"Licence to kill" prawie za nami, ponieważ jest w real audio, to nie możemy zapuścić hiszpańskich napisów; film jest niemal brutalny (duże hi hi hi), Robert Davi wygląda tak samo, jak w innych firmach, jak groźny mafioso z Florydy, uroku mu dodają materiałowe łapcie na bose stopy; Benicio del Toro jak zwykle uroczy, jak zwykle groźny, ale jeszcze taki młodziutki, nie przytyty, szczypior o gejowatym wyrazie twarzy — śmieszny film — jak go oglądam to (nie wiem czemu) przypomina mi się "Drużyna A"
środa, 20 sierpnia
od rana pada jak chuj
emocje sportowe godne zawału serca
jak to w sporcie bywa, polskim siatkarzom trafił się słabszy dzień wtedy, kiedy grali najważniejszy mecz, przegrali z bedącymi na wymarciu — podobno — włochami
jedynie zczuba ratuje atmosferę, kilka ich tekstów zahacza o genialność — ogólnie lżej jest — w końcu to tylko sport
Polacy to jednak słabi psychocznie są: wczoraj grałem z Jerzym w kosza, i w jednej "kwarcie" wszystko co rzucił, to mu wpadało, więc przy stanie 3:9 już nie szalałem, bo nie było szans, bym wygrał partię do 10
to o profesjonalizmie polskich piłkarzy:
http://michalszadkowski.blox.pl/2008/08/Nierealowa-Legia.html
a to dalekowzroczności włodarzy legii, hi hi:
http://mojalegia.republikafutbolu.pl/2008/06/19/robert-lewandowski-w-lechu-i-dobrze-ze-nie-w-legii/
na rozluźnienie słuchamy
Big Ben Hawaiian Band On the Beach at Waikiki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz