piątek, 28 maja
Jestem zmęczony, czuję się zmęczony, położyłem się zmęczony i nawet śniłem o tym, że jestem zmęczony. Powinienem więc zaprzestać, ale na to nie ma mowy, już mam terminy. Ponadto — strasznie to lubię (no może zmęczenie nie do końca). Może się kiedyś te projekty w końcu powydają i szlus.
Na razie jest genialnie. Tak jak na przykład wczoraj. Właściwie zapomniałem o tym napisać poprzednim razem: można powiedzieć, że kiedy Paweł nagrywa perkusję, to my sobie tańczymy do muzyki, przynajmniej Wojt (ale on był po winie), a już na pewno podrygujemy i się kiwamy. Tak nas buja. Tym razem Wojt nie miał problemów z procentami, rozbrajająco stwierdził, że brzoskwinia jest mniej słodka do aronii, więc dokończył pół aronii, a brzoskwinię całą.
Trochę szkoda, że mieliśmy tylko kilka numerów Wojta do zrobienia, bo Paweł nie zdążył się rozbujać (ROCK!), kiedy już musiał grać cuda na kiju. Wiadomo, że raczej był niezadowolony, natomiast ja jestem zadowolony bardzo i oprócz kilku wycinek większość kapitalnie się wpasowała, miasto destroy columbus jest wyjątkowe. Co ciekawe, ponieważ w większości jest to ciut amuzyczne, a na pewno arytmiczne bądź nierówne, chłopaki — którzy słyszeli te płody po raz pierwszy — byli najwyraźniej zdziwieni. Wojt znosił to lepiej. Wiadomo — wino.
Zatem przygoda była szałowa, pierwszy odsłuch sprawia dobre wrażenie, perkusja się nagrała prawidłowo, nawet udało mi się znaleźć balans między lewym i prawym mikrofonem.
To już koniec jeziorakowych filmików i nie będę już nimi męczył (tylko innymi), ale skoro "rejs" to rejs. Nie zwlekając więc, z serii Miasto 1000 Gitar destroy Columbus Duo fragment mniej cięty, a bardziej dogrywany:
Jestem zmęczony, czuję się zmęczony, położyłem się zmęczony i nawet śniłem o tym, że jestem zmęczony. Powinienem więc zaprzestać, ale na to nie ma mowy, już mam terminy. Ponadto — strasznie to lubię (no może zmęczenie nie do końca). Może się kiedyś te projekty w końcu powydają i szlus.
Na razie jest genialnie. Tak jak na przykład wczoraj. Właściwie zapomniałem o tym napisać poprzednim razem: można powiedzieć, że kiedy Paweł nagrywa perkusję, to my sobie tańczymy do muzyki, przynajmniej Wojt (ale on był po winie), a już na pewno podrygujemy i się kiwamy. Tak nas buja. Tym razem Wojt nie miał problemów z procentami, rozbrajająco stwierdził, że brzoskwinia jest mniej słodka do aronii, więc dokończył pół aronii, a brzoskwinię całą.
Trochę szkoda, że mieliśmy tylko kilka numerów Wojta do zrobienia, bo Paweł nie zdążył się rozbujać (ROCK!), kiedy już musiał grać cuda na kiju. Wiadomo, że raczej był niezadowolony, natomiast ja jestem zadowolony bardzo i oprócz kilku wycinek większość kapitalnie się wpasowała, miasto destroy columbus jest wyjątkowe. Co ciekawe, ponieważ w większości jest to ciut amuzyczne, a na pewno arytmiczne bądź nierówne, chłopaki — którzy słyszeli te płody po raz pierwszy — byli najwyraźniej zdziwieni. Wojt znosił to lepiej. Wiadomo — wino.
Zatem przygoda była szałowa, pierwszy odsłuch sprawia dobre wrażenie, perkusja się nagrała prawidłowo, nawet udało mi się znaleźć balans między lewym i prawym mikrofonem.
To już koniec jeziorakowych filmików i nie będę już nimi męczył (tylko innymi), ale skoro "rejs" to rejs. Nie zwlekając więc, z serii Miasto 1000 Gitar destroy Columbus Duo fragment mniej cięty, a bardziej dogrywany: