niedziela, 11 lipca
Cały dzień niemal bez zmian — zmieniliśmy jedynie środek transportu — uznałem, że wobec takiego upału trochę szkoda naszej energii. Przynajmniej mieliśmy bliski kontakt z narodem w tramwaju i autobusie. Na obiad pesto czerwone. Siedzieliśmy nad samą wodą, pięknie wiało, pięknie się smażyło. Czytam o okrągłym stole. (Andrzej Garlicki, "Karuzela. Rzecz o Okrągłym Stole"). Co prawda wygląda, że jakby pisał to jakiś krypto-komuch, który kreuje opinię, Jaruzelski to godny zaufania mąż stanu (a zamiłowaniem do przepięknej polszczyzny) (he he), a za całość działań politycznych i okrągły stół odpowiada (nie)tajemniczy "zespół trzech" (Urban/Ciosek/Pożoga) oraz kościół. Ale co tam — prawie niezła powieść sensacyjna. A zwykli ludzie i tak chodzili do pracy i do szkoły.
***
No i po finale. Stawiałem na Holendrów (już od połowy mundialu zaklinałem rzeczywistość, ale się nie udawało), chociaż było niemal pewne, że Hiszpania prześliźnie się 1-0. To ma być Hiszpania? Chcemy więcej Urugwajów!
***
W ogóle dzień nam szybko zleciał.
poniedziałek, 12 lipca
Od piątku/soboty mamy lato stulecia. Być może takie bywały w dzieciństwie, być może w roku 2001, a może wtedy, kiedy mieszkańcy Paryżewa kąpali się w fontannach. Być może. Temp. 32-35 w dzień, 15-19 w nocy. Jest super, jest kul. Może gorzej w pracy, ale przynajmniej raz mam wrażenie, że po dobrą pogodę nie muszę wyjeżdżać na wczasy zagraniczne. A plaża swobodnie mi wystarczy 2 razy w tygodniu.
Z remanentów jest taki news, że LeBron poszedł do Miami. Wade-Lebron-Bosh, wow! Nie można przejść obok faktu, że chce się to zobaczyć "na żywo". No i to zdjęcie zawodowe:
Próba JZTZ. Na wesoło (szczególnie w wersji hip-hop ADHD). W połowie "dziewczynek" odpadłem. Upał nie zwalnia. Po piwie to nawet człowiek nie sika. Endriu zaczął tworzyć podkłady do drugiej płyty JZTZ. Bardzo dobrze to rokuje. To może być nawet całkiem poważny disco-pop.
***
A do snu "Never Say Never Again" — zawsze ta sama kombinacja w tvp. A mundialu już nie ma. Nuda.
Cały dzień niemal bez zmian — zmieniliśmy jedynie środek transportu — uznałem, że wobec takiego upału trochę szkoda naszej energii. Przynajmniej mieliśmy bliski kontakt z narodem w tramwaju i autobusie. Na obiad pesto czerwone. Siedzieliśmy nad samą wodą, pięknie wiało, pięknie się smażyło. Czytam o okrągłym stole. (Andrzej Garlicki, "Karuzela. Rzecz o Okrągłym Stole"). Co prawda wygląda, że jakby pisał to jakiś krypto-komuch, który kreuje opinię, Jaruzelski to godny zaufania mąż stanu (a zamiłowaniem do przepięknej polszczyzny) (he he), a za całość działań politycznych i okrągły stół odpowiada (nie)tajemniczy "zespół trzech" (Urban/Ciosek/Pożoga) oraz kościół. Ale co tam — prawie niezła powieść sensacyjna. A zwykli ludzie i tak chodzili do pracy i do szkoły.
***
No i po finale. Stawiałem na Holendrów (już od połowy mundialu zaklinałem rzeczywistość, ale się nie udawało), chociaż było niemal pewne, że Hiszpania prześliźnie się 1-0. To ma być Hiszpania? Chcemy więcej Urugwajów!
***
W ogóle dzień nam szybko zleciał.
poniedziałek, 12 lipca
Od piątku/soboty mamy lato stulecia. Być może takie bywały w dzieciństwie, być może w roku 2001, a może wtedy, kiedy mieszkańcy Paryżewa kąpali się w fontannach. Być może. Temp. 32-35 w dzień, 15-19 w nocy. Jest super, jest kul. Może gorzej w pracy, ale przynajmniej raz mam wrażenie, że po dobrą pogodę nie muszę wyjeżdżać na wczasy zagraniczne. A plaża swobodnie mi wystarczy 2 razy w tygodniu.
Z remanentów jest taki news, że LeBron poszedł do Miami. Wade-Lebron-Bosh, wow! Nie można przejść obok faktu, że chce się to zobaczyć "na żywo". No i to zdjęcie zawodowe:
Próba JZTZ. Na wesoło (szczególnie w wersji hip-hop ADHD). W połowie "dziewczynek" odpadłem. Upał nie zwalnia. Po piwie to nawet człowiek nie sika. Endriu zaczął tworzyć podkłady do drugiej płyty JZTZ. Bardzo dobrze to rokuje. To może być nawet całkiem poważny disco-pop.
***
A do snu "Never Say Never Again" — zawsze ta sama kombinacja w tvp. A mundialu już nie ma. Nuda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz