poniedziałek, 8 listopada
Konfrontacja oczywiście nie była tak straszna, jak sobie to wypotworzyłem. U Endriusa miksowanie i śpiewanie. Musiałem odwołać środowe kręgle. Nie jestem pewien, co do refrenu "ślimaków", a nie mogę posłuchać, bo zostawiłem pędraka. Dżdżyście.
wtorek, 9 listopada
Dzisiaj dla potrzeb nastrojowo-energetycznych wymagałbym jakichś słodyczy. A w pracy nie mam. Dupa.
Haute Tension (2003). Slasher. Dla niepoznaki.
Zajrzałem na poważnie do "wściekłość & gniew". Na poważnie skończyło się "na poważnie", bo gitara była nagrywana najpierw, potem perkusja. Trochę przyciąłem. I w gruncie rzeczy riff jest tylko tłem do melodii i ogólnie wszystko ładnie się pokrywa.
środa, 10 listopada
Prawie piątek. Nastrój nieco nerwowy, ale co tam.
***
"# dodano: 10 listopada 2010 10:27
Doskonały tekst o meczu Miami - Utah. Gratulacje. Ja kibicuję Chicago i Utaho oraz Orlando. Kibicuję także Miami, ale nie wtedy jak gra przeciwko którejś z wymienionych 3 drużyn. Jak gra Utah z Orlando to kibicuję Orlando, jak gra Chicago z Utah to kibicuję Chicago, a jak gra Chicago z Orlando to kibicuję Chicago. Tyle może o sobie na początek.
autor: kolaszusza"
***
I jeszcze zacząłem trochę "Elankę" ciąć. Powolutku można się szykować do rzeźbienia czarnych parówek.
JAK ZWAŁ TAK ZWAŁ w klubie Buffet (teren Stoczni Gdańskiej), "wieczór" artystycznych doznań „Alchemia” pt.: „Anioły i diaboły”. Trochę się bałem o dojazd, ale spokojnie. Podobno fałszowaliśmy z Endriusem — ale ja w to nie wierzę. Agnieszka ("Źdźbło") i Gosia. Bębniarze byli. Właściwie mogłem wracać nocnym, ale postanowiłem sobie zrobić pieszy rajd do domu. W końcu byłem po piwie i miałem walkman. Euforycznie. Postanowiłem "zaliczyć" zdezelowany most na kanale Raduni ("co, je nie przejdę"). I oczywiście wrypałem się w dziurę. E, tylko jedną nogą. Euforycznie. Z innych przygód, postanowiłem sprawdzić los przy sklepie nocnym w tunelu w towarzystwie stada młodzieży w krótkich fryzurach (mieli też krótkie rękawki, ot wyskoczyli na chwilę z imprezki).
czwartek, 11 listopada, że wolne
Miami-Nets było proste i nudne. Thunder-Clippers (Durant v. Griffin) jest duuuużo lepsze, ale obraz haczy i nie zgadza się z dźwiękiem. Nie wiem kiedy obejrzę następny, bo zamknęli mi źródełko.
***
Kolejne fotki z ostrego cięcia na dzielni. (marnotrawstwo) (drewna). Nawet słońce wyszło na chwilkę. Pyszczku zrobiła placki ziemniaczane. Wypad plomby. Nie, nie od tego.
Konfrontacja oczywiście nie była tak straszna, jak sobie to wypotworzyłem. U Endriusa miksowanie i śpiewanie. Musiałem odwołać środowe kręgle. Nie jestem pewien, co do refrenu "ślimaków", a nie mogę posłuchać, bo zostawiłem pędraka. Dżdżyście.
wtorek, 9 listopada
Dzisiaj dla potrzeb nastrojowo-energetycznych wymagałbym jakichś słodyczy. A w pracy nie mam. Dupa.
Haute Tension (2003). Slasher. Dla niepoznaki.
Zajrzałem na poważnie do "wściekłość & gniew". Na poważnie skończyło się "na poważnie", bo gitara była nagrywana najpierw, potem perkusja. Trochę przyciąłem. I w gruncie rzeczy riff jest tylko tłem do melodii i ogólnie wszystko ładnie się pokrywa.
środa, 10 listopada
Prawie piątek. Nastrój nieco nerwowy, ale co tam.
***
"# dodano: 10 listopada 2010 10:27
Doskonały tekst o meczu Miami - Utah. Gratulacje. Ja kibicuję Chicago i Utaho oraz Orlando. Kibicuję także Miami, ale nie wtedy jak gra przeciwko którejś z wymienionych 3 drużyn. Jak gra Utah z Orlando to kibicuję Orlando, jak gra Chicago z Utah to kibicuję Chicago, a jak gra Chicago z Orlando to kibicuję Chicago. Tyle może o sobie na początek.
autor: kolaszusza"
***
I jeszcze zacząłem trochę "Elankę" ciąć. Powolutku można się szykować do rzeźbienia czarnych parówek.
JAK ZWAŁ TAK ZWAŁ w klubie Buffet (teren Stoczni Gdańskiej), "wieczór" artystycznych doznań „Alchemia” pt.: „Anioły i diaboły”. Trochę się bałem o dojazd, ale spokojnie. Podobno fałszowaliśmy z Endriusem — ale ja w to nie wierzę. Agnieszka ("Źdźbło") i Gosia. Bębniarze byli. Właściwie mogłem wracać nocnym, ale postanowiłem sobie zrobić pieszy rajd do domu. W końcu byłem po piwie i miałem walkman. Euforycznie. Postanowiłem "zaliczyć" zdezelowany most na kanale Raduni ("co, je nie przejdę"). I oczywiście wrypałem się w dziurę. E, tylko jedną nogą. Euforycznie. Z innych przygód, postanowiłem sprawdzić los przy sklepie nocnym w tunelu w towarzystwie stada młodzieży w krótkich fryzurach (mieli też krótkie rękawki, ot wyskoczyli na chwilę z imprezki).
czwartek, 11 listopada, że wolne
Miami-Nets było proste i nudne. Thunder-Clippers (Durant v. Griffin) jest duuuużo lepsze, ale obraz haczy i nie zgadza się z dźwiękiem. Nie wiem kiedy obejrzę następny, bo zamknęli mi źródełko.
***
Kolejne fotki z ostrego cięcia na dzielni. (marnotrawstwo) (drewna). Nawet słońce wyszło na chwilkę. Pyszczku zrobiła placki ziemniaczane. Wypad plomby. Nie, nie od tego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz