wtorek, 29 listopada 2011

maaasa sprzętu



wtorek, 22 listopada
Najpierw chata. Zapakowałem maaasę sprzętu. Potem się zabrałem. I pojechałem. Tradycyjnie nastraszyłem Johnego cichym najściem. Fun. Zacząłem rozstawiać to i owo. Johny rozstawił się perkusyjnie. Nadszedł Przem. O dziwo, wszyscy byli on time, a nawet wcześniej. Wbrew (a właściwie mieliśmy jakieś założenia?) założeniom, najpierw sobie pograliśmy ciut. Bo dawno (dawno?) nie graliśmy. Było miło, przypomnieliśmy sobie, co mamy nagrać, i nawet przypomnieliśmy sobie "call the river" — czy jakoś tak podobnie będzie się to nazywało. Johny wymyślił nowy fragment perkusji, więc ustaliliśmy, że będzie dobrze.
No skoro tak, to zaczęliśmy nagrywać perkusję klasyczną techniką czteromikrofonową. Na pierwszy ogień "black hole", bo to łatwe. Poszło znakomicie za pierwszym podejściem.
Następnie "country". Nagraliśmy dwa razy, choć pierwszy też może być git. I na koniec "call the river" — no tu może nie osiągnęliśmy pełnego sukcesu, ale od czego służy technika "kopiuj/wklej".
Wieczorkiem jeszcze musiałem skrobnąć wstydliwe 3 akapity, skoro słowo się rzekło, i to by było na tyle.

środa, 23 listopada
Konia z rzędem temu, kto pamięta.
No, to było se poprzednie wpisy podzielić.

Brak komentarzy: