było jednak wpisywać wrażenia na bieżąco, a tak mamy zestaw Jaretta Jacka w różnych etapach kariery (w Brooklyn Nets słabo), Paul robi za głos w szatni Wizz (dobry początek z kalendarza, ale na zachodzie bez zmian), DJ Augustin po świetnym sezonie w Chicago nie błyszczy, tak jak całe Detroit pod Stanem van Gundym (jednak spodziewaliśmy się poprawy), Deron coraz bardziej pogrąża się w przeciętności (w grudni straci miejsce w wyjściowej piątce), Charlotte (już nie Bobcats), mimo play-off w kwietniu i mimo Lance'a (rak = cancer) rozczarowanie na dnie tabeli, zaskakująco pozytywnie OJ Mayo (m.in.) oraz całe Bucks pod wodzą niesławnego ciut po trenerskich roszadach Jasona Kidda, Kyrie błyszczy tylko czasami, ale CAVS — jakkolwiek dostali okres ochronny na rozbieg — zawodzą, Kevin Love nie może się odnaleźć (nie odnaleziono go trenerze Blatt), nawet LeBron notuje słabszy sezon, w dodatku Varejao (to była kwestia czasu) się kontuzjował, więc tyle nadziei, ile było przed sezonem, okaże się płonne. Pozytywne początki, to było Sacramento pod wodzą Malone'a (zanim go zwolnili), Jimmy Butler, GSW (zanim Bogut padł — rzecz jasna) oraz Memphis na czele. Wall bywa klasowy, Gortat mniej.
mydło i powidło
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz