poniedziałek, 14 stycznia 2013

Odcinek z testem


a to jest jeden (część) z naszych prezentów

9 stycznia, środa

My drogi i Miłościwie Nam Panująca zaliczyliśmy test.

Wstanie, piekarnia, praca, wspomnienie powystępowe. I tak nie na kacu — aż dziwne.
Ale są filmiki, są wspomnienia, ładnie to zabrzmiało, jestem bardzo zadowolony.
Pierwszy dzień względnego spokoju.
Względnego.
("wiemy, że pani przyszła z jakiegoś obozu koncentracyjnego").
Zdążyłem zapomnieć o czekającym mnie wyzwaniu z wykrzyknikami.
Skupiłem się na kaszy grzybowej.
Smacznie.
Jak przewidywałem, droga zajęła mi godzinę, z przystankiem na lody i wypłacacz pieniędzowy.
Chwila przesiadywania.
Potem długa analiza dowodu.
Szczęśliwe krzesełko nr 7.
Szczęśliwe pytanie z niewystępującymi w przyrodzie prędkościami (110/130).
Więc chyba ok.
Patrz! Bezbłędnie.
Uff.
Powrót.
Zlewanie wina, tym razem chyba pójdzie dobrze.




10 stycznia, czwartek

Odcinek z dziwnym czwartkiem

My drogi i Miłościwie Nam Panująca być może mieliśmy piątek w czwartek.

Dzielmy się. Ledwo wstałem z jakimś bólem czaszki. Już wieczorem było nie halo. Nawet chyba nie zdążyłem się nacieszyć, że zaliczone. Ale wszystko złożę na karb niewyspania. Lektura dobrze, Żydzi dobrze, transportują się, płoną, wreszcie będę miał chwilę dla siebie. Ach tak, pewnie to jeszcze dlatego, że będziemy występować między babą z brodą i facetem łamiącym podkowy. Bzdura, ale co zrobić.
Ketonal forte, ale szału nie ma.
Za to pocieszałem się swoimi zdolnościami, które nabyłem mimo późnego wieku ("co? stara sprawa?"). Będzie co oglądać, już się cieszę.
W domu przyjemniutki spokój. Wypaliłem płytę. Szykuję się do wypisów listy rocznej. Złożyłem zamówienie (tak, Przem, wydajemy płytę, z jednego mikrofonu co prawda, ale będzie) — zadziałało. Chwila orzeźwienia (Ty się przyglądasz). Lubię. I dokończyliśmy Gladiatora, który wg mnie nie tyle się zestarzał, bo to raczej ja, bo dłużyzny mnie męczyły (w "Blade runnerze" nie męczą), tyle że chyba po nim aż do wyrzygania wykorzystano wszelakie motywy obrazu, montażu, muzyki we wszystkich możliwych filmach przygodowych bazujących na historii. Więc to mnie osłabiło, ale potem już do snu, do snu, do snu...
A właśnie, do tego te małe skórne żyjątka. Miło. Dobrze. Do snu, do snu, do snu...



Brak komentarzy: