piątek, 11 listopada
Niepodległościowy rajd rowerowy Sopot-Orunia via Niedźwiednik. Czarno-niebiesko-zielony. Maaasaakraaa. Czy ktoś miał piosenkę o zielonym szlaku?
***
Między 21 a 3 — olimpiada: Caylus, pociągi, kości, mojito, cuba libre. Dwa ostatnie dużo za dużo.
Nie robię.
sobota, 12 listopada
Pobudka o 8. Endriu chory — biedaczysko, nie ma po co jechać. Na łyżwy się nie udało. No to udały się rogale w P&P oraz inne rarytasy. Nowa/stara dłuższa trasa spacerowa, pogoda znakomita, ścieżka bardzo udana, nowe okolice, nowe widoki. I wszystko w pobliżu. Szuwary, szuwary.
***
Robię. Nietypowa drzemka późnym popołudniem.
***
Poprzedniawszo tak zrobiłem, że w "where is jerry" są wszystkie nieodpowiednie brzydkie wyrazy oznaczające moc. Jest postępująca gradacja w samo satysfakcji, jak i zauważalna w jakości. Jest coraz bardziej tak jak powinno być. Stylistycznie właściwie. Takie małe osiągnięcie. Johnemu zrobiłem taką perkusję (nie usuwając żadnego uderzenia), jakby się wydawało, że nigdy w życiu takiej nie zagrał. Jest pysznie.
***
Pożegnanie z Dixitem. My dzisiaj o herbatce. Ciasto marchewkowe pyszne. Pierwsze straty w dżungli. Na trzeźwo nawet ligretto idzie inaczej. Wszystko znakomicie. Wcześnie spać (23:30). No, po takiej nocy!
niedziela, 13 listopada
Więc żeby narobić smaka, a przy okazji zdążyć nacieszyć się pustułką, na początek oddawam "sport song" w wersji rockowej. Nic tam nie ma oprócz amerykańskiego bibelociku, ale jest poprawnie i wah-wah.
***
Na łyżwy się udało.
No i policzę sobie, że to czwarty raz w moim życiu. Więc jestem gość. Jadę i robię suuuw, suuuw. Mam, że tak się wyrażę posuwisty krok. Więc sunę i mam frajdę i relaks jednocześnie. Mniam!
***
Zwiedzanie.
http://ibedeker.pl/spacery/ibedekerowy-spacer-szlakiem-gdanskich-zabytkow-techniki/#axzz1driNVgPf
***
Wielkość dań w sfinksie pozostała już tylko legendą.
Robię.
***
Štěstí (2005).
Niepodległościowy rajd rowerowy Sopot-Orunia via Niedźwiednik. Czarno-niebiesko-zielony. Maaasaakraaa. Czy ktoś miał piosenkę o zielonym szlaku?
***
Między 21 a 3 — olimpiada: Caylus, pociągi, kości, mojito, cuba libre. Dwa ostatnie dużo za dużo.
Nie robię.
sobota, 12 listopada
Pobudka o 8. Endriu chory — biedaczysko, nie ma po co jechać. Na łyżwy się nie udało. No to udały się rogale w P&P oraz inne rarytasy. Nowa/stara dłuższa trasa spacerowa, pogoda znakomita, ścieżka bardzo udana, nowe okolice, nowe widoki. I wszystko w pobliżu. Szuwary, szuwary.
***
Robię. Nietypowa drzemka późnym popołudniem.
***
Poprzedniawszo tak zrobiłem, że w "where is jerry" są wszystkie nieodpowiednie brzydkie wyrazy oznaczające moc. Jest postępująca gradacja w samo satysfakcji, jak i zauważalna w jakości. Jest coraz bardziej tak jak powinno być. Stylistycznie właściwie. Takie małe osiągnięcie. Johnemu zrobiłem taką perkusję (nie usuwając żadnego uderzenia), jakby się wydawało, że nigdy w życiu takiej nie zagrał. Jest pysznie.
***
Pożegnanie z Dixitem. My dzisiaj o herbatce. Ciasto marchewkowe pyszne. Pierwsze straty w dżungli. Na trzeźwo nawet ligretto idzie inaczej. Wszystko znakomicie. Wcześnie spać (23:30). No, po takiej nocy!
niedziela, 13 listopada
Więc żeby narobić smaka, a przy okazji zdążyć nacieszyć się pustułką, na początek oddawam "sport song" w wersji rockowej. Nic tam nie ma oprócz amerykańskiego bibelociku, ale jest poprawnie i wah-wah.
***
Na łyżwy się udało.
No i policzę sobie, że to czwarty raz w moim życiu. Więc jestem gość. Jadę i robię suuuw, suuuw. Mam, że tak się wyrażę posuwisty krok. Więc sunę i mam frajdę i relaks jednocześnie. Mniam!
***
Zwiedzanie.
http://ibedeker.pl/spacery/ibedekerowy-spacer-szlakiem-gdanskich-zabytkow-techniki/#axzz1driNVgPf
***
Wielkość dań w sfinksie pozostała już tylko legendą.
Robię.
***
Štěstí (2005).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz