czwartek, 20 czerwca 2013

Odcinek z lewkonią a druga gratis



10 czerwca, poniedziałek

My drogi i Miłościwie Nam Panująca w przededniu kolejnego tygodnia na wypasie.

Już tak nie spałem i nie spałem, więc nie na mecz, ale godzinę wcześniej, bo już jasno i jasno, przynajmniej obejrzałem skróty i do roboty. Tam są te dni, więc stosik korespondencji rośnie. Ale dzisiaj wolny wieczór, więc nawet nie muszę drzemać, gdyby mnie zmiotło.
Witold Gombrowicz, Kronos — ależ ruchajec z tego Gombro. Książka składająca się w głównej mierze z przypisów — to lubię. I czarno-białe stare foto.
Nowa kaseta, ale nie dopracowałem wyczyszczenia głowicy. Tymczasem temp. sprawnie spada znowu do 15 stopni. Jak to w czerwcu.
Nadmienię zatem tydzień później, że kaseta gra i buczy, nie wyciągnąłem jej przez tydzień (Appleseed Cast, Illumination Ritual, 2013 — idealnie na 45 minut; Copy Haho epka, bo najlepsze, co mogło się wydarzyć w tej materii od czasu Pavement, Lotus Plaza, Spooky Action at a Distance, 2012 — miało swój czas, więc w ramach dopełnienia ładnie wypełniło).


11 czerwca, wtorek

Odcinek ze Stogami w klasyce

My drogi i Miłościwie Nam Panująca, ja tu Ty tam, na Stogi wypadam.

Niemal bezkolizyjnie było, klasyka przygodowego tramwaju na plażę, tym razem z panią, co miała mnóstwo do powiedzenia przez telefon komórkowy. Kiedy już spędziłem jedno napięcie z formularzem pojawił się drugi i tak na okrętkę — ciekawe dni, dobrze, że chociaż jadłem regularnie.
No i siedzę tam, przepakowuję pudełeczka jedno w drugie, chyba dowiozłem jabłek (a kiedy była sałata jakże rzymska?), przeczytałem bardzo uważnie tekst i nawet mogłem się przyczepić tam i ówdzie i one (te dzieci) z poprzedniego dialogu to były mądre, a teraz fajne. Poszedłem spać szybciej niż myślałem. Chyba.

Domenico Pesenti
 Il ponte di diga Masetti

12 czerwca, środa

Odcinek z relaksem, górką

My drogi i Miłościwie Nam Panująca w tych pracowniczych czasach mamy więcej relaksu.

Mniej więcej jestem na bieżąco, tylko nie wiem, co którego dnia. Ponieważ w finale są same blow-outy, to jest bardzo emocjonująco (wbrew pozorom), bo nigdy nie wiadomo, czego się spodziewać. Z jednej strony nie byłoby mi mocno żal kolejnego tytułu dla Tima, ale jakoś tak kibicuję Allenowi, gazetkę przeczytałem jednym tchem, oglądam przy okazji mały obraz HD, reklamy i trailery filmowe. Tak jakby czerwiec. Strata pewnie że czasu (dorośli ludzie!), ale podjarka jest. Dobrze, że nie zabieram tych trzech godzin z innego zakresu.
Ale nie o tym miało być, tylko o tym, że ledwo mnie żywego zabrałaś na górkę, gdzie do wtóru szwedzkiego kryminału i draży (jak ma na imię dziewczyna, która lubi draże?) zmarzliśmy, kiedy słońce już zaszło za trawy. Działki wyglądają tam za zadbane, więc trudno powiedzieć, czy uda się mieć tam własną.
Do tego mieliśmy jeszcze super sałatę, super lody i nie super seans, a właściwie jego pół, ale to film nowoczesny, więc relaks jest, jakikolwiek by to film nie był, tak to działa. Ty już jedno wyszykowałaś, a za chwilę drugie.
 
Domenico Pesenti
L'ambasciata della ferrovia Mantova Monselice



Brak komentarzy: