Foto dnia (nocy) wskazane.
Event Horizon (1997) — i myśmy się skumali z chłopakami tydzień później, że to ten sam SF i jeden z lepszych poza klasykami.
Zaczynało się niewinnie:
Potem niby miało być zło (to uważam za pewien fake obrazu):
bo zło nie było jakoś przesadnie rozbudowane (podbudowane "merytorycznie", no, ale sam Sam Neil, jak wspominałem, ładniuni:
I uprzedzając nieco fakty.
French Connection II (1975).
Bo jego akcja dzieje się w całości TAM.
Gene Hackman przyjeżdża i się szwenda (to nie jest tak, że to jest zły film):
tylko nie ma tego napięcia, które towarzyszyło klasycznej jedynce. Niemniej, to wciąż stare dobre kino sensacyjno-kryminalne, z naciskiem na stare. I Arabowie noszą stare (bardzo stare) nakrycia głowy).
To TA plaża. Stamtąd Gene zaglądał, a Fernando Rey go zobaczył i się przestraszył (lekko).
Nie mogłem przeoczyć Fernando Reya w znakomitym pochyle, tak jak nie ominąłem każdego "znanego" fragmentu miasta.
Niewątpliwie zabawnym elementem montażu (już drugim z kolei) (w pierwszym Gene ledwo co biegł w punkcie Z portu, by w następnych scenach znajdować się w punkcie portu, dajmy na to M) jest w ostatnich scenach, że jacht złego Fernando już właściwie wypłynął z portu:
by za chwilę okazało się, że jeszcze ma spory kawałek przed sobą. To znaczy oni montowali, żeby im się obrazki zgadzały fabularnie/widoczkowo, no ale wyszło, jak wyszło. No choćby klif widać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz