piątek, 21 października 2011

Jak Zwał Tak Zwał — Teatr w Oknie 18.10.2011


(fot. Rafal Drumla Nitychoruk)

niedziela, 16 października


No to postanowiłem sobie zepsuć niedzielę, choć mogłem swobodnie to zrobić w poniedziałek, wracając do pracy, którą lubię. Taki los. Wobec tego rozpakowaliśmy się migusiem (nigdy tego nie robimy migusiem), ruszyliśmy na rower (nigdy tego nie robimy zaraz po wczasach). Część Olszynki chwilowo nie jest przeznaczona dla ruchu rowerowego. Należy się wyposażyć w gumiaki. Oprócz tego krótkie spodenki i brak rękawiczek to nie był najlepszy pomysł. Czapka — bardzo na miejscu. Pogoda jest u was rześka, moi drodzy.
***
"Capricorn One" (1978). I to jest coś: ok, to pierwsza część, a co z drugą? (uwaga: dżołk)
Drewniane aktorstwo (naprawdę, nie wiem, jak O.J, Simpson wykaraskał się tego morderstwa) (by the way, nie lubił żony?), słaba realizacja, mnóstwo niekonsekwencji, muzyka (wyjątkowo jak na Goldsteina niezła) daje radę, właściwie tylko pomysł jest intrygujący. Jak byłem dzieckiem, to mi się podobało. Teraz muszę przyznać, że jest trochę kwadratowe. Ergo, nie jestem już dzieckiem.

poniedziałek, 17 października
To był taki poniedziałek, o którym Pani z pierwszej klasy w świetlicy mówiła zapewne: "jaki poniedziałek — taki cały tydzień". Pewnie miała na myśli czarny czwartek. Ten z wiersza. (Patrz wiersz "Czarny czwartek"). Jakkolwiek czarne bywają też piątki. Niemniej. Chodzi o taki dzień, kiedy dzieci dostają kurwicy, bo są rozbrykane po weekendzie i pani dostaje kurwicy, bo dzieci są rozbrykane po weekendzie. Ej. Czy przed rokiem 1990 weekend też się nazywał weekendem? Ja zaś miałem na wszystko wylane. Tu poszedłem, tam poszedłem, tam coś sprawdziłem. Ba, nawet odebrałem jakiś telefon. Właściwie wszystko ch.. — mówię koleżance. Niech mnie wyjebią. Taaa... — odpowiada ona, ciebie wyjebią. No więc siedzę tutaj, jest poniedziałek, i nie wiem co dalej. Ba. Odsłuchałem tylko jedną piosenkę. Może jestem chory? Może coś ze mną nie tak?
***
Z tego siedzenia o 14 już byłem bardzo zmęczony. Nawet napisałem jakiś e-mail. Poszedłem tu, poszedłem tam. Ładnie opalony. No pewnie, k... że ładnie opalony. W sumie dziwię się, że nikt nie zapytał: "jak tam po urlopie?". Miałem w zanadrzu kilka kopów z laczka i poprawień z kopyta, ale obyło się bez tych nieoryginalności. Podobno ktoś się nawet stęsknił. To miłe. Tu chwila, tam chwila i zeszło. Uff. Może jednak nie opłacało się tak popsuć sobie tej niedzieli?
***
Próba JZTZ tradycyjnie na wypasie.

wtorek, 18 października
Tacy jesteśmy! Jakby ktoś dam nam szansę, to można nas polubić. No ok. Pod pewnymi warunkami.
***
Nowość w zestawie "jesteś szalona". Gosia (wszystkiego najlepszego!) zrobiła kapitalne wizualki.
***
Impreza powystępowa poszła szybko i sprawnie — zdążyłem jeszcze na dzienny autobus. Ale nawet gdyby zastosowali na mnie wszystkie tortury na rozpoznanie dziewicy, to nr autobusu nie zdradzę!

Brak komentarzy: