sobota, 26 listopada
Pan od rowerów okazał się bardzo przyjemnym panem od rowerów, wymienił również siodełko gratis i dołożył gumowe zabezpieczenia na kierownicę. Jako że byłem znakomicie ubrany w obciśKnięte spodnie dresowe, prawie jak kolaż (kolarz?), udałem się w dół ustaloną trasą, gdzie zdobyłem upragnione szlify marynarskie (3 sztuki dorsza, pasta/paprykarz z makreli, wędzony halibut), przedzierzgnąłem się po wytartych szlakach nad zalewem (wiało) (wiklina, roślina, fala i szarość — wydaje mi się, że podobnie mogło tak być jak drzewiej na jeziorze) (zresztą ta okoliczność przyrody, choć bardziej adekwatna letnią porą, ma bardzo wyrazisty i przyjazny kształt) (no przynajmniej ja tam jestem u siebie) i udałem się w ustalonym kierunku, chyba tym razem ulicą Przy torze. Tak. Pamiętam przejazd kolejowy obok ulicy Dworcowej.
***
Drzemka. (?)
***
Dziecko na pokładzie i festiwal wikingów.
***
O zdolności asymilacji:
Scena dywanowa. Krótkie jednoczesne spojrzenie na mój całościowy zestaw ubraniowy. Śmiech.
— Ale gacie mam swoje!
***
Harry Potter and Deathly Hallows II (2011). No to wciąż też nie jest film, ale ciut lepiej niż ostatnio.
niedziela, 27 listopada
Dziecko na pokładzie II i festiwal caylusa.
A my się z domu nie ruszymy!
***
"Tell Me".
No k... chyba tracimy dystans. (ale to Wojt zaczął pierwszy przeklinać!). Jest ok, jest bardzo ok. I ja się z tym zgadzam. Tak wymacerowałem nr od czwartku, że w niedzielę nie było co zbierać. Pyszczku mówi, że ładna piosenka, jakaś obca. Ale zaraz zaraz, przecież to Wojt śpiewa! Takie czasy. Parę szczegółów by się znalazło, ale my nie będziemy szukać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz