sobota, 26 lipca
byliśmy na stogach, niby słońce, ale wiało, zdrzemnęliśmy się, ja się spaliłem i w niedzielę już nigdzie nie wyszliśmy
oglądamy Jamesa Bonda, tym razem z napisami hiszpańskimi — frajda jest
w PZPN trwają jakieś piłkarskie jaja, na razie nie odbędą się dwie koljki ligowe
ponadto sezon ogórkowy w pełni (hm, ale dlaczego sezon ogórkowy? przecież takie na małosolne czas jest od połowy czerwca?)
ponadto sezon ogórkowy w pełni (hm, ale dlaczego sezon ogórkowy? przecież takie na małosolne czas jest od połowy czerwca?)
29 lipca, wtorek
jesteśmy już po dwóch sesjach koszykarskich we czterech. występują: Jerzy, Arek (zwany Duszkiem), Stachu no i ja. ja zbieram dodatkowe punkty za styl i asystę z metalowym słupkiem
Wojtek wyłączony z życia i omawiania nagrywania przez ostatnie 4 tygodnie — jakaś choroba, ale nie umiera
nowe dzieci w drodze: Jerzy nr 2, Duszek nr 4, Tomek S. nr 2 - oj, dobrze się dzieje w naszym kraju
weekend 1-3 sierpnia bez szaleństw,
w piątek wpadł Wojtek i uszczegółowiliśmy cięcie wave'ów, oprócz jelit Wojtek ma kamienicę nerkową — pogratulować!
sobota — zlaliśmy ciemne winogorno, nastawiliśmy wiśnię, wieczór spędziliśmy u Duszków
niedziela — swobodny pęd w domu, przyszła pora na "Goldfingera", coś mnie znowu wzięło, pretekst jest — oglądamy napisy po hiszpańsku
słucham ścieżki dźwiękowej "From Russia with Love" - mniam
zdaje się, że w piątek miałem nastrój i nawet napisałem wiersz o piątku — a w sobotę pogoda się zje....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz