czwartek, 29 stycznia 2015

Deadlier Than the Male (1967)



Hitem wieczoru było:
Deadlier Than the Male (1967)
to będzie do listy klasyków, bo czego tam nie było! Elke Sommer, nasz stary znajomy z "Ipcress File", piękne oldschoolowe samochody, czarujące i chętne (!), jak zwykle niebezpieczne kobiety, świetnie wyglądający główny bohater, z przygłupawym pomagierem (taki występujący czasem typ Robina), egzotyczne lokalizacje, sceny walki i akcji (tak, te harpuny z plakatu!), do tego prawdziwy zamek oraz cuda techniczne, którymi nie pogardziłby Flint. Zresztą, tym elementom poświęcono sporo starań
rezultat imponujący. Film wspaniały, zakończenie wybuchowe. Sporo bondozy i wcale nie w złym stylu.
Muzykę Malcolma Lockyera będę musiał zgrać! Klasa.
i uwaga:
"The film was followed by a sequel, Some Girls Do, in 1969", yeeee
!

 




środa, 28 stycznia 2015

The Black Windmill (1974)



mój rocznik, zasadniczo okazał się zwykłym sensacyjniakiem z dzieckiem (przemoc! przemoc!), kiedy to ojciec bierze sprawy w swoje ręce i dokonuje rozwałki, mnóstwo takich rzeczy oglądaliśmy z matką w telewizji, kiedy te lepsze filmy (jak to kiedyś) jeszcze tam bywały. Szczęśliwie robotę zrobił Michael Caine, tę muzykę Roya Budda znam dobrze, nie była aż tak ekscytująca w scenach akcji, do tego fajne role zagrali jak zawsze zły John Vernon oraz zabawny (i równie niedobry) Donald Pleasence. Takie sobotnie wieczorne kino, psze państwa. "Wiatraki smierci" :)
"Critical opinion at the time seemed to be of the view that The Black Windmill was a bad film. (...) always good to see John Vernon in any of his '70s villainous roles (...) [ :D ]
I'd rather have a low-key thriller like this than one of the modern spectacular-but-empty popcorn actioners. Try not to be influenced by the negative buzz.... give The Black Windmill a try. It's no classic, but it's better than you might expect."
no świetna opinia

 
 




wtorek, 27 stycznia 2015

The MacKintosh Man (1973)



Z tego się zrobił prawdziwy film szpiegowski.


to z tych lepszych, poważniejszych; klimat w Irlandii uroczy, zabawny; prawdziwy pościg po bezdrożach tamże; atrakcje lokalizacji Malta; interesujący związek damsko-męski; Paul Newman może nieco sztywny w scenach akcji, ale afera dobrze skręcona; zakończenie w stylu, dobre; bohaterzy negatywni z tych rzeczywiście groźnych.
Dobrym OSTem popisał się Maurice Jarre, ze względu na instrumentarium takie Quillerowskie.
Być może z tej okazji warto wspomnieć o aktorze, który pojawiał się w rolach oficjeli we wszystkich ostatnich obrazach z tej serii:
Modesty Blaise (1966)
The Deadly Affair (1966)
A Dandy in Aspic (1968)

Harry Andrews





czwartek, 15 stycznia 2015

The Million Eyes of Su-Muru (1967)



Miałem dwa nocne karmienia, ale prócz tego Modesty Blaise skończyła się świetnie, bo to świetny film był. Czego nie można powiedzieć o:
The Million Eyes of Su-Muru (1967)
Początkowa scena oraz priorytety żeńskiej organizacji przestępczej były znakomite, potem już tylko źle, ale wspaniale. Sheena Eaton (tak, ta) oczywiście jest beznadziejną aktorką, strasznie "grała", nie aż tak banalna, acz pretekstowa fabuła obfitowała w cudowne sceny akcji i komediowe zmiany, ale prócz tego mieliśmy sceny nieposkromionej kobiecej brutalności (Tarantino). Do tego egzotyczne lokalizacje, policjanci w Hong Kongu mówiący po niemiecku i Klaus Kinsky w podwójnej roli, odrobinkę zwyrodniały szaleniec (zresztą, z jego twarzą).
To był krótki udany seans, więc o 2 do snu, by wstać o 4.

 
 


czyż może być lepsza scena ucieczki/pościgu?





środa, 14 stycznia 2015

Modesty Blaise (1966)



Tak do wieczora, a potem w czuwaniu do pierwszego nocnego padło na:
Modesty Blaise (1966)
może nastrój nie taki, jak powinien, do orzeszków zabrakło piwa.

 

Spokojny wieczór nastał przed porą do snu, tym razem poważnie zabrałem się za film, a on poważnie mnie zauroczył. Nie jest naiwny, jest bardziej campowy, tak rozumiem tę rozbudowaną przekoloryzowaną scenografię i przerysowane postacie tych "złych".
Modesty Blaise jest jak Fathom Girl, ale film jest bardziej sexy.
Vitti!
Patrzaj na design (wyżej) oraz kapturek (niżej).


Miałem dwa nocne karmienia, ale prócz tego Modesty Blaise skończyła się świetnie, bo to świetny film był. 
On właściwie był obłędny. Kolorowy do obłędu. Obłędnie przerysowany. Znakomita zabawa.
I jeszcze poniżej Michael Chow, którego oczywiście (oczywiście!) rozpoznać można w "You Only Live Twice".



 



wtorek, 13 stycznia 2015

A Dandy in Aspic (1968)



Nie było wieczornych szaleństw, prócz czekolady (oszczędzam, ale głowa się nie kiwie), za to jest napoczęte:
A Dandy in Aspic (1968)
Na poważnie, a twarz znajoma z The Manchurian Candidate (1962) — Laurence Harvey. Styl wykwintny, bondowski, Fleming by nie pogardził.

Tom Courtenay

[]

http://www.tcm.com/mediaroom/video/271261/Dandy-in-Aspic-A-Movie-Clip-Opening-Credits.html



A Dandy in Aspic (1968) (Quincy Jones, niewydany)
The Spy Who Came in from the Cold (1965) (Sol Kaplan, krążek jest, słuchany)

Dwa podobne filmy, przedstawiające codzienny znój i perypetie psychiczne pracowników agencji. Obaj aktorzy byli przekonujący, ze względu na tuszę/figurę Richard Burton podobnie do Seymoura Hoffmana. Dwa podobne motywy akcji/kontrakcji, zmylenie przeciwnika/zmylenie widza. Skończyłem rano, w przerwie między codziennym szaleństwem, a kanapką.
Jeszcze dodam szczegóły "geograficzne": filmowcy tamtych filmów szpiegowskich uwielbiali Berlin. Dwa, rzadki widok, kiedy brzegi Tamizy w mieście były jeszcze miejscami przemysłowymi (dźwigi, silosy, sprzęt techniczny).
Racja, racja, zapomniałbym: Mia Farrow!
Racja, racja dwa, zapomniałbym: M!





niedziela, 11 stycznia 2015

The Spy Who Came In from the Cold (1965)



The Spy Who Came in from the Cold (1965) (tak kawałeczek) i jadę raz rejestracja raz wniosek pg.
***
Na obiad dokańczam świąteczny schab, ze szpiegowskiego kryminału nic nie rozumiem
The Spy Who Came In from the Cold (1965).

***
Przed snem doszedłem jeszcze do dramatycznego zakończenia:
The Spy Who Came in from the Cold (1965).

***
A Dandy in Aspic (1968) (Quincy Jones, niewydany)
The Spy Who Came in from the Cold (1965) (Sol Kaplan, krążek jest, słuchany)

Dwa podobne filmy, przedstawiające codzienny znój i perypetie psychiczne pracowników agencji. Obaj aktorzy byli przekonujący, ze względu na tuszę/figurę Richard Burton podobnie do Seymoura Hoffmana. Dwa podobne motywy akcji/kontrakcji, zmylenie przeciwnika/zmylenie widza. Skończyłem rano, w przerwie między codziennym szaleństwem, a kanapką.


Jeszcze szczegóły "geograficzne": filmowcy tamtych filmów szpiegowskich uwielbiali Berlin. Dwa, rzadki widok, kiedy brzegi Tamizy w mieście były jeszcze miejscami przemysłowymi (dźwigi!, sprzęt! techniczny!).
Racja, racja, zapomniałbym: Mia Farrow!
Racja, racja dwa, zapomniałbym: M!


best of the best




czwartek, 8 stycznia 2015

krążki, których nie kupiłem w 2014



Aerosmith — Get Your Wings (1974) $3.99 — jeszcze słabsza niż z 1975
Aerosmith — Toys In The Attic (1975) $4.99 — hard-rock
Alex North — Africa (1968) $9.99 — nie-e
Alfred Newman — Airport (1970) $4.99 — bardzo przyzwoity ost, chiba taki film katastroficzny fajny
American Music Club — Mercury (1993) $9.99 — uuu, ale stara alternatywa
American Music Club — San Francisco (1994) $9.99 — równie niedobrze, w dodatku potwornie długie są te płyty
Armando Trovajoli — Seven Golden Men (1965) $24.99 — wesolutkie, niecharakterystyczne, swing taki
Armando Trovajoli — Yesterday, Today, & Tomorrow (1964) $19.99 — niewybitne, najlepsze jest w tym, że FILM FILM!, widziane, zabawne, w dodatku z Mediolanem
Atomic Rooster — Death Walks Behind You (1970) $19.99 — skończyłem z hard-rockiem, nawet dobrym, zostaję w tym przy zespołach młodości
Autolux — The Bouncing Wall/Census (2010) (Picture Vinyl) 32.00 zł — 5 numerów, aaaale to już lepiej DEFINITYWNIE płytę pełną, jest przecież
Bee Gees — Life In A Tin Can (1973) $1.99 — ale to cienkie i nudnawe jest :)
Benjamin Frankel/Los Tres Guaramex — Night Of The Iguana (1964) $2.99 — oj, stare kino to jest
Bill Conti — FIST (1978) $2.99 — klasyczna filmoowka, nieco zużyta
Black Sabbath — Heaven & Hell (1980) $9.99 — no oczywiście, że nie TĘ płytę
Bruno Nicolai — Case Of The Bloody Iris (1970) (aka Perche Quelle Strane Gocce Di Sangue Sul Corpo Di Jennifer) $22.99 — dość włoskie, ciut kiwa, melodia taka se, porno jakby
Captain Beefheart — Abba Zabba (1988) — 7 tracks on this unofficial release $6.99 — to był najciekawszy z dostępnych, psych z lat 60
Captain Beefheart — Bluejeans & Moonbeams (1974) $9.99 — zupełnie miałkie i nieciekawe
Captain Beefheart — Safe As Milk (1967) $9.99 — heh, wczesne i r'n'bluesowe — niewiele ciekawego
Caravan — Blind Dog At St Dunstans (1976) $4.99 — kolejny dawny rock, Uriah Heep przekształciło się w coś takiego, no ok, bardziej Curved Air; nic dziwnego, że punk-rock miał łatwo
Charles Mingus — Tijuana Moods (1962) $14.99 — eee, wcale nie takie extra
Ciccone Youth (Sonic Youth) — Whitey Album (1988) $16.99 — awangardowy staroć, którego nie jawię
Clay Pitts — Female Animal (1970) $39.99 — wcale nie takie excellent groovy, ot miła ramotka, okładka/plakat!
Cream — Crossroads/Passing The Time (7-inch) (1969) $1.99 — ach, single kiedyś były!
Creedence Clearwater Revival — Fortunate Son/Down On The Corner (1969) $3.99 — fajniunie, ale
Dead Kennedys — In God We Trust, Inc. (1981) $9.99 — teraz wolę kiepski stary noise niż hc/punk
Decemberists — Crane Wife (2006) 2LP $16.99 — miło posłuchać po latach, ale ten wokal taki delikatniutki
Deftones — Deftones (2003) $19.99 — spoko, ale wolę "Around The Fur" (1997), aczkolwiek teledysk do "Minerva" zawsze mnie robił, no i ta piosenka jest wspaniała, bo wiecie, oni potrafią cicho i głośno, a pod refrenami są te zupełnie z alternatywnego rocka sprzężenia, cud miód (acha, należy wziąć poprawkę na to, że w życiu widziałem jakie 50 teledysków jeno[T])
Del Serino/William Sanford — Pretty Boy Floyd (1960) $29.99 — dają same standardy jazzowo-bluesowe, ale okładka świetna
Devo — Shout (1984) $4.99 — legenda głosi, że Kurt ich lubił, ja już nawet jego rzadko słucham
Dizzy Gillespie — New Wave (1962) $14.99 — spox jazz-bossa
Dominic Frontiere — Washington Behind Closed Doors (1977) $4.99 — kompletny disco-pop czerstwiak
Donovan — Barabajagal (1968) $1.99 — z kasety nawet słuchałem, no skoro nie mogę dostać Becka...
Dudley Moore — Bedazzled (1967) $59.99 — spoko chill/jazzy/ost, DROGO
Duran Duran — Seven & The Ragged Tiger (1983) $4.99 — ale dicho
Eddie Harris — Bossa Nova (1962) $7.99 — kiedyś to był szał, teraz już szukam innych, mam Lalo i Getza, ale okładka wciąż świetna
Edwin Astley — Secret Agent – Music From The TV Series (1966) $59.99 — klasyki szpiegowskiej klasyki, oryginalnie, stylowo, ale cena, hoho, i ktoś to kupił!
Elmer Bernstein — Scalphunters (1968) $1.99 — nie mówię, że słyszałem całość, ale westernowość
Elmer Bernstein — Walk On The Wild Side (1962) $3.99 — ok, ale starawe
Emerson Lake & Palmer — Works Vol 2 (1977) $1.99 — oni od dłuższego czasu stawali się nędzni, jak moja zdarta płyta
Esquivel — To Love Again (1957) $9.99 — mega podjara już minęła = nie
Eurythmics — Revenge (1986) $0.99 — nie podoba mi się — wole Roxy Music
Faces — Long Player (1971) $3.99 — gdybym chciał posłuchać Roda Stewarta w dobrej rockowej muzie, to tak, gdybym chciał
Flying Lotus — Until The Quiet Comes (2012) $21.99 — wciąż mylę z LOTUS PLAZA
Frank Zappa — Apostrophe (1975) $8.99 — jedna z ulubionych, ale przecież oddaję inne
Frank Zappa — Man From Utopia (1983) $12.99 — może jedynie hot rats czy waka jawaka by mnie skusiło
Frank Zappa — Thing-Fish (3LP Box Set) (1984) $29.99 — taki z późniejszych Franków, normalnie człowiek takich rzeczy nie słucha
Franz Waxman — Taras Bulba (1962) $1.99 — efektowne, ale stare
Free — Free At Last (1972) $5.99 — to niby nie jest dużo nawet z przesyłką, ale nie mam za wiele sentymentu do płyt młodości, więc
Genesis — Wind & Wuthering (1976) $4.99 — nigdy ich właściwie nie lubiłem
George Duning — Bell, Book, & Candle (1959) $4.99 — jazzy i miło, Kim Novak i Jimmy Stewart
Gerhard Narholz — Das Madchen Von Hongkong (Girl From Hong Kong) (1973) $39.99 — intrygujący funk (podobne uczucie, jak w przypadku numeru Czerwonych Gitar), niezłe brzmienie, oczywiście nie mieć, ale film musi być z tych kuriozalnych, a i cycków nie brakuje
Gianni Ferrio — Una Farfalla Con Le Ali Insanguinate (1973/1998) $14.99 — taka włoszczyzna sentymentalna, że nawet bym ją przyrównał do francuszczyzny
Godspeed You Black Emperor — f# a# (1998) $14.99 — orkiestrom wojskowym mówimy stanowcze nie
Guided By Voices — Doughnut For A Snowman (2011) Vinyl Single 22.50 zł — w ostateczności to jest nawet ciekawe i świeże
Gwen Stefani — Love Angel Music Baby (2004) 2LP $13.99 — z chęcią, ale na amazonie taniej, sporo
Harpers Bizarre — Feelin Groovy (1967) $4.99 – nieznani beach boysi i mammas&pappas
Harry Manfredini — Friday The 13th (1980) $25.99 — e, takie tam przerażacze
Haunted — Versus (2008) $4.99 — nawet czerwony winyl mnie nie skusi: speed/thrash metal
Heindorf/Dr Samuel Hoffman — Spellbound (1958) $11.99 — EEE, ale stareeeee...
Henry Mancini — Party (1968) $14.99 — mimo trudnych czasów wielki sentyment do tego filmu, ale winyl nie
Henry Mancini — Return Of The Pink Panther (1975) $5.99 — miłe, ale powtórkowe
http://slyvinyl.com/indierock/modest-mouse-long-drive-someone-nothing-think-limited-1000-silver-aqua-blue-haze
Iron Butterfly — Metamorphosis (1970) $4.99 — bez sentymentu
Itzhak Perlman & Andre Previn — It's A Breeze (1981) $1.99 — jazzik, ale SKRZYPCE
Jack Nitzsche — One Flew Over The Cuckoo's Nest (1975) $11.99 — smenty, bez sentymentu
Jerry Fielding — Hogan's Heroes Sing The Best OF World War (1966) II $1.99 — to chyba zbyt wojskowe
Jerry Goldsmith — Damien – Omen II (1978) $11.99 — nie
Jerry Goldsmith — Sand Pebbles (1966) $6.99 — Aż tak super nie jest. Zbyt niekontrolowane
Jimi Hendrix — Cry Of Love (1970) $3.99 — te czasy minęły i się nie wrócą, jedynie co intrygująco mnie zaciekawiło: chciałem posłuchać kasety KAFAR 1 (czyli pierwszej solówki), a tam Hendrix z ciekawymi, nawet chwilami kuriozalnymi numerami — swojego nie posłucham, ale tę zostawiam, jedyny dobry zbiór na te okoliczności
Jimi Hendrix — Rainbow Bridge (1971) $4.99 — bardzo fajne, dawno nie słyszałem czegoś poza klasykami, odświeżające
Jimi Hendrix — War Heroes (1972) $4.99 — jak wyżej
John Barry — Wrong Box $43.99 — wiadomo
John Dankworth — Fathom (1967) $49.99 — oczywiście przesada, ale miło sobie przypomnieć niedawny obraz
John Dankworth — Modesty Blaise (1966) $34.99 — bardzo stylowe — dla mnie, ciekawe jak film
Lalo Schifrin — Boulevard Nights (1979) $7.99 — filmowe jazz-disco, stęchlizna z późnych 70.
Lalo Schifrin — Che! (1982) $13.99 — takie Peru itepe, nie te piniondze
Lalo Schifrin — Gone With The Wave – Modern Sounds Go Surfing (1964) $59.99 — Fajne, ale skąd ta cena?
Lalo Schifrin — Rollercoaster (1977) $6.99 — disco takie
Lalo Schifrin — Towering Toccata (1977) $2.99 — no disco, "beścik" z filmów z tego okresu
Leith Stevens — Jazz Themes From The Wild One (1955) $14.99 — jazz dla zwyklaków, nie żebym film miał obejrzeć, takie granie ogólnie pasujące, ale lepiej Umilianiego
Les Baxter — Master Of The World (1961) $9.99 — Lubię Lesa, ale jak gra tropic chill, w filmówce nie przekracza standardów
Les Baxter/Mike Curb/The 13th Power — Wild In The Streets (1968) $24.99 — nie lubimy r'n'rolla z lat 60.
Mars Volta — Frances The Mute/The Widow (12-inch, 2005) $19.99 — okropne, nie trawię już tego zespołu
Marvin Hamlisch/Mongo Santamaria/Burt Bacharach — April Fools (1969) $8.99 — popelina, słodycz, zbyt miłe dla mnie dzisiaj
Matching Mole — Matching Mole (1972) $28.99 — iii, w ogóle nie moja bajka teraz, ale szacun za kincrimsonowy mellotron
Maurice Jarre — Grand Prix (1966) $1.99 — nie powiem, że słuchałem
Maurice Jarre — Witness (1985) $3.99 — to ten film, gdzie Harrison Ford był amiszem czy innym takim, Maurice sobie tam pogrywa na klawiszach
Meyer Kupferman — Hallelujah The Hills (1963) $11.99 — dziwaczne i w starym stylu, klezmerskie jakby
Modest Mouse – This Is a Long Drive for Someone With Nothing to Think About 2xLP (Price $29.99) — chyba cena zaporowa jak dla mnie, poza tym aż tak wczesnych ich nagrań nie lubię aż tak
Moody Blues — Every Good Boy Deserves Favour (1971) $2.99 — to gorzej — SPRZEDAŻ? zbyt wiele płyt na rynku
Moody Blues — This Is The Moody Blues (1974) $3.99 — best of?
Morning Benders — Big Echo (2010) $11.99 — zbyt spokojniutkie
Mundell Lowe — Satan In High Heels (1962) $5.99 — bardzo miłe swingowanie, czemu nie
My Bloody Valentine — Soon/Glider (1990) $14.99 — klasyk, lecz DROGI
Nancy Wilson — Broadway My Way (1964) $0.99 — no nieciekawe
Nelson Riddle — Untouchables (1959) $33.99 — dobre dobre
Nerves — New Animal (1999) $4.99 — ale staroć, przypomina mi twórczość WiJ albo innego Kevina, tylko w studio, z Thrill Jockey interesuje mnie teraz wyłącznie Pontiak
Neutral Milk Hotel — On Avery Island (1996) $16.99 — ale się zestarzałem, kiedyś popiskiwałbym z radości
Nino Rota — Amarcord/Prova D'Orchestra (1979) $9.99 — niekoniecznie niekoniecznie
Nino Rota — Fellini's Roma (1973) $18.99 — tak, owszem, zawsze z sentymentem, ale nie za te kaskie
Nino Rota — Hurricane (1979) $2.99 — nieco zbyt powolne, Nino nie jest moim ulubieńcem, czasem mam po prostu fazę na jego rzeczy z Felliniego
No Doubt — Return of Saturn (2000) $19.99 — nudnawe jakieś takie
Oasis — What's The Story Morning Glory (1995) 2LP $27.99 — już po raz kolejny jest i zaraz zejdzie, owszem miłe, przeboje są, ale wolę jakiś krzykaczy sobie kupić, albo RIDE
Oneida/Plastic Crimewave Sound — Prehistoric Maze/End Of Cloud (2005) $11.99 — można posłuchać jeno
Ozzy Osbourne — Diary Of A Madman (1981) $4.99 — tylko jako ciekawostka i wokal
Pastels — Mobile Safari (1994) $29.99 — eeee, nieznośna naiwność
Pearl Jam — Backspacer (2009) $16.99 — na rocka wole inne bandy
Pete Sinfield — Still (1973) $6.99 — człowiek czytał o tym w książce o King Crimson, aż takie złe nie jest
Peter Bjorn And John — Seaside Rock (2008) — zupełnie nieciekawy pop-rock z pseudo-elektro-sztuczkami, błeee, nuda
Piero Piccioni/Roger Williams — More Than A Miracle (1967) $4.99 — strasznie rzewne smęty, o tej wymalowanej okładce nawet nie wspomnę (czyżby?)
Piero Umiliani — Questo Sporco Mondo Meraviglioso (1971) $12.99 — eee, nie, mile, ale nieatrakcyjne
Piero Umiliani with Gato Barbieri — Una Bella Grinta (1965) $21.99 — jazzy, ale bez przebojów, nie ta CENA
Pink Floyd — Meddle (1971) $5.99 — to jest dopiero staroć, czyli dobrze, że mamy mnóstwo smędzących nowych zespołów amerykańskich
Quicksilver — Shady Grove (1969) $2.99 — już więcej nie dam rady dzisiaj, jeszcze jedna jest skazana na porażkę
Quincy Jones — Big Band Bossa Nova (1962) $6.99 — zasadniczo świetne, ale teraz mi się nie chce kupować
Ramones — End Of The Century (1980) $11.99 — iiii, ale to jest beach-boysowa kiszka, zabawne
Renaissance — Scheherazade & Other Stories (1975) $2.99 — bardziej znałem nazwę, słyszę, że zabawne to jest, dosyć soundtrackowe
Riz Ortolani — Buona Sera, Mrs Campbell (1964) $4.99 — włoszczyzna taka, film bym bardziej obejrzał
Robert Plant — Now And Zen (1988) $4.99 — oj fuj, ale to jest pop-disco i kurwa ZZ Top
Roland Kirk — Inflated Tear (1968) $7.99 — szacunek i inne sprawy, ale to tylko jazz
Roland Kirk — Volunteered Slavery (1969) $3.99 — jak wyżej, choć roots i zawiera przeboje
Rolling Stones — (I Can't Get No) Satisfaction/Under Assistant West Coast Promotion Man (1965) $1.99 — drugi numer to classic blues — szkoda
Rolling Stones — It's Only Rock N Roll (1974) $4.99 — kiedyś chciałem mieć ten diabolo album, ale minęło
Ron Ely/Sydney Lee — TV Soundtrack Of Tarzan – Starring Ron Ely In The Eyes Of The Lion (1966) $12.99 — EEE, to jest narracja
Roy Budd — Vigilante – Roy Budd Cult Film Soundtracks 1971–1977 (2004) $11.99 — miksy => nie
Sandals — Endless Summer (1966) $14.99 — takie tam lata 50 dla mnie i Shadowsi
Shirley Bassey — And I Love You So (1972) $1.99 — no nie, jestem fanem bondowskich piosenek, nie wykonawców
Something Like Elvis — Cigarette Smoke Phantom (2002), winyl: 79,90 zł — pamiętam, że lubiłem, rzeczywiście jakiś post-rock z klimatem się wydarzył, uderzyli w klawisze, trochę zKristenowali się i jest ok
Something Like Elvis — PERSONAL VERTIGO (1997) — Antena Krzyku (nigdy nas nie lubiła) wydaje stare winyle, SML z etykietką "noise, ale z akordeonem!" zdradza tym największą swoją wadę, owszem odświeżyłem, ale Amphetamine to to nie jest
Spirit — 12 Dreams Of Dr. Sardonicus (1970) $3.99 — nie po to sprzedawałem, by kupować
Stelvio Cipriani — Anonimo Veneziano (1970) $29.99 — miłe italiano, ale bez szalu, drooogie
Stereophonic Space Sound Unlimited — Fluid Soundbox (1998) $11.99 — mile ale nie
Stiff Little Fingers — Inflammable Material (1979) $19.99 — oczywiście znam z zielonej płyty, zasadniczo bym nawet mógł mieć, ale za te piniondze to zbieram na inne
Strokes — Is This It (2001) $16.99 — bardzo dobre, ale nie wiem czy bym często słuchał
Stu Phillips — Battlestar Galactica (1978) $3.99 — skoro nie jestem fanem filmu, to takie mnie nie bierze
Sunken — New Zealand Eels (2010) $9.99 — wow, na taką dawkę niezalu nie jestem gotowy
Sven Libaek — Inner Space (1973) (reissue) $28.99 — a ja powiem, że to bardzo przyjemny filmowy chill
T Bone Burnett — Talking Animals (1987) $1.99 — iii, ale sztywne to
Tarwater — Animals, Suns & Atoms (2000) $6.99 — oni zawsze źle śpiewali, a Laika też już nie dla mnie, może się kiedyś skuszę na Lali Punę
Ten Years After — Watt (1970) $4.99 — koncert pamiętam, utworów nie, przez klawisze niewiele różni się od Uriah, ale ciekawe, że Alvin lepiej wywijał na gitarze live niż w studio
The Black Tapes — The Black Tapes (2009) — nie narzekam w tym przypadku, to zawsze miłe wspomnienia, ale halo, gdzie dzisiaj The Hives?
The Kinks — Muswell Hillbillies (1971) — tylko mnie zmęczyło. Wolę hiciarskie wstępniaki
U2 — October (1981) $4.99 — ot do posluchania
U2 — Unforgettable Fire (1984) $4.99 — to granie to już lubiłem
UFO — Obsession (1978) $4.99 — stare, nie jare
Unwound — 7/26/2001 (2013) $9.99 — nie słyszałem, skreśliłem zapobiegawczo
Unwound — Faked Train (2013) $9.99 — całkiem porządny zespół, słyszę, zasadniczo kiedyś mógłbym mieć takie granie
Unwound — Mile Me Deaf/No Tech/Solo Sonata/Light AT the End Of The Tunnel Is A Train (1997) $9.99 — mało ciekawa doświadczalność
Uriah Heep — High & Mighty (1976) $6.99 — staroć taki, ale tej płyty nie słyszałem wcześniej, a ich lubię
Uriah Heep — Look At Yourself (1971) $8.99 — tutaj zaprożyli aż miło
Vanilla Fudge — Renaissance (1968) $3.99 — chyba mam do nich jakąś awersję
Vanilla Fudge — Vanilla Fudge (1967) $3.99 — nie trawię tej starej US psychodelii
Warren Barker — Hawaiian Eye (1960) $14.99 — zbyt niewiele mi to mówi, by się zaczajać
Wes Montgomery — Tequila (1966) $5.99 — miły jazz
White Stripes — De Stijl (2000) $16.99 — iiii, plyta jest niemal MONO i nie jest ciekawa!
Wishbone Ash — Argus (1972) $3.99 — nawet rocka tutaj mało, smęty
Wishbone Ash — Wishbone Four (1973) $2.99 — stary rock — słabo wyprodukowane
Yes — Close To The Edge (1972) $4.99 — a chciałem sobie przypomnieć
Yes — Drama (1980) $5.99 — nie znałem tego, leci heavy i czerstwym progiem, he he, tam jest jingiel "premiera" programu 3 polskiego radia


proszę, jaka oszczędność


poniedziałek, 5 stycznia 2015

Odcinek z NBA (sezon 2014-2015, część grudniowa)


tymczasem okazało się, że ten szczypior ma już 30 lat i z górki
 Monta wciąż ma swój czas w Dallas (ofensywa!)
Luol Deng nie jest zastępstwem
GSW było znakomite, niestety kontuzja Boguta ponownie nie stawia ich w gronie kandydatów

wtedy to była symboliczna zmiana warty, czas tego pana już się kończy, niestety w fatalnym stylu, jak ten uśmiech
 
 
tutaj jest dopiero stary!
to była grudniowa niespodzianka! — stąd ten foto tribute




 
 
na wschodzie bywa fajnie (się wygrywa)
 

plotki mówią, że podobno się nie lubią (nie wyglądają jak kandydat)
pozytywna historia (wzruszenie) początku sezonu
 
tym panom jednak nie wychodzi
 

Corey Brewer w Houston
old school


 
MIP tego roku, Jimmy Butler superstar
Josh McRoberts sobie nie pograł
z tego nie było pozytywnej historii, ale szok przedświąteczny
born to...?
Damian Lillard znowu wygrał kilka meczy
to są teraz gwiazdy nba
 

stary Vince, a może
 zmiana warty z klasą
 
rodzynek, fruzura fuj
idzie młodość