czwartek, 3 grudnia 2009

Master of Reality

środa, 2 grudnia

Miałem zaległości, więc po pracy praca, a potem już tylko dobranocka.

Ponownie się wzruszyłem słuchając "Master of Reality". Potężnie zrobione.
***
"City of the Living Dead" (1980) naprawdę nie było takie złe. Niezły pomysł, specyficzny klimat, kilka dobrych scen, tylko niestety wykonawstwo i efekty nie przystające do współczesnych wymagań. No i momentami koszmarna muzyka.

Niektóre z porównań na moim ulubionym koszykarskim blogu są zabójcze:
"Indiana Pacers (...) robili dokładnie to co mieli robić, czyli szukali punktów z pomalowanego, gdzie Warriors mają tyle miejsca, że mogliby nocować bezdomnych",
albo z zeszłego play-off:
"(...) miało się nijak tylko do Eddie'go House'a (mój Boże, eddie house jest tak gorący, że mógłby uzdrawiać ludzi. 6/7 z gry, 3/4 za 3 - 24/31 z gry i 13/16 za 3 w 4 ostatnich meczach)".

Bob Log lll — My Shit Is Perfect [Voodoo Rhythm] (2009) — genialne granie blues roots z użyciem sztucznych elementów rytmicznych. Tylko i wyłącznie ze względu na walizkę pada porównanie do Jacka Kuleszy, bo na zdjęciach jest koleś z bębnem, bo koleś jest bardziej bezpośredni i ultra bezkompromisowy. Człowiek-orkiestra. Po prostu Jon Spencer z akustykiem w dłoni. Super kreacja vide foto.


Brak komentarzy: