacja słabo funkcjonowała
***
ale i tak się wybrałem, nie na pizzę, a na zakupy, było przyzwoicie, następnie przez park oruński na wro, muzy mi zabrakło na iPODzie, zabrałem się za palmy
na wro spędziliśmy dużo czasu z dzieckiem, on zresztą przez cały wieczór był anioł nie dziecko, Mama nas zawiozła na wieczorne a sama na paznokcie
ponieważ już było późno to i późno skończyłem, pozostały mi jakieś 4 kwadranse (trochę film), a i tak już byłem wystarczająco zmęczony na cokolwiek, kawa nie pomogła

James Mason

15 listopada, wtorek

zatę Żono ma

no to rozczarowałem się "dzisiejszym" meczem 76ers, gładko poszło z Houston
Philadelphia @ Houston 88:115 (Harden 33)
***
było chłodnawo w nocy, więc dziecko dwa razy zgubiło smoczek, tata miał godzinny epizod niespania, ale jakoś dotrwaliśmy, tylko z rana dramat, bo dziecko nie chciało wstawać
***
szybko zarzuciłem sobie W&V na iPODa, yei!
***
wyjątkowo "pamiętam": po tradycyjnych wieczornych i późnym zasypianiu obejrzałem piąty i ostatni (ten z samochodzikiem zabawką) i do snu, chyba łeb mnie bolał, pewnie przez to bezalkoholowe
The Dead Pool (1988)
***
w tyrce się nie obluźniło, ale przynajmniej 1/3 przekazałem
wracałem po deszczu i kupowałem wędliny w intermarche, miły klimat z W&V miałem, ba wieczorem to nawet zrobiłem przegląd prasy, mam za mało światła tam w domu = starość


16 listopada, środa

zatę Żono ma

dwie przebudki i karmienie, ale wstawanie ok, tylko się nie wyspałem
***
zacząłem nową książkę, od Maćka, już zdążyliśmy sobie z niej pokpić, choć ja po paru stronach
***
przez pół dnia tyranie normalne, po czym nagle pod koniec przyspieszyli nas, więc ciśnienie się podnosiło i zwieracze puszczały, wyjątkowo nie mnie (nie moja publikacja)
***
wracam sobie spokojnie po ciemku dokonawszy zakupów w żabce
bez nowości na wro, wracamy na wieczorne, kąpiel miała być później, ale kupa, tyle że długośmy się kąpali, Mama zasypiania, tata zrobił półgodzinną przebieżkę z palmą, miło było
***
orzeszki i duże non dla uzupełnienia płynów, na rozpoczęcie
Gold (1974)
i po prysznicu siadłem do filmiku i mi zajęło do 22:30, ale satysfakcja była, do Wojta i do snu

Kaitlyn Aurelia Smith — Existence In The Unfurling
17 listopada, czwartek

zatę Żono ma

niestamowite jaki deal zrobili Wizzards podpisując latem Scotta Brooksa, to co się dzieje w meczu z 76ers (bez Embiida) to jest dramat, będzie śmiech na sali, jeśli przegrają (a się zanosi)
***
wczoraj mnie zarobili, więc nie miałem czasu dla siebie, dzisiaj ciut podobnie, ale już się zmęczyłem, więc piszę
***
więcej przebudek niż ostatnio, dziecko nie do końca chciało spać po mleku, a potem miało problemy ze wstawaniem (dramat)
***
jazda autem:
nuda-nuda-nuda-tramawaj!-nuda-nuda-koparka!-nuda-nuda-ciężarówka-nuda-nuda-WRRR tutaj Mama krzyczy-nuda-nuda-nuda-nuda-zakręt-Mama zapomina wysadzić tatę-Babcia!
i tak codziennie
***
dzisiaj najcieplej z ostatnich, pełne 8 stopni
***
strasznie jestem zadowolony z siebie i swojego teasera naszej kasety, Wojt ustalił kolejność i tytuły, a potem także umieścił teaser! fajnie!
***
racja, wytyrałem się przez cały dzień i jeszcze mieliśmy szybką akcję na 3 minuty przed wyjściem, ale nie udało się ani jedno ani drugie, aż tak strasznie się nie zdenerowałem, wyluzowałem się spacerniakiem
szkoda, że tak ciemno, nie można sobie poczytać na ścieżce
zaskakująco Junior Boys dobrze weszli w nocny klimat nad zbiornikiem retencyjnym
***
dziecko po południu w bardzo dobrym humorze, wracamy se do domu, klasyczne wieczorne z kąpielą (bardzo dobrze) i zasypianiem (bardzo dobrze), mimo że bez filmiku
skoczyłem do piwnicy, ale przeliczyłem się z wycinaniem tego korzenia, będę musiał użyć piły, przynajmniej trochę oczyściłem gałęzie, acz roboty z tym będzie
i przyniosłem flaszkę aroniowego z dołu, doczytałem dniówkę i już trzeba było iść spać, zamiast oglądać "Gold"

Kalsoy
18 listopada, piątek

zatę Żono ma

2016.11.17 Phila76ers@Min
zapowiadany hit i pojedynek centrów nie był mocno ekscytujący, gdyż KAT miał większy wkład w zwycięstwo, a Embiid niewiele okazji by się pokazać, no i tym razem Minny nie oddała prowadzenia, więc wrażenie blow-outu zbyt dominujące
***
jedna przebudka i mleko, tym razem przedłużone wstawanie wszystkim nam poszło na zdrowie, tyle że już ewidentnie piątek, jestem wydętkowany, nawet spacerniak mnie zmęczył
***
rozpoczęła się tradycyjna zimowa wyprzedaż Anosta, przejrzę sobie, sporo rzeczy na sly — mam zaległości
od rana tyramy nad wielością sprawek, tylko fakt piątku mnie nieco zadowala, mam już butelki na wymianę
***
a Mama była w kinie na zwierzętach i jak je znaleźć!
***
i była jeszcze afera, po której miałem niemałą satysfakcję, był też wieczorny spacerniak
***
wracamy poprzez wro, wieczorne raczej opóźnione robiliśmy, chyba tego wieczoru była przebieżka
i przyzwoicie na dużych żywcach przeleciałem pół filmu
Gold (1974)
i ok. północy zasłużony sen

Karl Anthony Towns / Devin Booker / Kentucky
19 listopada, sobota

zatę Żono ma

ale ponieważ rano dzieci wstały bardzo późno (przed 8), to miałem wiele czasu by się wyspać
poranek mieliśmy niedługi, a potem Mama poszła na spacer, bo tata miksował :D
w międzyczasie załatwiłem wczorajsze zaległości z tyrki (było rozgrzeszenie), oczywiście nerwy, ale się rozeszło
***
na obiad stara odmrażana ogórkowa (bo Babcia 2 nie dowiozła)
***
no tak, ale zapomniałem o przedłużonym zasypianiu, na którym prawia tata nie zległ, i wybrałem się na rower, że hej
Szwedzka Grobla, to było to
***
po obiedzie na spacer na działkę, a tu okazuje się, że pada, nic to
było trochę na barana, ogólnie nieźlej
podobnież wieczorne i zasypianie na spokojnie
***
wieczorem, kiedy już Mama się napracowała i wyprała WSZYSTKO, zalegliśmy na zestawie kanapowym, a jeszcze później do snu trzymały mnie emocje związane z drugą, finalną częścią
Gold (1974)
późno spać
***
a tego dnia był jeszcze pop-corn, piwo oraz Dizzy Gillespie w Muppetach (ależ on ma policzki!)
i jeszcze 1,5 meczu, bo żaden nie był dokończony
LAL ładnie teraz grają


20 listopada, niedziela

zatę Żono ma

wstałem nieco nieprzytomny, ale udało się nam przejść całość lekką nogą
***
poranek był krótki, ale tata sformułował wspaniałego omleta z zielonym groszkiem
a potem było rewelacyjne wyjście do późnojesiennego zoo
zwierząt to chwilami więcej widać niż w lecie
***
tata łącznie z dzieckiem udali się na długą, ponad godzinną drzemkę, niezwykłe
pan radyjko z koleżankami wciąż nadwerężali struny głosowe
***
obiad (wspólne siły) był bardzo opyszny, podjadałem przez pół wieczoru, domowe fryty
***
poszliśmy na 40 min nocnego spaceru, mimo że się nie chciało, a i dziecko za dużo nie chodziło
***
byliśmy dzisiaj w teatrze Wybrzeże (Who's Afraid of Virginia Woolf?) i w dodatku dokładna 70! był tort (za bardzo zmrożony) oraz wino, taki fart, a o sztuce to powiedzieliśmy sobie dokładnie
***
zwolniliśmy Babcię w domu, więc pakowanie i siup do łóżka, obejrzałem ostatnie minuty zaskakującego
Ex Machina (2015)

Modern Baseball



Brak komentarzy: