z okazji długiego deszczowego weekendu obejrzeliśmy kilka filmów
Diamond Dogs (2007) to chyba fantastyczne marzenie Dolpha Lundgrena, reżyserował go, mógł pojechać do Chin i Mongolii, dobrze wyglądał, bił się, miał własne pomysły, chyba nawet okoliczna ludność go tam lubiła
na przykład Dolfi zrobił sobie nowocześniejszy design, gra już zmęczonego faceta, potrafi być też czuły wobec kobiet, scenariusz jest nędzny, sceny walki w stylu starych dobrych filmów na wideo — klasyka kina akcji klasy C; nauczył się jeszcze nowej sztuczki — puszcza tzw. kamerę z ręki, wtedy obrazki wyglądają bardziej realistycznie, czasem wygląda to tak, jakby ekipa pojawiała się na jakimś "realnym" planie, a kamera z boku filmowała ich naturalne zachowanie (ot, po prostu nie robili nic), wraz z ewentualnymi reakcjami miejscowej ludności — jak na Dolfiego, to i tak postęp!
inny Dolfi, wujek Dolfi - Hitler: Narodziny zła (2003) — 4 godziny! (to właściwie mini serial)
obejrzeliśmy po hiszpańsku, właściwie zrozumieliśmy treść
Robert Carlyle zagrał tak, że rzeczywiście można było poczuć odrazę do postaci; no i ładnie oddane "realia" epoki (choć skąd ja się mogę na tym znać, nie żyłem wtedy) — uzupełnijmy — realia epoki zgodne z moimi wyobrażeniami
Julianna Margulies (pamiętana z "Ostrego dyżuru") bardzo ładnie i elegancko wyglądała
obejrzeliśmy po hiszpańsku, właściwie zrozumieliśmy treść
Robert Carlyle zagrał tak, że rzeczywiście można było poczuć odrazę do postaci; no i ładnie oddane "realia" epoki (choć skąd ja się mogę na tym znać, nie żyłem wtedy) — uzupełnijmy — realia epoki zgodne z moimi wyobrażeniami
Julianna Margulies (pamiętana z "Ostrego dyżuru") bardzo ładnie i elegancko wyglądała
słabawy w gruncie rzeczy obraz, w którym doniosłą tematykę i "ważne sprawy" usiłowano połączyć z sielskim obrazem ameryki niemal z lat 50/60 — wyszło z tego kolorowe kino familijne z obowiązkowym (niemal) happy endem; nieprzekonujące;
elementy komediowe filmu były niezłe (głównie sceny u weterynarza; jak też
"środkowisko mormońskie" — czy cokolwiek to było); zachwyty nad Jane Fondą, oprócz tego, że dobrze wygląda, przesadzone, rola raczej niewiarygodna, zbyt duża lekkość zycia, przy takim obciążeniu psychologicznym (że tak powiem)
elementy komediowe filmu były niezłe (głównie sceny u weterynarza; jak też
"środkowisko mormońskie" — czy cokolwiek to było); zachwyty nad Jane Fondą, oprócz tego, że dobrze wygląda, przesadzone, rola raczej niewiarygodna, zbyt duża lekkość zycia, przy takim obciążeniu psychologicznym (że tak powiem)
na pewno ma ładne piegi
podobno to jakaś celebryty, tak mawiają
i najlepszy film z zestawu (nic nie ujmując wujkowi Dolfiemu, ale temat raczej przygnębiający)
Dot.com (2007) — portugalski (trochę słówek podobnych rześmy wysłyszeli)
Dot.com (2007) — portugalski (trochę słówek podobnych rześmy wysłyszeli)
film zupełnie nieobecny w Polsce, nakręcony w przepięknym krajobrazie, jest komedią w przyjemny sposób przedstawiającą "typową" wiejską społeczność i jej wady tudzież przypadłości, w lekki sposób antagonizmy portugalsko-hiszpańskie, z dobrym pomysłem na scenariusz (jedynie motyw romansu kuleje) — rewelacja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz