czwartek, 30 lipca 2009

zawsze coś pyknie

Modest Mouse — No One's First And You're Next (2009) — ja tam na to nie czekałem, singiel był taki sobie. Zresztą ostatnich płyt MM nie lubię, szczególnie drażnią mnie te wrzaski i podróbki w Waitsa. Ale produkcja już jest całkiem wypasiona, co prawda to odrzuty z ostatniej płyty. Kilka piosenek fajnych.

Sore Eros — Second Chants (2009) — ładnie napisali:

http://www.porcys.com/Reviews.aspx?id=1153
Więc zapragnąłem posłuchać. Ale tylko mnie to k... zdenerwowało, bo rzeczywiście jest nagrane na pececie i od razu mi się przypomniały wszelakie możliwe opinie dotyczące miasta1000gitar itp.: "JAK TO SZKODA, ŻE PŁYTA NAGRANA W DOMOWYCH WARUNKACH, LO-FI, DEMO" (wstawić dowolne); i niech ich tych matołów jasny penis strzeli, którzy niemal w tej samej linijce wychwalają płyty, które trzeba odkręcić ponad połowę wskaźnika volume, żeby w ogóle było cokolwiek słychać.
I nie problem w tym, że mogę mieć gorsze pomysły, melodie, cokolwiek, ale o fakt, że w każdej opinii znajdzie się wytknięcie dotyczące "NIEODPOWIEDNIEJ JAKOŚCI DŹWIĘKU". Dziękuję. Rozumiem, Robertowi Robinsonowi wypada, mnie nie. Dobrze wiedzieć.
poniedziałek, 27 lipca
Dokończylim "Syrianę" i zabralim się za "Running scared".Byłem bliski myśli, że teraz nawet kiepskie filmy (oczywiście nie dotyczy polskich "produkcji") są wypasione technicznie, graficznie, zdjęciowo, efekciarsko. Okazało się, że film był finansową klapą, jeżeli chodzi o zwrot kosztów. Ale fakt, że to tylko 15 mln dolców sprawia, że film wydaje się niemal niskobudżetowym przedsięwzięciem. Więc pod względem "jak wygląda" jest to mistrzostwo świata (ach ten montaż i efekty graficzne rodem z komiksu). O historyjce nie wspomnę, chociaż była pełna szokujących elementów (np. motyw dziecięcej pornografii). Na uwagę zasługuje sekwencja napisów końcowych, w której zastosowano animacje przywołujące teatrzyki kukiełkowe — tyle że postacie rozbryzgują sobie mózgi.

Wtorek to próba we trzech, bez Nicolasa, z Jurkiem. Klu programu było, że psuje się wzmacniacz wokalny, więc albo naprawa albo kupno nowego zestawu — tak, czy inaczej — niefajnie. Powiedzmy, że mam jakieś półtora miesiąca na załatwienie sprawy. Czy są jeszcze w Gdańsku jakieś zakłady, które mogły by taki złom naprawić?
Bo ten poniżej (to nie ten mój) to raczej jakiś klasyk.

Brak komentarzy: