poniedziałek, 24 czerwca 2013

Odcinek z górką, ale gdzie indziej



13 czerwca, czwartek

My drogi i Miłościwie Nam Panująca już tylko bardzo późnym wieczorem, ale pachniałem ładniej niż po jakimś tak tradycyjnym denaturacie.

Deafheaven, Sunbather (2013) — cała ta pompatyczność i konstrukcje swobodnie by się wpisywały w Appleseed Cast, gdyby nie to, że oni tak strasznie wyją. Bo to "nowoczesny", ok, współczesny black-metal jest.

Logistycznie się sprawiłaś i sprawy załatwiłaś, wiem wszystko, więc całokształt się rysuje, zatem do zobaczenia w domu, jak odróżnić Celinkę od Helenki plus czarna sukienka biurowa.

Logistycznie się sprawiłem (Zuza, te sprawy) i górka! Zatem zaczęliśmy (podziękowania dla mistrza ceremonii, dzierżyciela kubków i przenośnej lodówki):

Cydr Lubelski 1 l/4,5%
— klasyk, udana polska wersja cydru na słodko — nie dokończyliśmy tylko dlatego, ze czekały nas inne przygody

Primator 5%
— klasycznie mętny, słaba piana, lekko kwaśno, czuję "mąkę" (=drożdże)

Primator Stout 4,7%
— ciemne, palone ziarno kawy, karmel, piana mocna, nieźle się trzyma, bardzo przyjemne

Sweet Cow 5% (Ale Browar)
— stout z odrobiną laktozy, piwo ze Sztumu, IBU 28, słabsza piana, lżejsze (jakby bardziej wodniste?), orzeźwiajace nawet (w porównaniu z poprzednim), chociaż ciemne

PINTA, Imperium kotratakuje 7,8%
— "bardzo kontrowersyjne, to piwo nie pozostawia cię obojętnym", na początku słodkie, potem mocna gorycz, "lepkie", imperial indian pale ale 19,1stopnia chmiel, niezwykłe kolorystycznie, ciemna herbata, Browar na Jurze

Cornelius Grejpfrut 3%
— Piotrków Trybunalski, sok, radlerek (ratlerek), pszeniczne, napój taki owocowy

Komes podwójny cemny 7%
— chmiel 15%, owocowe, kwaśne z domieszką palonej kawy, ciemne mocne piwo

Uff, no przyznam, że to była feria i zabawa i czuć było, że się to pije. Udana górka, a potem swobodnie tramwajem do domciu. Maksio i te sprawy z pająkami.


14 czerwca, piątek

Odcinek z ostatnim koszem

My drogi i Miłościwie Nam Panująca mieliśmy piątek z filmowym dokończeniem oraz bólem głowy.

Rogue Wave, Nightingale Floors (2013) — miłe, miło rozczarowujące, przyzwoicie, już drugi raz.

Wstaję, jadę, pamiętam wczorajsze piwa, że nastrój, że przyjemnie, tamci wygrali, ja walczę, staram się, podsumowuję, tamten lekarz nie spał i nie ma ładnej twarzy do zdjęcia, a koleżanka z pracy wybiera się ze swoim życiem na zachód, do męża, w nieznane, więc znowu na nas kłopoty.
Ale ja już tam podciągnięty (górka przedwczoraj, górka wczoraj, praca watażka Białystok, jakoś tam), to zrobione, tam osłuchane, tu zostawiam na poweekend, WOW też wysłuchane, trzeba będzie porzeźbić. Bo ja już mam prawie weekend od wczoraj (po takim tygodniu!)(28 arkuszy, każdy jeden to straszniejszy), jadę, pakuję, jadę znowu (a mieliśmy się przytulać a poszło o pryncypia), gazety z islamskim nazizmem i lakierem do paznokci.
Sala duszna i gorąca aż strach. To dzisiaj nie trzeba mnie było kryć, bo co rzuciłem to nie trafiłem, ale nabiegałem się za wszystkich, i potem jeszcze życia zostało i chęci i radości, więc zasiadamy, zajadamy czipsy, oglądamy. To chyba już starczy tych filmów z komiksowymi bohaterami made in usa/marvel/czy inny taki. Joker owszem ok, nawet przez kwadrans odrobinę akcji było, reszta nudna.
Dark Knight (2008), ale przynajmniej umiem ten głos robić na dzień dobry (kto k... wpadł w ogóle na tak pomysł).


15 czerwca, sobota

Odcinek z plażą i grillem i Trans-Atlantykiem

My drogi i Miłościwie Nam Panująca popracowaliśmy trochę (no nie ja, ja się tylko zabawiam), a potem opalać się na plażę.

Wstawanie na długo (odespać tydzień), Twoje omlecię, rozruch i do roboty. Ja płynnie, nawet zadowolony, że te wokale takie smukłe (już zajarzyłem skąd Johnemu ta surowość wyszła — do poprawki). Że teraz będę robił tak bardziej studyjnie, te swoje kluski stawiał z mniejszą liczbą sopranów. Ale idzie i podoba mi się, że idzie.
Zupa krupnik, kanapeczki i się zbieramy uprzednio wysmarowszy trzydziestką, a te słońce sobie po prostu ordynarnie zaszło.
No i widzieliśmy znanego człowieka, dom zdrojowy, festiwalu już nie, na szczęście tego remedium nieszczęścia z piętra wyżej, toż to jakieś fatum mnie prześladujące, też nie, ale nauka na przyszły raz: jak jedziemy tylko na godzinkę wziąć po 3 piwa i kilogram kiełbasy, bo inaczej to nie wypada tak siedzieć. Tramwaje już spały po nocach albo pijane były, ino rześmy dojechali i pospali, więc tyle tego szczęścia na dzisiaj, bo te dzieci nie płakały, zatem było git, to był ten dzień z pogodą, kiedy trzeba było wyjść, to wyszedłem/wyszedliśmy, zakupy jeszcze zrobiłem, dobre, i pozmywałem do trzech po jednej trzeciej, pasi.



Brak komentarzy: