poniedziałek, 29 czerwca 2009

soccer 1

niedziela, 28 czerwca
Musimy wrócić do poprzedniego czwartku, kiedy mieliśmy próbę z Wojtkiem. Próba była dosyć regularna, bo musieliśmy się poczuć, że jednak jesteśmy gotowi. Wojt też był w gorszym nastroju ("nie dość, że fałszowałem, to jeszcze piec się popsuł"), ale co najważniejsze — okazało się, że to tylko kompresor był włączony, więc zagadka się rozwiązała. I oczywiście zakończyliśmy próbę nowym pomysłem: zbieramy je, zbieramy.
Potem jeszcze na dworze piliśmy piwo, było nawet ciepło, właśnie zbliżała się najkrótsza noc w roku. Wojt opowiadał, jak lubi właśnie początek lata, długie i jasne wieczory, przebywanie na dworze — też się rozmarzyłem.
Hiszpański w piątek był o tyle wyjątkowy, że przyszedł syn Louisa i opowiadał o Peru. Bardzo dobrze się tego słuchało — bo to nie jego rodzimy język, więc rozumieliśmy właściwie wszystko i było to ciekawe. Skarbie jako jedyne zadawała pytania, ta dam!
Zajrzeliśmy do euroAGD i saturna, aby oblukać telewizory kineskopowe. Jeszcze jakieś były.

Poczułem się psuć od środka, od dwóch dni nie czułem głodu, ani apetytu, tylko wciąż pełność. Ja, który na śniadanie zjadam kurczaka, a na obiad pieczonego prosiaka i jeszcze mi mało! W sobotę rano, jak jakiś cienias zjadłem po prostu płatki, musli, takie tam i już byłem najedzony — porażka.

Odwiedziliśmy alfa-center, rynek na Przymorzu, ponownie media-markt i zdecydowaliśmy się na daewoo — 29 cali! Nawet my takiego nie mamy. 699 + transport. Musieliśmy jeszcze pojechać na Stogi i przekazać papier do odbioru. Udało nam się zmieścić w czasie na bilecie 24-godzinnym.

A, taka kwestia jeszcze była, że matka wymyśliła, że ten stary telewizor co się zepsuł, to ona pójdzie do zakładu naprawczego i powie, żeby kupili go za 300 złotych na części, no, mogą nawet za 200, a niech tam!
Taaaak. I pomyśleć, że to dopiero początek.

Niedziela bez historii. W poniedziałek musiałem się przyłożyć, żeby napisać jeden z tekstów na hiszpański. Czasu zmarnowałem, ale jeden napisałem. We wtorek na próbie KA wciaż ta sama śpiewka. Zawiozłem rower do zakładu na naprawę przerzutek. We środę próba JZTZ, zaśpiewaliśmy co trzeba, potem zabawialiśmy się oglądaniem staroci na youtube: Kings of Leon (to przy okazji nadchodzącego festiwalu) i ich protoplastów Creedence Clearwater Revival, Keitha Moona (to w kwestii szalejących perkusistów), Chochoły oraz Skaldów z płyty "Krywań, Krywań" — czad. Po powrocie do domu napisałem ten drugi tekst na hiszpana.

Żeby nie było — na fotach jest jeszcze stary Bonham.

Brak komentarzy: