czwartek, 14 lipca (jeszcze bez medali)
niby trochę racji — ale to właściwie studzenie nastrojów
to nie forumowicze ani autorzy blogów, lecz naczelny pan z naszego pkol (Nurowicz?Nurowski? — jak go tam zwał) obiecywał "gruszki na wierzbie", a już przynajmniej więcej medali niż w Atenach
po wtóre — nie narzekałbym na szary polski tłum, do którego należę — za siedzenie przed tv i żłopanie piwska — francuzi piją codziennie wino do obiadu, niemcy piwo, nikt im tego nie wyrzuca, a SPORTOWCY tych krajów osiągają wyniki
mówimy o statusie SPORTOWCA (jak marnej kondycji by nie był, rozumiem, za 700 zeta miesięcznie trudno wyżyć, mieć na odżywki i sprzęt), człek przed tv nie jest sportowcem, z reguły jest już powyżej 20 roku życia i jego wola, czy będzie sobie sprawiał kondycję czy nie, nawet gdyby zaczął trenować, wyników nie osiągnie
sukcesy sportowe nie biorą się od prowadzenia zdrowego trybu życia przez masy emerytów, lecz od systemu szkolenia dzieci, że tak powiem od kołyski (brawo nasi działacze!)
ja od dzieciństwa byłem mierny (zawsze w grach drużynowych wybierali mnie na końcu) i nikt nie może ode mnie wymagać, bym osiągał wyniki
natomiast członek reprezentacji olimpijskiej zapewne osiągnął już jakiś wyniczek, zapewne nie jechał do pekinu na stopa, zaś większość tych miernych występów jest wynikiem jakiegoś kosmicznego zaangażowania, złej taktyki, braku pomyślunku i pewnego pędu do sukcesu — przynajmniej tak to wygląda z boku: ledwo wyszedł na matę/parkiet/cokolwiek już przegrywa frajersko jedną bramką, rzutem, chwytem, czy faktem, że przeczekać kilka sekund w pozycji "spoczynkowej" a czas zwycięskiego meczu dobiegłby do końca
wystarczy popatrzeć na nasze siatkarki — czy tak się zachowują dorośli ludzie, którzy każdy swój element gry, bycia w drużynie poświęcili ku wspólnemu zwycięstwu? (a bo trener Bonita jest niefajny itd.)
drugą kwestią, która podważa hipotezę, że "grad medali jest wynikiem nadmiernego pompowania balonu" jest sama argumentacja przegranych sportowców, lista tych niedorzecznych tłumaczeń jest już długa i coraz bardziej ciekawa z psychologicznego punktu widzenia
więc ja mogę od mojej matuli wymagać, żeby przepchała się w spożywczaku i wybrała lepszy chleb, i ona zdaje egzamin, i mogę wymagać od "sportowca", żeby wygryzł plecy przeciwnikowi aby wygrać, ale on woli najwyczajniej w świecie stanąć z boku, aż dowiozą świeże bułeczki i nie trzeba się będzie przepychać
więc oprócz kału, który należy wylać na wszystkich świętych działaczy sportu w polsce, sportowców, którzy nas reprezentując zawstydzają swoim poziomem i (PRZEDE WSZYSTKIM) podejściem można opisać niepochlebnymi słowy, bo zwyczajnie w świecie nie dorośli do rywalizacji sportowej na takim poziomie
i ostrzegając sportowców przed nadmiernym zachłyśnięciem się wyższości ich zawodu oraz trudności życia od przeciętnego robola — ośmiogodzinna harówka choćby w biurze oraz codzienne przeciwności przy słabym wynagrodzeniu — to jest dopiero bohaterstwo — żaden nie podskoczy mojej matuli!
a jeszcze plik nie chce mi się ścignąć, więc uwaga, bo mogę ugryźć!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz