piątek, 13 lutego 2015

Odcinek z niemieckim kurierem



7 stycznia, środa

Odcinek z końcem wakacyjnego nastroju

My drogi i Miłościwie Nam Panująca będziemy się znowu prze(y)stawiać (znachorka).

Antracyt.
Pobudka niezbyt poranna, wyniki zaliczone w międzyczasie (udało się dawno nie słyszaną jajecznicę). Okazało się, że mieliśmy udaną noc. Przynajmniej ktoś, uff.
Doprowadzają mnie do szału nierzetelni dostawcy i krążki, które do mnie nie doszły. Na razie mi przykro. Byłem niemiły wobec kuriera (może jutro).
Był LAS (mroźnie dzisiaj), z obiadem mieliśmy przeboje (puścił mi dzisiaj jeden nerw), auto nie zapaliło, ale mamy super kołyszący wózek.
Znachorka rzekła, że będzie opcja internetowych mam. Ciężka i zajmująca praca. Ale bardziej zdołowało mnie przypomnienie firmowe, w trakcie tego dziwnego, ale jednak własnego urlopu. Błe. Lidl też nie poprawił sprawy (straszny tłok).
Piwo na mrozie. Teraz wpadłem w glukozową panikę i pożarłem czekoladę.
Dawno niesłuchana palma, fajnie.
NBA w tym sezonie jest może nudna, ale zawszeć to zajęcie.
***
zmącono mi humor pracowniczym obozem koncentracyjnym
Tak, to najbardziej stresująca rzecz, dwie straszne litery.
***
Odreagowywałem pół nocy z winem na różnych www, a kiedy już miałem obejrzeć film, to zaczęły się mecze i oglądałem zwycięstwo Wizz nad D-ligowymi NYK, ponadto śledziłem statystyki 4 innych meczy. O jakiejś 3:30 do spania.


8 stycznia, czwartek

My drogi i Miłościwie Nam Panująca z rozwalonym dniem całym.

Wszystko późno, czekamy na kolejną położną. Efekt do przewidzenia => stał się aniołkiem i pokazał się ze wspaniałej strony. Będzie częściej żarcie = niedobrze.
***
Porządni Niemcy mnie zaskoczyli, kurier z krążkami jak zimne piwo, wcześnie, dobrze. Są wszystkie 3, są piękne, już jedna gra. To był jedna z najlepszych promocji jakie trafiłem. Miałem chętkę na jedną — mam wszystkie 3. Bomba!
***
Alarmujący telefon ze Stogów (paczka! złodziej!), a tu wciąż braki, wciąż czekam.
***
W końcu pod zmierzch wybraliśmy się na obowiązkowy spacer. Następnie dzień się rozszedł, nie było wiele wolnego, ale pliki dokończyłem, wysłałem.
***
Ściąga się Johny Staccato (Cassavetes), ten z krążka Elmera. Był pieczony pstrąg, przygotowany indyk (zrobiłem w trakcie), pić się chce, za mało piwa kupiłem, ponadto nawet nie zauważyłem kiedy poszło, bo byliśmy w trakcie aferowania się.


9 stycznia, piątek

Odcinek ze sprawunkami

My drogi i Miłościwie Nam Panująca na froncie przez dzień cały.

Skoro do snu o 2, to i wstawanie wczesne (rekord 55,6). Jadę.
Bilecik — jest.
PSL — jest. (dziwne teraz dają młodym ludziom)
Uznałem, że nie będę przechodził przez CAŁĄ dolinę.
Moje tereny, bioderka są obok małego carefura, rejestracja — jest.
Przemarsz w deszczu. Bank — jest.
Przemoknięte buty — jest. (nie poprawiło im się od poprzedniego).
Szybki rzut oka na deszczową piękną krainę — jest.
Wyjście pod lotem z lekkim wow — jest. (TAKI moment).
Zachodzę, a tam zamiast (paczka! złodziej!) w częściach do składania jest:

DREAMEND — Maybe We're Making God Sad and Lonely

Brzydki pomarańczowy plamisty, ale dodali cd w pakiecie. Nie sądziłem (PO LATACH), że ta płyta przyda mi się na taki deszczowy zimowy wieczór idealnie. Import.cd już drugi raz zaskoczyli mnie pozytywnie, cena oczywiście była wybitna, jak na ten zespół we wszechświecie —
***
Wziąłem też Galerię Brera. Przyszedłem i musiałem zarządzić pełne 60 ml od razu i pobiegłem samemu na spacer z wózkiem, bo w domu ani chwili spokoju. Kikut w końcu odpadł. 40 minut w bardzo rudym lesie. Taka zima.
***
Indyk i sos świetnie, afera z igłą nieświetnie, karmienie w miarę, spanie nie, nerwowo dzisiaj, nerwowo.
Tym razem podczas prasowania dwie zaległe palmy i już się cieszę na jutrzejsze skróty nba.


10 stycznia, sobota

Odcinek z deszczową sobotą

My drogi i Miłościwie Nam Panująca wciąż na wojnie.

Noc przespana, ale nie wszyscy zadowoleni. (55,3).
W końcu poszłaś po zakupy, w końcu zjadłem śniadanie, prasówka odrobiona. Maile nie odpisują. Sagarmathy na razie nie będzie.
Najadłem się kawą i po kilku wypowiedzi tych samych zdań pobieżyłem w rudy LAS. Mokro, sprawnie.
Przeczekaliśmy obiad i karmienia, więc na spacer znowu po nocy, mokrzy jak szczurzy.
Dokończony pstrąg, piwo i DREAMEND koją.
Wojt nie zawiódł, pochwalił.
Akurat dziecko woli spać niż jeść (a powinno jeść, a nie spać), pranie, strasznie czarne 2-letnie rękawiczki, fotka w "Dzienniku Bałtyckim". O 21:30 będzie spoko mecz.
***
Trochę pobujałem się na wesoło (miałem przyjemność ze słuchania Umpy 2), potem domowe akcje, w międzyczasie LAC sprawiło łomot Dallas (Rondo znowu nie trafia), w przerwie wziąłem kąpiel po dziecku (a pewnie, że się mieszczę w dziecięcą wanienkę), mieliśmy pójść wcześniej spać, ale wszyscy wyspani. No to z młodym oglądamy "Gangster Squad", marny film, śpi, ale dał się nakarmić. W końcu wszyscy idziemy się bujać.


11 stycznia, niedziela

Odcinek z nową myszą

My drogi i Miłościwie Nam Panująca w ostatnią taką wolną niedzielę.

Coś tam w nocy mi przeszkadzało. Poranek się rozszedł, ale dwa rozlewające się żółtka były. Potem Ty idziesz, ja zostaję. Potem ja idę, Ty zostajesz — terenowo z wózkiem. Zrobiłem LAS, zjadłem obiad, następnie śpicie, więc ja mam szaleństwo.
***
Gangster Squad (2013) — ot strzelanka, tylko w gangsterskich płaszczach, śmieszne (choć mało śmieszne) i kiepskie (ale nie w tym stylu co trzeba). Aktorzy dali się namówić na kicz. Ci ładni też.
***
A tu jeszcze tyle wieczora zostało, a myszka nie chce działać. Umpa 2 jest ok, ale nie wiem, czy bym czegoś nie ściszył. Nastrój szampański. Fajnie.
***
Były oczywiście zawirowania, był też mecz o europejskiej porze: Wizz dostali strasznie w dupę od najlepszej drużyny wschodu — Atlanty, a ja do snu jakoś wcześniej i osobno (muszę się wyspać mimo tych ryków).




Brak komentarzy: